Kilka dni później....
-00 dla 05
-05 zgłaszam się- odpowiedział Mikołaj.
-Jedźcie na Browarną 28, przy tych starych magazynach.
-A coś więcej?- odezwał się patrolujący z Mikołajem, Mateusz.
-Ochroniarz w jednym magazynie znalazł ślady krwi.
-Ok. będziemy za jakieś 5 min.
Po kilku minutach dojechaliśmy na miejsce.
-Aspirant Mikołaj Białach a to aspirant Mateusz Wójcik, to pan do nas dzwonił?
-Tak. Zwykle nie sprawdzam tych magazynów ale ostatnio sąsiadka z tamtego domu podobno widziała palące się tu światła. Poszedłem więc na obchód i znalazłem duża plamę krwi.
-Dobrze, niech pan nas tam zaprowadzi- powiedział Mikołaj.
Rzeczywiście była tam znaczna plama krwi. Postanowiłem się rozejrzeć po pomieszczeniu a tymczasem Mateusz wzywał techników.
-Znalazłeś coś?- zawołał Mateusz.
-Jeszcze nic konkretnego.
Wszedłem do jakiegoś małego, zamykanego pomieszczenia. Rozejrzałem się dookoła. Stały tu jakieś stare graty, chyboczące się krzesło i stary materac. Nic ciekawego. Jednak gdy podszedłem bliżej zobaczyłem jakiś łańcuszek. Założyłem rękawiczki i wziąłem go do ręki
-O cholera- krzyknąłem zdenerwowany.
-Mikołaj co się dzieje?- zapytał, wchodzący do pomieszczenia Wójcik.
-To jest wisiorek Oli- odpowiedziałem nerwowo.
-Jesteś tego pewny?
-Tak. To prezent, który dostała ode mnie na urodziny.
Zgłosiliśmy całą sprawę dyżurnemu. Ten przysłał techników a my chcąc, nie chcąc musieliśmy wrócić na patrol. Na szczęście nie mieliśmy trudnych spraw bo ani ja ani Mateusz nie mogliśmy się skoncentrować. Wciąż czekaliśmy na wiadomości od techników. Zastanawialiśmy się czy pojawią się jakieś ślady i nowe tropy bo jak na razie nic nie znaleźliśmy. Zbliżała się 19:00 jak wracaliśmy na komendę. Praktycznie nie rozmawialiśmy, błądząc myślami wokół tej samej kobiety. Dla mnie była wszystkim, a dla Mateusza? Nie wiem i chyba wcale nie chcę wiedzieć. Wchodząc do budynku spotkaliśmy kobietę koło 50-tki, próbującą spotkać się z komendantem.
-Proszę pana ja muszę się koniecznie z nim zobaczyć- próbowała przekonać naszego kolegę Miśka.
-Ale ja tłumaczyłem pani, że komendant jest obecnie zajęty i nie przyjmuje interesantów. O Mikołaj widzę, że skończyliście już patrol.-dodał po chwili.
- Przepraszam pan Mikołaj Białach?
-Tak a my się znamy?- zapytałem zdziwiony.
-Przepraszam nie przedstawiłam się, Agnieszka Kołątaj. Ola wiele mi o panu opowiadała.
-Pani zna Olę?
-Tak to moja siostrzenica. Muszę koniecznie porozmawiać z Wojtkiem, tzn. z waszym szefem. Byłam w Gdańsku i dopiero dzisiaj dowiedziałam się o tym, co się stało Oli.
-Proszę niech pani z nami idzie- powiedziałem i pokiwałem w stronę Miśka, że wszystko w porządku.
Poszliśmy prosto do gabinetu komendanta.
-Agnieszka a co ty tu robisz?- zapytał zdziwiony jej widokiem.
-Wojtek co za głupie pytania zadajesz? Przecież wiesz, że Ola była dla mnie jak córka.
-Przepraszam nie mam do tego głowy. Nie wiem co się dzieje z moją córką a poza tym mam jeszcze inny problem.
-Jaki?
-Znaleziono kobietę, podobną do Oli spokrewnioną z nami a ja nie mam pojęcia im ona jest.
-O Boże- odpowiedziała Agnieszka, blednąc momentalnie jak ściana.
-Pani Agnieszko dobrze się pani czuje?- zapytałem, łapiąc ją i chroniąc przed upadkiem. Zaprowadziłem ją do pobliskiego krzesła.
-Przyniosę wody- powiedział Mateusz i wyszedł.
-Nie martwcie się. Już mi lepiej. Po prostu jak usłyszałam o tej kobiecie to...- nie dokończyła zdania.
-To?- zapytał Wysocki.
-Ja chyba wiem, kim jest ta kobieta.
-Ale skąd?- zapytaliśmy równocześnie z Wysockim.
-To siostra bliźniaczka Oli- wyszeptała po chwili.
-Że jak? Przecież to nie możliwe- krzyknął zdenerwowany Wysocki.
-Wiem, że to wydaje się nieprawdopodobne ale tak jest. Może ja wszystko opowiem od początku.
-Może tak będzie lepiej- powiedział zszokowany tymi informacjami inspektor.
-Kiedy Asia była z Olą w ciąży, chodziła do tego swojego doktorka. Jak dla mnie to był konował jeden a nie żaden doktor medycyny, ale to teraz nie ważne. Twierdził, że z ciążą wszystko w porządku a dziecko rozwija się prawidłowo. Idiota, nie powiedział, że to ciąża mnoga. A mnie się nie podobało, że Asia chodzi ciągle taka zmęczona, no i ma taki wielki brzuch. No ale ona ufała temu swojemu szarlatanowi i nie dała sobie nic przetłumaczyć. Kiedy odeszły jej wody zadzwoniła po mnie, więc zawiozłam ją do tego szpitala. Niestety musiałam wstąpić do niej po dokumenty dla lekarza i parę rzeczy, bo zapomniałam poprzednio zabrać. Kiedy wróciłam było po wszystkim. Po małej awanturze pozwolili mi zobaczyć siostrę i malutką. Wtedy Asia zwierzyła mi się, że coś jest nie tak. No i jak się zapytałam to odpowiedziała mi, że nafaszerowali ją jakimiś lekami, po których była prawie nieprzytomna. Wydawało się jej jednak, że słyszała płacz dwojga dzieci, nie jednego. Przyszedł ten konował, co prowadził jej ciążę, więc jak to ja zaczęłam wrzeszczeć, że co on tu robi, że mojej siostrze dziecko ukradli i zadzwonię zaraz do jej męża a on w policji pracuje. Niestety cały personel twierdził, że to mojej siostrze coś się przewidziało.
-Dlaczego mi nic nie powiedziałyście?- zapytał zdenerwowany Wysocki.
-Joasia mnie o to prosiła. Sama stwierdziła, że się najwidoczniej pomyliła.
-Jeśli to prawda to ktoś musiał o tym wiedzieć.
-Ursula- krzyknęła po chwili Agnieszka.
-Kto?- zapytałem gubiąc się powoli w całej tej historii.
-Ursula była wtedy pielęgniarką na oddziale położniczym. Ona na pewno coś na ten temat wie.
Spisałem dane tej pielęgniarki i podałem je dyżurnemu do sprawdzenia. Postanowiłem pojechać do niej jeszcze dziś. Towarzyszył mi Mateusz.
Staliśmy pod drzwiami, nie mając odwagi nacisnąć dzwonka. Czułem się jakbym miał zaraz otworzyć przysłowiową puszkę Pandory. Wziąłem głęboki oddech i po chwili moja ręka dosięgnęła dzwonka. Zadzwoniłem i czekałem z Mateuszem aż ktoś otworzy.
Usłyszeliśmy szuranie stóp o podłogę a po chwili ujrzeliśmy starszą schorowana kobietę.
-Dzień dobry aspirant Mikołaj Białach a to aspirant Mateusz Wójcik KMP, możemy porozmawiać?
-Oczywiście, przepraszam niech panowie wejdą do środka- powiedziała, wpuszczając ich do swojego domu.
Zacząłem rozglądać się po skromnym wnętrzu, tego małego domku. Nagle moją uwagę zwróciło zdjęcie stojące na stoliku obok fotela, na którym siedziała pani Ursula. Zobaczyłem kobietę, podobną do mojej Oli. Różniła się kolorem włosów i uśmiechem. Ola była zawsze pozytywnie nastawiona do życia. Kobieta na zdjęciu miał sztuczny uśmiech i smutne oczy.
-Przepraszam, że zapytam ale kim jest ta kobieta na zdjęciu?
-To moja córka Adrianna.
-Moglibyśmy z nią porozmawiać?
-Niestety nie wiem, gdzie jest. Wyjechała dwa lata temu i od tej pory nie odzywała się do mnie. A dlaczego pan chce z nią rozmawiać?
-Bo jest podobna do mojej partnerki Aleksandry Wysockiej.
Staruszka złapała się za serce.
-O Boże.- szepnęła, roniąc łzy.
-Niech pani wreszcie wyjawi nam prawdę. Czy Adrianna jest córką Joanny i Wojciecha Wysockich?
-Tak. To siostra bliźniaczka waszej koleżanki- odparła.
Po godzinie wyszliśmy od niej. Opowiedziała nam całą historię. Niestety musieliśmy jej powiedzieć o śmierci jej przybranej córki. Przyjęła to całkiem spokojnie. Tłumaczyła nam, że domyślała się, że mogło się jej coś stać. Postanowiliśmy wrócić na komendę. Cisza panująca w radiowozie była nie do zniesienia ale żaden z nas nie miał ochoty jej przerywać. Zastanawialiśmy się kto zabił Adriannę i dlaczego chciał żebyśmy uwierzyli, że to Ola.
Nagle poczułem uderzenie. Straciłem panowanie nad kierownicą, uderzając głową o boczną szybę.
Straciłem przytomność...
piątek, 23 października 2015
piątek, 9 października 2015
Poszukiwana....
Kap, kap, kap....
Otworzyłam oczy zdezorientowana. Nie w pełni rozumiałam gdzie się znajduję. Powoli podniosłam się na rękach i rozejrzałam dookoła. Leżałam na jakimś starym materacu, w jakimś starym magazynie. Zupełnie nie wiedziałam jak tu się znalazłam. Wstałam ostrożnie i ruszyłam w kierunku drzwi. Niestety były zamknięte.
-Cholera- powiedziałam zdenerwowana. -Myśl Ola, myśl- powtarzałam chodząc w kółko i szukając jakiegoś wyjścia. Z każdą upływającą minutą bałam się coraz bardziej. Przeczesując włosy dłonią wyczułam z tyłu głowy niewielki guz. To dlatego nic nie pamiętam- pomyślałam sobie.
Usłyszałam zbliżające się kroki. Spanikowana próbowałam rozejrzeć się za czymś, czym mogłabym się obronić. Na szczęście znalazłam jakiś kawałek metalowej rury. Stanęłam za drzwiami i czekałam.
Kiedy tylko nieznany mi mężczyzna wszedł do środka nie zastanawiając się uderzyłam go tak, żeby stracił przytomność ale żebym go nie zabiła. Szybko wybiegłam i zaczęłam szukać wyjścia. Byłam już blisko kiedy drugi mężczyzna, o którym nie wiedziałam, złapał mnie i przyłożył jakąś szmatę do ust. To było ostatnie co pamiętam zanim straciłam przytomność.
W tym samym czasie na komendzie...
-Jacek nie widziałeś Oli?- Mikołaj zaczepił dyżurnego.
-Nie myślałem, że skończyliście na dzisiaj.
-Właśnie, miała zaraz przyjść a do tej pory jej nie ma. Zaczynam się martwić.
-Mikołaj to zadzwoń do niej.
-Dzwoniłem ale ma wyłączony telefon.
-To chodź poszukamy jej razem.
Po pół godzinie dalej jej nie znaleźliśmy, w dodatku żaden z policjantów jej nie widział.
-Mikołaj rzeczywiście coś musiało się stać-odezwał się Jacek.- Chodź sprawdzimy jeszcze nagrania z parkingu na komendzie- dodał po chwili.
-Ok.- odpowiedział Mikołaj i razem udali się do dyżurki.
To co zobaczyli na nagraniu, przeraziło ich obydwu. Widzieli jak po odejściu Mikołaja Ola chwilę
jeszcze siedzi w radiowozie. Kiedy z niego wyszła i odwróciła się żeby zamknąć auto ktoś podszedł do niej i uderzył ją w głowę. Następnie wepchnął ją z powrotem do radiowozu i nim po prostu odjechał.
-Nie to niemożliwe- powiedział wstrząśnięty Białach.
-Mikołaj leć szybko do komendanta...
-Cześć - powiedział Mateusz wchodząc do dyżurki.- A co wy macie takie grobowe miny?- zapytał po chwili.
-Ola została porwana- powiedział Jacek a Mikołaj wyszedł z pokoju.
-Żartujesz? Powiedz, że to tylko żart- odparł przerażony Mateusz.
-Niestety, sam zobacz- powiedział i pokazał nagrania z monitoringu.
Mikołaj w tym czasie pobiegł do komendanta.
Wysocki strasznie się zdenerwował. Przecież zagrożone było życie nie tylko życie jego córeczki ale i wnuka. Postawił całą komendę na nogi. Nikt nie mógł uwierzyć, że to się stało na policyjnym parkingu.
*Ola*
Nie wiem ile czasu byłam nieprzytomna. Siedziałam związana i zakneblowana na jakimś starym krześle. Głowa bolała mnie niemiłosiernie.Po jakimś czasie jeden z porywaczy rozwiązał mnie. Przyniósł mi coś do jedzenia i wodę do picia.
-Nawet nie próbuj uciekać. Następnym razem nie będziemy tacy dobrzy. Od razu dostaniesz kulkę w tę swoją śliczną główkę.- powiedział na wstępie i wyszedł zamykając drzwi.
Nie zamierzałam bezczynnie siedzieć. Musiałam mieć jakiś plan. Postanowiłam najpierw coś zjeść. Nie najlepiej myślało mi się z pustym żołądkiem. Kiedy już się posiliłam, wstałam i na spokojnie zaczęłam się rozglądać. Szukałam jakiegoś ukrytego wyjścia. Niestety nic nie znalazłam.
Siadłam więc w kącie i czekałam....
Na komendzie...
-Cholera Mikołaj jak to mogło się stać?- krzyczał Wysocki. Nadal nic nie było wiadomo w sprawie porwania Oli.
-Szefie nie wiem ale znajdziemy ją. Musimy...
Rozmowę przerwał im Jacek.
-Panie komendancie znaleźliśmy nasz radiowóz. Wysłałem tam patrol 006 i grupę antyterrorystów.
-Dobrze. Daj znać jak będzie coś wiadomo.
-Oczywiście- odpowiedział i wyszedł
-Mikołaj proszę jedź tam.
-Dobrze szefie- odparł Białach i pojechał w miejsce znalezionego auta policyjnego.
Miał nadzieję, że Ola odnajdzie się cała i zdrowa. W życiu chyba tak szybko nie jechał jak teraz. Każda minuta ciągnęła się jak godzina. Z każdym przejechanym kilometrem bał się coraz bardziej....
*Ola*
Mijały minuty, godziny a ja ciągle siedziałam i nie wiedziałam co dalej. W pewnym momencie usłyszałam zbliżające się do mnie kroki. Poczułam szarpnięcie. jeden z mężczyzn podniósł mnie.
-Czego chcecie?- zapytałam zdenerwowana.
-My?
-Tak wy. Dlaczego mnie porwaliście? Dla okupu?
Nie odpowiedzieli mi tylko głupio się zaśmiali.
-Co w tym takiego śmiesznego?
-Ty złociutka. My tylko wykonujemy zlecenie. Nasz szef ma inne plany wobec ciebie.
-Chcę z nim rozmawiać- krzyknęłam i próbowałam się wyrwać.
-Nie szarp się bo będzie bolało- odezwał się ten drugi.
-Nie- wyrwałam się i zaczęłam uciekać.
-Mówiłem ci, że następnym razem dostaniesz kulkę- krzyknął pierwszy z mężczyzn i skierował broń w moją stronę. Padł strzał...
*Mikołaj*
Dojechałem wreszcie na miejsce. Siedziałem w samochodzie i głośno wdychałem powietrze. Nie mogłem uspokoić drżenia rąk. Tak strasznie bałem się wysiąść i tam podejść. Nie wiedziałem, czego się spodziewać. Po chwili uspokoiłem trochę rozedrgane nerwy i wysiadłem z auta. Szedłem powolnym krokiem. Widziałem chodzących dookoła techników.Zachowywali się jakoś dziwnie. Spojrzałem na Monikę. Stała, wtulona w Krzyśka i płakała.
-Monika..- zawołałem podchodząc do nich
Odwróciła się i spojrzała na mnie..
-Nie to nieprawda- wyszeptałem i pobiegłem do radiowozu.
-Mikołaj stój- krzyknęła za mną ale nie miałem zamiaru jej słuchać.
Zobaczyłem ją. Siedziała be ruchu w radiowozie.Podszedłem bliżej.
-Ola?- wyszeptałem
Jeden z techników pokręcił przecząco głową.
Nie mogłem w to uwierzyć. Moja Ola i moje dziecko...
Zbliżyłem się do niej. Jej widok był masakryczny. Nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem. Ktoś strzelił jej w twarz. Zrobiło mi się niedobrze. Byłem policjantem z ponad 10 stażem i widziałem już wiele ale to? To było ponad moje siły.
-Mikołaj chodź- usłyszałem głos Krzyśka. Wstałem i poszedłem za nim. Nie byłem w stanie teraz się wykłócać.
-Jak to się stało?- zapytałem po chwili.
-Jak przyjechaliśmy to ta kobieta nie żyła.
-Kobieta?
-Mikołaj wiesz jak to działa. Dopóki nie robią sekcji to nie potwierdzą, że to Ola. Tym bardziej, że wiesz co zrobili jej twarzą.
-Krzysiek proszę...- jęknęła Monika. Nie była w stanie o tym myśleć. Jak zobaczyła swoją przyjaciółkę to prawie zemdlała.
-Boże jak my to powiemy Wysockiemu?
-Nie wiem- odpowiedział załamany Mikołaj.
Kilka dni później...
Wysocki jest na zwolnieniu lekarskim. Nie umie pogodzić się ze śmiercią córki. Dzisiaj jednak miał przyjść bo będą wyniki sekcji. Ja staram się jakoś trzymać ale nie wchodzi mi to najlepiej. Chodzę do pracy, żeby nie zwariować. Czekałem właśnie na raport od lekarza sądowego. Wiem, że nie powinienem się tym zajmować ale dopóki nie przeczytam to nie uwierzę w jej śmierć. Snułem się więc zdenerwowany, czekając na te cholerne wyniki.
Cała komenda była pogrążona w żałobie. Nikt się nie uśmiechał, nie żartował. Ola naprawdę była tu lubiana i nikt nie może uwierzyć, że coś takiego mogło ją spotkać.
-Mikołaj mam dla ciebie te wyniki- powiedział Mateusz, podchodząc do niego.
-To dawaj- odpowiedziałem i otworzyłem kopertę. Z każdym przeczytanym zdaniem traciłem nadzieję. Przeczytawszy ostatnie zdanie, kartka wypadła mi z rąk.
-Mikołaj i?
-Badania krwi potwierdzają, że to córka Wysockiego.- odpowiedziałem i usiadłem na krześle.- Boże to jednak ona- wyszeptałem po chwili.
Mateusz podniósł kartę i zaczął ją czytać. Wszystko niby się zgadzało, jedna tylko rzecz nie dawała mu spokoju. Zadzwonił do lekarki sądowej i zaczął ją o coś wypytywać. Po chwili odwrócił się do mnie i uśmiechnął.
-Mikołaj idziemy do komendanta- powiedział Mateusz.
Zapukaliśmy do jego drzwi.
-Wejść- usłyszeliśmy.
-Panie komendancie mamy wyniki- powiedział spokojnym tonem Mateusz.
-I?- zapytał zdenerwowany Wysocki.
-Badania krwi potwierdzają, że ta kobieta jest z szefem spokrewniona. -powiedział Mikołaj.
-O Boże- wyszeptał Wysocki łapiąc się za serce i siadając w swoim fotelu.
-Posłuchajcie- przerwał im Mateusz- To nie Ola. Z tego co wiem to Ola była w ciąży, prawda?
-No tak trzeci miesiąc- odparł zdezorientowany Mikołaj
-Właśnie, a ta kobieta którą naleźliśmy, nie była w ciąży obecnie ani wcześniej. Wychodzi na to, że Ola gdzieś jednak żyje.
-Jeśli rzeczywiście to nie moja córka, to kim do cholery jest ta zamordowana kobieta? I gdzie jest Ola?
-Nie wiem ale się dowiem- odpowiedział Mikołaj i wyszedł z gabinetu...
Siadłam więc w kącie i czekałam....
Na komendzie...
-Cholera Mikołaj jak to mogło się stać?- krzyczał Wysocki. Nadal nic nie było wiadomo w sprawie porwania Oli.
-Szefie nie wiem ale znajdziemy ją. Musimy...
Rozmowę przerwał im Jacek.
-Panie komendancie znaleźliśmy nasz radiowóz. Wysłałem tam patrol 006 i grupę antyterrorystów.
-Dobrze. Daj znać jak będzie coś wiadomo.
-Oczywiście- odpowiedział i wyszedł
-Mikołaj proszę jedź tam.
-Dobrze szefie- odparł Białach i pojechał w miejsce znalezionego auta policyjnego.
Miał nadzieję, że Ola odnajdzie się cała i zdrowa. W życiu chyba tak szybko nie jechał jak teraz. Każda minuta ciągnęła się jak godzina. Z każdym przejechanym kilometrem bał się coraz bardziej....
*Ola*
Mijały minuty, godziny a ja ciągle siedziałam i nie wiedziałam co dalej. W pewnym momencie usłyszałam zbliżające się do mnie kroki. Poczułam szarpnięcie. jeden z mężczyzn podniósł mnie.
-Czego chcecie?- zapytałam zdenerwowana.
-My?
-Tak wy. Dlaczego mnie porwaliście? Dla okupu?
Nie odpowiedzieli mi tylko głupio się zaśmiali.
-Co w tym takiego śmiesznego?
-Ty złociutka. My tylko wykonujemy zlecenie. Nasz szef ma inne plany wobec ciebie.
-Chcę z nim rozmawiać- krzyknęłam i próbowałam się wyrwać.
-Nie szarp się bo będzie bolało- odezwał się ten drugi.
-Nie- wyrwałam się i zaczęłam uciekać.
-Mówiłem ci, że następnym razem dostaniesz kulkę- krzyknął pierwszy z mężczyzn i skierował broń w moją stronę. Padł strzał...
*Mikołaj*
Dojechałem wreszcie na miejsce. Siedziałem w samochodzie i głośno wdychałem powietrze. Nie mogłem uspokoić drżenia rąk. Tak strasznie bałem się wysiąść i tam podejść. Nie wiedziałem, czego się spodziewać. Po chwili uspokoiłem trochę rozedrgane nerwy i wysiadłem z auta. Szedłem powolnym krokiem. Widziałem chodzących dookoła techników.Zachowywali się jakoś dziwnie. Spojrzałem na Monikę. Stała, wtulona w Krzyśka i płakała.
-Monika..- zawołałem podchodząc do nich
Odwróciła się i spojrzała na mnie..
-Nie to nieprawda- wyszeptałem i pobiegłem do radiowozu.
-Mikołaj stój- krzyknęła za mną ale nie miałem zamiaru jej słuchać.
Zobaczyłem ją. Siedziała be ruchu w radiowozie.Podszedłem bliżej.
-Ola?- wyszeptałem
Jeden z techników pokręcił przecząco głową.
Nie mogłem w to uwierzyć. Moja Ola i moje dziecko...
Zbliżyłem się do niej. Jej widok był masakryczny. Nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem. Ktoś strzelił jej w twarz. Zrobiło mi się niedobrze. Byłem policjantem z ponad 10 stażem i widziałem już wiele ale to? To było ponad moje siły.
-Mikołaj chodź- usłyszałem głos Krzyśka. Wstałem i poszedłem za nim. Nie byłem w stanie teraz się wykłócać.
-Jak to się stało?- zapytałem po chwili.
-Jak przyjechaliśmy to ta kobieta nie żyła.
-Kobieta?
-Mikołaj wiesz jak to działa. Dopóki nie robią sekcji to nie potwierdzą, że to Ola. Tym bardziej, że wiesz co zrobili jej twarzą.
-Krzysiek proszę...- jęknęła Monika. Nie była w stanie o tym myśleć. Jak zobaczyła swoją przyjaciółkę to prawie zemdlała.
-Boże jak my to powiemy Wysockiemu?
-Nie wiem- odpowiedział załamany Mikołaj.
Kilka dni później...
Wysocki jest na zwolnieniu lekarskim. Nie umie pogodzić się ze śmiercią córki. Dzisiaj jednak miał przyjść bo będą wyniki sekcji. Ja staram się jakoś trzymać ale nie wchodzi mi to najlepiej. Chodzę do pracy, żeby nie zwariować. Czekałem właśnie na raport od lekarza sądowego. Wiem, że nie powinienem się tym zajmować ale dopóki nie przeczytam to nie uwierzę w jej śmierć. Snułem się więc zdenerwowany, czekając na te cholerne wyniki.
Cała komenda była pogrążona w żałobie. Nikt się nie uśmiechał, nie żartował. Ola naprawdę była tu lubiana i nikt nie może uwierzyć, że coś takiego mogło ją spotkać.
-Mikołaj mam dla ciebie te wyniki- powiedział Mateusz, podchodząc do niego.
-To dawaj- odpowiedziałem i otworzyłem kopertę. Z każdym przeczytanym zdaniem traciłem nadzieję. Przeczytawszy ostatnie zdanie, kartka wypadła mi z rąk.
-Mikołaj i?
-Badania krwi potwierdzają, że to córka Wysockiego.- odpowiedziałem i usiadłem na krześle.- Boże to jednak ona- wyszeptałem po chwili.
Mateusz podniósł kartę i zaczął ją czytać. Wszystko niby się zgadzało, jedna tylko rzecz nie dawała mu spokoju. Zadzwonił do lekarki sądowej i zaczął ją o coś wypytywać. Po chwili odwrócił się do mnie i uśmiechnął.
-Mikołaj idziemy do komendanta- powiedział Mateusz.
Zapukaliśmy do jego drzwi.
-Wejść- usłyszeliśmy.
-Panie komendancie mamy wyniki- powiedział spokojnym tonem Mateusz.
-I?- zapytał zdenerwowany Wysocki.
-Badania krwi potwierdzają, że ta kobieta jest z szefem spokrewniona. -powiedział Mikołaj.
-O Boże- wyszeptał Wysocki łapiąc się za serce i siadając w swoim fotelu.
-Posłuchajcie- przerwał im Mateusz- To nie Ola. Z tego co wiem to Ola była w ciąży, prawda?
-No tak trzeci miesiąc- odparł zdezorientowany Mikołaj
-Właśnie, a ta kobieta którą naleźliśmy, nie była w ciąży obecnie ani wcześniej. Wychodzi na to, że Ola gdzieś jednak żyje.
-Jeśli rzeczywiście to nie moja córka, to kim do cholery jest ta zamordowana kobieta? I gdzie jest Ola?
-Nie wiem ale się dowiem- odpowiedział Mikołaj i wyszedł z gabinetu...
10 000 wyświetleń
Kochani czytelnicy mam już ponad 10 000 wyświetleń na blogu.
Dziękuję wszystkim, którzy czytają moje skromne wypociny. Mam nadzieję, że się podobają.
Dziękuję również za komentarze i oczywiście liczę na więcej.
Czekam z niecierpliwością na kolejne 10 000 wyświetleń.
Pozdrawiam wszystkich :-)
Jak się wyrobię to dzisiaj jeszcze dodam rozdział....
Dziękuję wszystkim, którzy czytają moje skromne wypociny. Mam nadzieję, że się podobają.
Dziękuję również za komentarze i oczywiście liczę na więcej.
Czekam z niecierpliwością na kolejne 10 000 wyświetleń.
Pozdrawiam wszystkich :-)
Jak się wyrobię to dzisiaj jeszcze dodam rozdział....
wtorek, 6 października 2015
Powrót do domu, rozmowa z Mikołajem, to ty?
Kilka dni później....
Siedziałam na plaży patrząc w morze i czekając na Mateusza. Chciałam się z nim pożegnać bo dziś wracam do Wrocławia. Ten tydzień strasznie szybko zleciał. Nadal zastanawiałam się czy podjęłam słuszną decyzję odnośnie mojego związku z Mikołajem.
-Hej piesku- powiedziałam do liżącego mnie po twarzy owczarka.
-Cześć Ola- przywitał się ze mną Mateusz.
-Cześć. Cieszę się, że jednak zdążyłeś spotkać się ze mną. Nie chciałam wyjeżdżać bez pożegnania.
-Ja też się cieszę. A tak w ogóle to jak się czujesz?
-Dobrze, tylko trochę się denerwuję. Boję się tego co będzie po powrocie.
-Nie martw się. Zobaczysz, wyjaśnisz sobie wszystko z ojcem dziecka i wszystko się ułoży- powiedział i przytulił mnie.
-Żeby to było takie proste- westchnęłam.
-Dobra, koniec smutków. Chodź zawiozę cię na dworzec.
-Dzięki. Super z ciebie przyjaciel.
-Nie dziękuj tylko chodź, bo w końcu spóźnisz się na ten swój pociąg- odparł z uśmiechem.
Poszliśmy po moją walizkę a potem pojechaliśmy na dworzec.
-Zadzwoń jak dojedziesz- powiedział, gdy wsiadałam do mojego pociągu.
-Wiem, wiem. Jeszcze raz dziękuję. Za wszystko.
-Nie ma sprawy- odpowiedział.
-Musisz mnie kiedyś odwiedzić- dodałam po chwili.
-Może kiedyś, kto wie...
Kilka godzin później...
-Nareszcie w domu- powiedziałam do siebie, wchodząc do mieszkania. Zaparzyłam owocową herbatę i usiadłam wygodnie na tarasie. Nad morzem było fajnie ale stęskniłam się za swoim miastem. Podziwiając zachód słońca wspominałam pobyt w Gdańsku. Po pamiętnej kolacji Mateusz nie próbował więcej mnie pocałować. Cieszyłam się, że postanowił być tylko przyjacielem, nikim więcej. Cały ten czas praktycznie spędzaliśmy razem. Uśmiechałam się na wspomnienie o nim. Moje rozmyślania, przerwał dzwonek do drzwi. Wiedziałam, że to Mikołaj.
-Wejdź- powiedziałam wpuszczając go do mieszkania.
-Ola martwiłem się o ciebie. Tak nagle zniknęłaś i nikt nie wiedział gdzie jesteś- powiedział próbując mnie przytulić ale ja odsunęłam się od niego.
-Nie Mikołaj- odparłam i udałam się do salonu.
Siedzieliśmy w kompletnej ciszy. Żadne z nas nie chciało zacząć rozmowy.
Postanowiłam zacząć.
-Mikołaj dlaczego? Dlaczego mi to zrobiłeś?
-Ola między mną a Emilką nic nie ma. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Jeśli chodzi o pomoc przy dziewczynkach to sama się zaoferowała.
-Wiesz jak ja się poczułam? Niby jesteśmy razem a to ona ci pomagała przy córkach.
-Ola zrozum byłaś wtedy chora. Strasznie się wtedy bałem, że to coś poważniejszego. Poza tym byłaś słaba i nie powinnaś była się męczyć.
-To trzeba było ze mną porozmawiać a nie wszystko ukrywać- krzyknęłam zdenerwowana.
-Ola uspokój się. Teraz nie powinnaś się denerwować.
-Wiem. Poza tym nadal boli mnie, że pomyślałeś, że łączy mnie coś z
Jackiem. Ja zawsze byłam uczciwa w stosunku do ciebie a ty ciągle coś kręcisz. Zawsze coś się dzieje. Nasz związek wcale nie jest taki mocny jak mi się wydawało- powiedziałam smutno.
-Naprawdę żałuję, tego co wtedy powiedziałem.
-Wiem ale...
-Ale co?
-Ale za wiele razy zawiodłam się na tobie. Nie wiem czy mogę ci znowu zaufać. Potrzebuję czasu- odparłam po chwili. Bałam się jego reakcji.
-Czasu? Chcesz mnie zostawić?- pytał zdenerwowany.
-Tak, nie..sama nie wiem- westchnęłam.
-Ola nie mówisz poważnie.
-Mikołaj nie chcę się rozstawać ale musisz dać mi czas. Musisz pokazać, że ci zależy na mnie.
-Dobrze. Ale dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej, że będziemy mieli dziecko?
-Na początku nie byłam w stanie nawet o nim myśleć. Lekarze uważali, że nie utrzymam ciąży. Potem jak zagrożenie minęło to ty miałeś problem z Kamilą i nie miałeś dla mnie czasu. Miałam ci SMSa wysłać?
-Przepraszam. Wybacz, że to tak wszystko się potoczyło- powiedział Mikołaj.
-Jest jeszcze jedna sprawa. Jutro wracam do pracy.
-Jak to do pracy? Powinnaś teraz o siebie dbać a nie patrolować ulice- krzyknął mężczyzna.
-Mikołaj nie zaczynaj. Poza tym zanim wyjechałam. rozmawiałam o tym z ojcem.
-Powiedziałaś mu, że będziesz miała ze mną dziecko?
-Nie do końca. Powiedziałam mu o ciąży ale nie wyjawiłam kto jest jego ojcem. I na razie nikomu o tym nie powiemy. Najpierw mój ojciec musi oswoić się z jedną informacją. Jak już się uspokoi to wtedy mu powiem o tobie.
- Jak uważasz- mruknął tylko i wyszedł na taras. Wiedziałam, że nie popiera mojej decyzji. Ja jednak nie chciałam się spieszyć.
Miesiąc później...
-Cholera te też ciasne?- stałam przed lustrem próbując znaleźć pasujące na mnie rzeczy. Przez ten miesiąc trochę się zaokrągliłam. Z każdym dniem powoli przestawałam mieścić się w swoje ubrania.
-Ola idziesz już?- niecierpliwił się Mikołaj.- Zaraz się spóźnimy.
-To idź sam- krzyknęłam z sypialni. Siadłam na łóżku i rozpłakałam się.
-Kochanie co się dzieje?- zapytał Mikołaj siadając obok mnie.
-Nic, znowu hormony szaleją. W nic się już nie mieszczę.
-Załóż tą sukienkę, którą kupił ci ostatnio twój ojciec.
-Chyba żartujesz- roześmiałam się.- Przecież to jest wielkości namiotu.
-No racja, trochę przesadził z rozmiarem..
-Dobrze daj mi minutę- westchnęłam i wyciągnęłam z szafy legginsy i turkusową tunikę.
Przebrałam się szybko i pojechaliśmy do pracy. Nie chciałam denerwować ojca. Ostatnimi czasy ciągle się sprzeczaliśmy bo nie chciałam mu powiedzieć kto jest ojcem mojego dziecka. Z Mikołajem pogodziliśmy się ale nadal nie mieszkamy razem. Nawet doszliśmy do porozumienia w prawie Emilki.
-Olu możemy porozmawiać?- na korytarzu zaczepił mnie ojciec.
Spojrzałam na Mikołaja i tylko wzruszyłam ramionami. Poszłam za ojcem do jego gabinetu.
-Słucham cię tato, byle szybko bo zaraz służbę zaczynam.
-Nie tym tonem moja panno.
-Tato nie zaczynaj. Lepiej powiedz o co chodzi.
-Kto jest ojcem? Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?
-Znów to samo. Jak będę gotowa to ci powiem. Proszę nie naciskaj.
-Ale Ola martwię się o ciebie.
-To się nie martw. Dorosła jestem- krzyknęłam wkurzona i wyszłam trzaskając drzwiami.
Mikołaj czekał już na mnie w naszym pokoju.
-Nie pytaj- powiedziałam i poszłam przebrać się w mundur.
Wracając zauważyłam, że ojciec rozmawia Mikołajem. Byłam ciekawa czego od niego chce.
Postanowiłam go o to zapytać jak będziemy już na patrolu.
Jechaliśmy właśnie w nasz rejon, postanowiłam więc poruszyć temat mojego ojca.
-Mikołaj co chciał mój ojciec od ciebie?
-Nie chcesz wiedzieć- odparł zawstydzony.
-No mów.
-Chciał, żebym wypytał się ciebie z kim się spotykasz.
-Wygadał się o dziecku?
-Nie
-No ładnie- westchnęłam.
Dzisiejszy patrol był wyjątkowo pracowity. Najpierw dostaliśmy zgłoszenie włamania, potem kradzieży w sklepie z markową odzieżą. Nie zapominajmy o ilości nałożonych na kierowców przez nas mandatów. Istny szał.
-Mikołaj może zrobimy sobie przerwę?
-A co znowu jesteś głodna?
-Eeejj... nie bądź wredny
-No dobrze. 05 dla 00
-00 słucham?
-Jacku wpisz nas na przerwę
-Dobrze. Na razie nie macie żadnych zgłoszeń.
-To gdzie?
-Oczywiście, że do pani Zosi- odparłam z uśmiechem.
Wchodziliśmy właśnie do bufetu, kiedy na naszej drodze pojawił się komendant.
-Wysocka, Białach po przerwie widzę was u siebie.
-Dobrze panie komendancie- powiedział Mikołaj.
Usiedliśmy przy naszym ulubionym stoliku i czekaliśmy na posiłek. Oboje z Mikołajem zastanawialiśmy się co chciał od nas mój ojciec. Po chwili nadeszła nasza kochana pani Zosia.
-Witam moje gołąbeczki- uśmiechnęła się do nas.
-Pani Zosiu..- zaczął Mikołaj.
-Wiem, wiem to na razie tajemnica.
-Dziękujemy- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Pani Zosiu może wie pani co komendant taki zły chodzi?
-To wy nie wiecie?
-Nie-odpowiedzieliśmy równocześnie, kiwając przecząco głowami.
-Bo przysłali do nas jakiegoś nowego policjanta. No a komendant dowiedział się o tym dopiero jak ten przyszedł dzisiaj z papierami, że będzie u nas teraz pracował. No i biedak siedzi u dyżurnego a wasz szef próbuje to jakoś odkręcić ale jak mi się widzi to marne szanse ma na to. Poza tym to szkoda byłoby gdyby go nie zostawili. Taki on przystojny i młody. A no i bardzo sympatyczny.
-Pani Zosiu bo pomyślę, że wpadł pani w oko- zaśmiał się Mikołaj.
-Oj kochaniutki gdybym ja te dwadzieścia lat była młodsza...- powiedziała, puściła do mnie oczko i poszła do siebie.
-Ola jedz bo przerwa nam się zaraz skończy- powiedział Mikołaj spoglądając na zegarek.
-Ale się najadłam- westchnęłam po chwili. Nie chciało mi się wracać na patrol.
-Zbieramy się. Nie zapomnij, że jeszcze musimy wstąpić do komendanta.
-Niestety.
Stanęliśmy przed gabinetem ojca. Żadne z nas nie chciało tam iść. W pewnym momencie usłyszałam szczekanie. Odwróciłam się i zobaczyłam psa na korytarzu przed drzwiami dyżurki.
-Ten pies wydaje mi się znajomy- powiedziałam i spojrzałam na Mikołaja. Kiedy pies mnie usłyszał zaczął biec w moją stronę. Mikołaj próbował go złapać ale ten go wyminął i podbiegł do mnie, liżąc mnie po rękach.
-Max a co ty tu robisz?- byłam zdziwiona jego obecnością na komendzie. Pies stał nie odstępując mnie na krok i merdając wesoło ogonem.
-Ola skąd znasz tego psa?- zapytał się w pewnym momencie Mikołaj. Był tak samo zdziwiony całą tą sytuacją jak ja.
-To długa historia. Potem ci powiem- odparłam.
Zobaczyliśmy jak Jacek wychodzi z dyżurki z jakimś mężczyzną. Nie mogłam uwierzyć, że to on. Stałam i jak głupia patrzyłam się na niego. On po chwili również mnie spostrzegł.
-Ola? To naprawdę ty?- pytał z niedowierzaniem.
Nie wiele myśląc podbiegłam do niego i rzuciłam mu się w ramiona.
-Mati to jasne, że ja. Pytanie co ty tutaj robisz.
-Jak to co? Zostałem tu przeniesiony. Będziemy razem pracować- odpowiedział z uśmiechem.
-Super- odparłam i uśmiechnęłam się do niego.- Chodź przedstawię cię komuś.
Podeszliśmy do stojącego z niepewną miną Mikołaja.
-To mój partner Mikołaj Białach a to przyjaciel z nad morza Mateusz Wójcik- przedstawiłam sobie obu panów.
-Miło mi. Wiele o tobie słyszałem- odpowiedział Mateusz.
-Mi również- odparł a duchu pomyślał -szkoda, że ja o tobie nic nie słyszałem.
-A co tu się dzieje?- usłyszeliśmy głos komendanta.
-Poznajemy się z nowym kolegą- odparłam i puściłam oczko do Mateusza. Ojciec zauważył to. Nie skomentował tego ale dziwnie się na mnie popatrzył.
-Ola, Mikołaj do mnie- syknął przez zęby i już go nie było. Chcąc nie chcąc musieliśmy do niego iść.
-Widzę, że poznaliście już aspiranta Wójcika.
-Tak, to przyjaciel Oli- wygadał się Mikołaj. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem.
-Nie wiedziałem- odpowiedział Wysocki.
-Ja też nie- mruknął pod nosem Mikołaj ale i tak już to usłyszałam. No nie, zazdrosny jest- pomyślałam uśmiechając się pod nosem.
-Nie wiem do kogo go przydzielę ale mam prośbę. Pomoglibyście mu się tu zaaklimatyzować.
-Dobrze tato- powiedziałam- Możemy już iść?
-Jedno pytanie.
-Tak?
-To on?
-Ale co? I jaki on?- nie wiedziałam o czym mówi mój ojciec.
-No ten cały Wójcik. To on jest no wiesz...- nie wiedział jak wybrnąć bo przypomniał sobie, że Mikołaj nic nie wie.
-Nie rozumiem o co ci chodzi. Mów jaśniej tato.
-No on jest ojcem dziecka.
-Że co?- krzyknęłam- Czyś ty zwariował do reszty? Skąd ci to przyszło do głowy?
-No ta jakoś pomyślałem.
-Nie wierzę- powiedziałam zrezygnowana i wyszłam z gabinetu.
Do końca patrolu praktycznie się nie odzywałam. Mikołaj też jakoś nie tryskał humorem.
Wróciliśmy na komendę. Nasz patrol właśnie się skończył. Byłam nieziemsko zmęczona.
Miałam już wychodzić z radiowozu, kiedy zatrzymał mnie Mikołaj.
-Ola?
-Tak?
-Co cię łączy z tym całym Mateuszem?
-Porozmawiamy o tym wieczorem dobrze?
-Jak chcesz- powiedział i trzasnął drzwiami. Wszedł do budynku nie oglądając się za siebie.
-No pięknie- powiedziałam do siebie nadal siedząc w samochodzie. Tylko mi tego jeszcze dzisiaj brakowało. Wysiadłam po chwili, zamknęłam radiowóz i zobaczyłam ciemność....
Siedziałam na plaży patrząc w morze i czekając na Mateusza. Chciałam się z nim pożegnać bo dziś wracam do Wrocławia. Ten tydzień strasznie szybko zleciał. Nadal zastanawiałam się czy podjęłam słuszną decyzję odnośnie mojego związku z Mikołajem.
-Hej piesku- powiedziałam do liżącego mnie po twarzy owczarka.
-Cześć Ola- przywitał się ze mną Mateusz.
-Cześć. Cieszę się, że jednak zdążyłeś spotkać się ze mną. Nie chciałam wyjeżdżać bez pożegnania.
-Ja też się cieszę. A tak w ogóle to jak się czujesz?
-Dobrze, tylko trochę się denerwuję. Boję się tego co będzie po powrocie.
-Nie martw się. Zobaczysz, wyjaśnisz sobie wszystko z ojcem dziecka i wszystko się ułoży- powiedział i przytulił mnie.
-Żeby to było takie proste- westchnęłam.
-Dobra, koniec smutków. Chodź zawiozę cię na dworzec.
-Dzięki. Super z ciebie przyjaciel.
-Nie dziękuj tylko chodź, bo w końcu spóźnisz się na ten swój pociąg- odparł z uśmiechem.
Poszliśmy po moją walizkę a potem pojechaliśmy na dworzec.
-Zadzwoń jak dojedziesz- powiedział, gdy wsiadałam do mojego pociągu.
-Wiem, wiem. Jeszcze raz dziękuję. Za wszystko.
-Nie ma sprawy- odpowiedział.
-Musisz mnie kiedyś odwiedzić- dodałam po chwili.
-Może kiedyś, kto wie...
Kilka godzin później...
-Nareszcie w domu- powiedziałam do siebie, wchodząc do mieszkania. Zaparzyłam owocową herbatę i usiadłam wygodnie na tarasie. Nad morzem było fajnie ale stęskniłam się za swoim miastem. Podziwiając zachód słońca wspominałam pobyt w Gdańsku. Po pamiętnej kolacji Mateusz nie próbował więcej mnie pocałować. Cieszyłam się, że postanowił być tylko przyjacielem, nikim więcej. Cały ten czas praktycznie spędzaliśmy razem. Uśmiechałam się na wspomnienie o nim. Moje rozmyślania, przerwał dzwonek do drzwi. Wiedziałam, że to Mikołaj.
-Wejdź- powiedziałam wpuszczając go do mieszkania.
-Ola martwiłem się o ciebie. Tak nagle zniknęłaś i nikt nie wiedział gdzie jesteś- powiedział próbując mnie przytulić ale ja odsunęłam się od niego.
-Nie Mikołaj- odparłam i udałam się do salonu.
Siedzieliśmy w kompletnej ciszy. Żadne z nas nie chciało zacząć rozmowy.
Postanowiłam zacząć.
-Mikołaj dlaczego? Dlaczego mi to zrobiłeś?
-Ola między mną a Emilką nic nie ma. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Jeśli chodzi o pomoc przy dziewczynkach to sama się zaoferowała.
-Wiesz jak ja się poczułam? Niby jesteśmy razem a to ona ci pomagała przy córkach.
-Ola zrozum byłaś wtedy chora. Strasznie się wtedy bałem, że to coś poważniejszego. Poza tym byłaś słaba i nie powinnaś była się męczyć.
-To trzeba było ze mną porozmawiać a nie wszystko ukrywać- krzyknęłam zdenerwowana.
-Ola uspokój się. Teraz nie powinnaś się denerwować.
-Wiem. Poza tym nadal boli mnie, że pomyślałeś, że łączy mnie coś z
Jackiem. Ja zawsze byłam uczciwa w stosunku do ciebie a ty ciągle coś kręcisz. Zawsze coś się dzieje. Nasz związek wcale nie jest taki mocny jak mi się wydawało- powiedziałam smutno.
-Naprawdę żałuję, tego co wtedy powiedziałem.
-Wiem ale...
-Ale co?
-Ale za wiele razy zawiodłam się na tobie. Nie wiem czy mogę ci znowu zaufać. Potrzebuję czasu- odparłam po chwili. Bałam się jego reakcji.
-Czasu? Chcesz mnie zostawić?- pytał zdenerwowany.
-Tak, nie..sama nie wiem- westchnęłam.
-Ola nie mówisz poważnie.
-Mikołaj nie chcę się rozstawać ale musisz dać mi czas. Musisz pokazać, że ci zależy na mnie.
-Dobrze. Ale dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej, że będziemy mieli dziecko?
-Na początku nie byłam w stanie nawet o nim myśleć. Lekarze uważali, że nie utrzymam ciąży. Potem jak zagrożenie minęło to ty miałeś problem z Kamilą i nie miałeś dla mnie czasu. Miałam ci SMSa wysłać?
-Przepraszam. Wybacz, że to tak wszystko się potoczyło- powiedział Mikołaj.
-Jest jeszcze jedna sprawa. Jutro wracam do pracy.
-Jak to do pracy? Powinnaś teraz o siebie dbać a nie patrolować ulice- krzyknął mężczyzna.
-Mikołaj nie zaczynaj. Poza tym zanim wyjechałam. rozmawiałam o tym z ojcem.
-Powiedziałaś mu, że będziesz miała ze mną dziecko?
-Nie do końca. Powiedziałam mu o ciąży ale nie wyjawiłam kto jest jego ojcem. I na razie nikomu o tym nie powiemy. Najpierw mój ojciec musi oswoić się z jedną informacją. Jak już się uspokoi to wtedy mu powiem o tobie.
- Jak uważasz- mruknął tylko i wyszedł na taras. Wiedziałam, że nie popiera mojej decyzji. Ja jednak nie chciałam się spieszyć.
Miesiąc później...
-Cholera te też ciasne?- stałam przed lustrem próbując znaleźć pasujące na mnie rzeczy. Przez ten miesiąc trochę się zaokrągliłam. Z każdym dniem powoli przestawałam mieścić się w swoje ubrania.
-Ola idziesz już?- niecierpliwił się Mikołaj.- Zaraz się spóźnimy.
-To idź sam- krzyknęłam z sypialni. Siadłam na łóżku i rozpłakałam się.
-Kochanie co się dzieje?- zapytał Mikołaj siadając obok mnie.
-Nic, znowu hormony szaleją. W nic się już nie mieszczę.
-Załóż tą sukienkę, którą kupił ci ostatnio twój ojciec.
-Chyba żartujesz- roześmiałam się.- Przecież to jest wielkości namiotu.
-No racja, trochę przesadził z rozmiarem..
-Dobrze daj mi minutę- westchnęłam i wyciągnęłam z szafy legginsy i turkusową tunikę.
Przebrałam się szybko i pojechaliśmy do pracy. Nie chciałam denerwować ojca. Ostatnimi czasy ciągle się sprzeczaliśmy bo nie chciałam mu powiedzieć kto jest ojcem mojego dziecka. Z Mikołajem pogodziliśmy się ale nadal nie mieszkamy razem. Nawet doszliśmy do porozumienia w prawie Emilki.
-Olu możemy porozmawiać?- na korytarzu zaczepił mnie ojciec.
Spojrzałam na Mikołaja i tylko wzruszyłam ramionami. Poszłam za ojcem do jego gabinetu.
-Słucham cię tato, byle szybko bo zaraz służbę zaczynam.
-Nie tym tonem moja panno.
-Tato nie zaczynaj. Lepiej powiedz o co chodzi.
-Kto jest ojcem? Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?
-Znów to samo. Jak będę gotowa to ci powiem. Proszę nie naciskaj.
-Ale Ola martwię się o ciebie.
-To się nie martw. Dorosła jestem- krzyknęłam wkurzona i wyszłam trzaskając drzwiami.
Mikołaj czekał już na mnie w naszym pokoju.
-Nie pytaj- powiedziałam i poszłam przebrać się w mundur.
Wracając zauważyłam, że ojciec rozmawia Mikołajem. Byłam ciekawa czego od niego chce.
Postanowiłam go o to zapytać jak będziemy już na patrolu.
Jechaliśmy właśnie w nasz rejon, postanowiłam więc poruszyć temat mojego ojca.
-Mikołaj co chciał mój ojciec od ciebie?
-Nie chcesz wiedzieć- odparł zawstydzony.
-No mów.
-Chciał, żebym wypytał się ciebie z kim się spotykasz.
-Wygadał się o dziecku?
-Nie
-No ładnie- westchnęłam.
Dzisiejszy patrol był wyjątkowo pracowity. Najpierw dostaliśmy zgłoszenie włamania, potem kradzieży w sklepie z markową odzieżą. Nie zapominajmy o ilości nałożonych na kierowców przez nas mandatów. Istny szał.
-Mikołaj może zrobimy sobie przerwę?
-A co znowu jesteś głodna?
-Eeejj... nie bądź wredny
-No dobrze. 05 dla 00
-00 słucham?
-Jacku wpisz nas na przerwę
-Dobrze. Na razie nie macie żadnych zgłoszeń.
-To gdzie?
-Oczywiście, że do pani Zosi- odparłam z uśmiechem.
Wchodziliśmy właśnie do bufetu, kiedy na naszej drodze pojawił się komendant.
-Wysocka, Białach po przerwie widzę was u siebie.
-Dobrze panie komendancie- powiedział Mikołaj.
Usiedliśmy przy naszym ulubionym stoliku i czekaliśmy na posiłek. Oboje z Mikołajem zastanawialiśmy się co chciał od nas mój ojciec. Po chwili nadeszła nasza kochana pani Zosia.
-Witam moje gołąbeczki- uśmiechnęła się do nas.
-Pani Zosiu..- zaczął Mikołaj.
-Wiem, wiem to na razie tajemnica.
-Dziękujemy- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Pani Zosiu może wie pani co komendant taki zły chodzi?
-To wy nie wiecie?
-Nie-odpowiedzieliśmy równocześnie, kiwając przecząco głowami.
-Bo przysłali do nas jakiegoś nowego policjanta. No a komendant dowiedział się o tym dopiero jak ten przyszedł dzisiaj z papierami, że będzie u nas teraz pracował. No i biedak siedzi u dyżurnego a wasz szef próbuje to jakoś odkręcić ale jak mi się widzi to marne szanse ma na to. Poza tym to szkoda byłoby gdyby go nie zostawili. Taki on przystojny i młody. A no i bardzo sympatyczny.
-Pani Zosiu bo pomyślę, że wpadł pani w oko- zaśmiał się Mikołaj.
-Oj kochaniutki gdybym ja te dwadzieścia lat była młodsza...- powiedziała, puściła do mnie oczko i poszła do siebie.
-Ola jedz bo przerwa nam się zaraz skończy- powiedział Mikołaj spoglądając na zegarek.
-Ale się najadłam- westchnęłam po chwili. Nie chciało mi się wracać na patrol.
-Zbieramy się. Nie zapomnij, że jeszcze musimy wstąpić do komendanta.
-Niestety.
Stanęliśmy przed gabinetem ojca. Żadne z nas nie chciało tam iść. W pewnym momencie usłyszałam szczekanie. Odwróciłam się i zobaczyłam psa na korytarzu przed drzwiami dyżurki.
-Ten pies wydaje mi się znajomy- powiedziałam i spojrzałam na Mikołaja. Kiedy pies mnie usłyszał zaczął biec w moją stronę. Mikołaj próbował go złapać ale ten go wyminął i podbiegł do mnie, liżąc mnie po rękach.
-Max a co ty tu robisz?- byłam zdziwiona jego obecnością na komendzie. Pies stał nie odstępując mnie na krok i merdając wesoło ogonem.
-Ola skąd znasz tego psa?- zapytał się w pewnym momencie Mikołaj. Był tak samo zdziwiony całą tą sytuacją jak ja.
-To długa historia. Potem ci powiem- odparłam.
Zobaczyliśmy jak Jacek wychodzi z dyżurki z jakimś mężczyzną. Nie mogłam uwierzyć, że to on. Stałam i jak głupia patrzyłam się na niego. On po chwili również mnie spostrzegł.
-Ola? To naprawdę ty?- pytał z niedowierzaniem.
Nie wiele myśląc podbiegłam do niego i rzuciłam mu się w ramiona.
-Mati to jasne, że ja. Pytanie co ty tutaj robisz.
-Jak to co? Zostałem tu przeniesiony. Będziemy razem pracować- odpowiedział z uśmiechem.
-Super- odparłam i uśmiechnęłam się do niego.- Chodź przedstawię cię komuś.
Podeszliśmy do stojącego z niepewną miną Mikołaja.
-To mój partner Mikołaj Białach a to przyjaciel z nad morza Mateusz Wójcik- przedstawiłam sobie obu panów.
-Miło mi. Wiele o tobie słyszałem- odpowiedział Mateusz.
-Mi również- odparł a duchu pomyślał -szkoda, że ja o tobie nic nie słyszałem.
-A co tu się dzieje?- usłyszeliśmy głos komendanta.
-Poznajemy się z nowym kolegą- odparłam i puściłam oczko do Mateusza. Ojciec zauważył to. Nie skomentował tego ale dziwnie się na mnie popatrzył.
-Ola, Mikołaj do mnie- syknął przez zęby i już go nie było. Chcąc nie chcąc musieliśmy do niego iść.
-Widzę, że poznaliście już aspiranta Wójcika.
-Tak, to przyjaciel Oli- wygadał się Mikołaj. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem.
-Nie wiedziałem- odpowiedział Wysocki.
-Ja też nie- mruknął pod nosem Mikołaj ale i tak już to usłyszałam. No nie, zazdrosny jest- pomyślałam uśmiechając się pod nosem.
-Nie wiem do kogo go przydzielę ale mam prośbę. Pomoglibyście mu się tu zaaklimatyzować.
-Dobrze tato- powiedziałam- Możemy już iść?
-Jedno pytanie.
-Tak?
-To on?
-Ale co? I jaki on?- nie wiedziałam o czym mówi mój ojciec.
-No ten cały Wójcik. To on jest no wiesz...- nie wiedział jak wybrnąć bo przypomniał sobie, że Mikołaj nic nie wie.
-Nie rozumiem o co ci chodzi. Mów jaśniej tato.
-No on jest ojcem dziecka.
-Że co?- krzyknęłam- Czyś ty zwariował do reszty? Skąd ci to przyszło do głowy?
-No ta jakoś pomyślałem.
-Nie wierzę- powiedziałam zrezygnowana i wyszłam z gabinetu.
Do końca patrolu praktycznie się nie odzywałam. Mikołaj też jakoś nie tryskał humorem.
Wróciliśmy na komendę. Nasz patrol właśnie się skończył. Byłam nieziemsko zmęczona.
Miałam już wychodzić z radiowozu, kiedy zatrzymał mnie Mikołaj.
-Ola?
-Tak?
-Co cię łączy z tym całym Mateuszem?
-Porozmawiamy o tym wieczorem dobrze?
-Jak chcesz- powiedział i trzasnął drzwiami. Wszedł do budynku nie oglądając się za siebie.
-No pięknie- powiedziałam do siebie nadal siedząc w samochodzie. Tylko mi tego jeszcze dzisiaj brakowało. Wysiadłam po chwili, zamknęłam radiowóz i zobaczyłam ciemność....
Subskrybuj:
Posty (Atom)