Kilka dni później....
Siedziałam na plaży patrząc w morze i czekając na Mateusza. Chciałam się z nim pożegnać bo dziś wracam do Wrocławia. Ten tydzień strasznie szybko zleciał. Nadal zastanawiałam się czy podjęłam słuszną decyzję odnośnie mojego związku z Mikołajem.
-Hej piesku- powiedziałam do liżącego mnie po twarzy owczarka.
-Cześć Ola- przywitał się ze mną Mateusz.
-Cześć. Cieszę się, że jednak zdążyłeś spotkać się ze mną. Nie chciałam wyjeżdżać bez pożegnania.
-Ja też się cieszę. A tak w ogóle to jak się czujesz?
-Dobrze, tylko trochę się denerwuję. Boję się tego co będzie po powrocie.
-Nie martw się. Zobaczysz, wyjaśnisz sobie wszystko z ojcem dziecka i wszystko się ułoży- powiedział i przytulił mnie.
-Żeby to było takie proste- westchnęłam.
-Dobra, koniec smutków. Chodź zawiozę cię na dworzec.
-Dzięki. Super z ciebie przyjaciel.
-Nie dziękuj tylko chodź, bo w końcu spóźnisz się na ten swój pociąg- odparł z uśmiechem.
Poszliśmy po moją walizkę a potem pojechaliśmy na dworzec.
-Zadzwoń jak dojedziesz- powiedział, gdy wsiadałam do mojego pociągu.
-Wiem, wiem. Jeszcze raz dziękuję. Za wszystko.
-Nie ma sprawy- odpowiedział.
-Musisz mnie kiedyś odwiedzić- dodałam po chwili.
-Może kiedyś, kto wie...
Kilka godzin później...
-Nareszcie w domu- powiedziałam do siebie, wchodząc do mieszkania. Zaparzyłam owocową herbatę i usiadłam wygodnie na tarasie. Nad morzem było fajnie ale stęskniłam się za swoim miastem. Podziwiając zachód słońca wspominałam pobyt w Gdańsku. Po pamiętnej kolacji Mateusz nie próbował więcej mnie pocałować. Cieszyłam się, że postanowił być tylko przyjacielem, nikim więcej. Cały ten czas praktycznie spędzaliśmy razem. Uśmiechałam się na wspomnienie o nim. Moje rozmyślania, przerwał dzwonek do drzwi. Wiedziałam, że to Mikołaj.
-Wejdź- powiedziałam wpuszczając go do mieszkania.
-Ola martwiłem się o ciebie. Tak nagle zniknęłaś i nikt nie wiedział gdzie jesteś- powiedział próbując mnie przytulić ale ja odsunęłam się od niego.
-Nie Mikołaj- odparłam i udałam się do salonu.
Siedzieliśmy w kompletnej ciszy. Żadne z nas nie chciało zacząć rozmowy.
Postanowiłam zacząć.
-Mikołaj dlaczego? Dlaczego mi to zrobiłeś?
-Ola między mną a Emilką nic nie ma. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Jeśli chodzi o pomoc przy dziewczynkach to sama się zaoferowała.
-Wiesz jak ja się poczułam? Niby jesteśmy razem a to ona ci pomagała przy córkach.
-Ola zrozum byłaś wtedy chora. Strasznie się wtedy bałem, że to coś poważniejszego. Poza tym byłaś słaba i nie powinnaś była się męczyć.
-To trzeba było ze mną porozmawiać a nie wszystko ukrywać- krzyknęłam zdenerwowana.
-Ola uspokój się. Teraz nie powinnaś się denerwować.
-Wiem. Poza tym nadal boli mnie, że pomyślałeś, że łączy mnie coś z
Jackiem. Ja zawsze byłam uczciwa w stosunku do ciebie a ty ciągle coś kręcisz. Zawsze coś się dzieje. Nasz związek wcale nie jest taki mocny jak mi się wydawało- powiedziałam smutno.
-Naprawdę żałuję, tego co wtedy powiedziałem.
-Wiem ale...
-Ale co?
-Ale za wiele razy zawiodłam się na tobie. Nie wiem czy mogę ci znowu zaufać. Potrzebuję czasu- odparłam po chwili. Bałam się jego reakcji.
-Czasu? Chcesz mnie zostawić?- pytał zdenerwowany.
-Tak, nie..sama nie wiem- westchnęłam.
-Ola nie mówisz poważnie.
-Mikołaj nie chcę się rozstawać ale musisz dać mi czas. Musisz pokazać, że ci zależy na mnie.
-Dobrze. Ale dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej, że będziemy mieli dziecko?
-Na początku nie byłam w stanie nawet o nim myśleć. Lekarze uważali, że nie utrzymam ciąży. Potem jak zagrożenie minęło to ty miałeś problem z Kamilą i nie miałeś dla mnie czasu. Miałam ci SMSa wysłać?
-Przepraszam. Wybacz, że to tak wszystko się potoczyło- powiedział Mikołaj.
-Jest jeszcze jedna sprawa. Jutro wracam do pracy.
-Jak to do pracy? Powinnaś teraz o siebie dbać a nie patrolować ulice- krzyknął mężczyzna.
-Mikołaj nie zaczynaj. Poza tym zanim wyjechałam. rozmawiałam o tym z ojcem.
-Powiedziałaś mu, że będziesz miała ze mną dziecko?
-Nie do końca. Powiedziałam mu o ciąży ale nie wyjawiłam kto jest jego ojcem. I na razie nikomu o tym nie powiemy. Najpierw mój ojciec musi oswoić się z jedną informacją. Jak już się uspokoi to wtedy mu powiem o tobie.
- Jak uważasz- mruknął tylko i wyszedł na taras. Wiedziałam, że nie popiera mojej decyzji. Ja jednak nie chciałam się spieszyć.
Miesiąc później...
-Cholera te też ciasne?- stałam przed lustrem próbując znaleźć pasujące na mnie rzeczy. Przez ten miesiąc trochę się zaokrągliłam. Z każdym dniem powoli przestawałam mieścić się w swoje ubrania.
-Ola idziesz już?- niecierpliwił się Mikołaj.- Zaraz się spóźnimy.
-To idź sam- krzyknęłam z sypialni. Siadłam na łóżku i rozpłakałam się.
-Kochanie co się dzieje?- zapytał Mikołaj siadając obok mnie.
-Nic, znowu hormony szaleją. W nic się już nie mieszczę.
-Załóż tą sukienkę, którą kupił ci ostatnio twój ojciec.
-Chyba żartujesz- roześmiałam się.- Przecież to jest wielkości namiotu.
-No racja, trochę przesadził z rozmiarem..
-Dobrze daj mi minutę- westchnęłam i wyciągnęłam z szafy legginsy i turkusową tunikę.
Przebrałam się szybko i pojechaliśmy do pracy. Nie chciałam denerwować ojca. Ostatnimi czasy ciągle się sprzeczaliśmy bo nie chciałam mu powiedzieć kto jest ojcem mojego dziecka. Z Mikołajem pogodziliśmy się ale nadal nie mieszkamy razem. Nawet doszliśmy do porozumienia w prawie Emilki.
-Olu możemy porozmawiać?- na korytarzu zaczepił mnie ojciec.
Spojrzałam na Mikołaja i tylko wzruszyłam ramionami. Poszłam za ojcem do jego gabinetu.
-Słucham cię tato, byle szybko bo zaraz służbę zaczynam.
-Nie tym tonem moja panno.
-Tato nie zaczynaj. Lepiej powiedz o co chodzi.
-Kto jest ojcem? Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?
-Znów to samo. Jak będę gotowa to ci powiem. Proszę nie naciskaj.
-Ale Ola martwię się o ciebie.
-To się nie martw. Dorosła jestem- krzyknęłam wkurzona i wyszłam trzaskając drzwiami.
Mikołaj czekał już na mnie w naszym pokoju.
-Nie pytaj- powiedziałam i poszłam przebrać się w mundur.
Wracając zauważyłam, że ojciec rozmawia Mikołajem. Byłam ciekawa czego od niego chce.
Postanowiłam go o to zapytać jak będziemy już na patrolu.
Jechaliśmy właśnie w nasz rejon, postanowiłam więc poruszyć temat mojego ojca.
-Mikołaj co chciał mój ojciec od ciebie?
-Nie chcesz wiedzieć- odparł zawstydzony.
-No mów.
-Chciał, żebym wypytał się ciebie z kim się spotykasz.
-Wygadał się o dziecku?
-Nie
-No ładnie- westchnęłam.
Dzisiejszy patrol był wyjątkowo pracowity. Najpierw dostaliśmy zgłoszenie włamania, potem kradzieży w sklepie z markową odzieżą. Nie zapominajmy o ilości nałożonych na kierowców przez nas mandatów. Istny szał.
-Mikołaj może zrobimy sobie przerwę?
-A co znowu jesteś głodna?
-Eeejj... nie bądź wredny
-No dobrze. 05 dla 00
-00 słucham?
-Jacku wpisz nas na przerwę
-Dobrze. Na razie nie macie żadnych zgłoszeń.
-To gdzie?
-Oczywiście, że do pani Zosi- odparłam z uśmiechem.
Wchodziliśmy właśnie do bufetu, kiedy na naszej drodze pojawił się komendant.
-Wysocka, Białach po przerwie widzę was u siebie.
-Dobrze panie komendancie- powiedział Mikołaj.
Usiedliśmy przy naszym ulubionym stoliku i czekaliśmy na posiłek. Oboje z Mikołajem zastanawialiśmy się co chciał od nas mój ojciec. Po chwili nadeszła nasza kochana pani Zosia.
-Witam moje gołąbeczki- uśmiechnęła się do nas.
-Pani Zosiu..- zaczął Mikołaj.
-Wiem, wiem to na razie tajemnica.
-Dziękujemy- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Pani Zosiu może wie pani co komendant taki zły chodzi?
-To wy nie wiecie?
-Nie-odpowiedzieliśmy równocześnie, kiwając przecząco głowami.
-Bo przysłali do nas jakiegoś nowego policjanta. No a komendant dowiedział się o tym dopiero jak ten przyszedł dzisiaj z papierami, że będzie u nas teraz pracował. No i biedak siedzi u dyżurnego a wasz szef próbuje to jakoś odkręcić ale jak mi się widzi to marne szanse ma na to. Poza tym to szkoda byłoby gdyby go nie zostawili. Taki on przystojny i młody. A no i bardzo sympatyczny.
-Pani Zosiu bo pomyślę, że wpadł pani w oko- zaśmiał się Mikołaj.
-Oj kochaniutki gdybym ja te dwadzieścia lat była młodsza...- powiedziała, puściła do mnie oczko i poszła do siebie.
-Ola jedz bo przerwa nam się zaraz skończy- powiedział Mikołaj spoglądając na zegarek.
-Ale się najadłam- westchnęłam po chwili. Nie chciało mi się wracać na patrol.
-Zbieramy się. Nie zapomnij, że jeszcze musimy wstąpić do komendanta.
-Niestety.
Stanęliśmy przed gabinetem ojca. Żadne z nas nie chciało tam iść. W pewnym momencie usłyszałam szczekanie. Odwróciłam się i zobaczyłam psa na korytarzu przed drzwiami dyżurki.
-Ten pies wydaje mi się znajomy- powiedziałam i spojrzałam na Mikołaja. Kiedy pies mnie usłyszał zaczął biec w moją stronę. Mikołaj próbował go złapać ale ten go wyminął i podbiegł do mnie, liżąc mnie po rękach.
-Max a co ty tu robisz?- byłam zdziwiona jego obecnością na komendzie. Pies stał nie odstępując mnie na krok i merdając wesoło ogonem.
-Ola skąd znasz tego psa?- zapytał się w pewnym momencie Mikołaj. Był tak samo zdziwiony całą tą sytuacją jak ja.
-To długa historia. Potem ci powiem- odparłam.
Zobaczyliśmy jak Jacek wychodzi z dyżurki z jakimś mężczyzną. Nie mogłam uwierzyć, że to on. Stałam i jak głupia patrzyłam się na niego. On po chwili również mnie spostrzegł.
-Ola? To naprawdę ty?- pytał z niedowierzaniem.
Nie wiele myśląc podbiegłam do niego i rzuciłam mu się w ramiona.
-Mati to jasne, że ja. Pytanie co ty tutaj robisz.
-Jak to co? Zostałem tu przeniesiony. Będziemy razem pracować- odpowiedział z uśmiechem.
-Super- odparłam i uśmiechnęłam się do niego.- Chodź przedstawię cię komuś.
Podeszliśmy do stojącego z niepewną miną Mikołaja.
-To mój partner Mikołaj Białach a to przyjaciel z nad morza Mateusz Wójcik- przedstawiłam sobie obu panów.
-Miło mi. Wiele o tobie słyszałem- odpowiedział Mateusz.
-Mi również- odparł a duchu pomyślał -szkoda, że ja o tobie nic nie słyszałem.
-A co tu się dzieje?- usłyszeliśmy głos komendanta.
-Poznajemy się z nowym kolegą- odparłam i puściłam oczko do Mateusza. Ojciec zauważył to. Nie skomentował tego ale dziwnie się na mnie popatrzył.
-Ola, Mikołaj do mnie- syknął przez zęby i już go nie było. Chcąc nie chcąc musieliśmy do niego iść.
-Widzę, że poznaliście już aspiranta Wójcika.
-Tak, to przyjaciel Oli- wygadał się Mikołaj. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem.
-Nie wiedziałem- odpowiedział Wysocki.
-Ja też nie- mruknął pod nosem Mikołaj ale i tak już to usłyszałam. No nie, zazdrosny jest- pomyślałam uśmiechając się pod nosem.
-Nie wiem do kogo go przydzielę ale mam prośbę. Pomoglibyście mu się tu zaaklimatyzować.
-Dobrze tato- powiedziałam- Możemy już iść?
-Jedno pytanie.
-Tak?
-To on?
-Ale co? I jaki on?- nie wiedziałam o czym mówi mój ojciec.
-No ten cały Wójcik. To on jest no wiesz...- nie wiedział jak wybrnąć bo przypomniał sobie, że Mikołaj nic nie wie.
-Nie rozumiem o co ci chodzi. Mów jaśniej tato.
-No on jest ojcem dziecka.
-Że co?- krzyknęłam- Czyś ty zwariował do reszty? Skąd ci to przyszło do głowy?
-No ta jakoś pomyślałem.
-Nie wierzę- powiedziałam zrezygnowana i wyszłam z gabinetu.
Do końca patrolu praktycznie się nie odzywałam. Mikołaj też jakoś nie tryskał humorem.
Wróciliśmy na komendę. Nasz patrol właśnie się skończył. Byłam nieziemsko zmęczona.
Miałam już wychodzić z radiowozu, kiedy zatrzymał mnie Mikołaj.
-Ola?
-Tak?
-Co cię łączy z tym całym Mateuszem?
-Porozmawiamy o tym wieczorem dobrze?
-Jak chcesz- powiedział i trzasnął drzwiami. Wszedł do budynku nie oglądając się za siebie.
-No pięknie- powiedziałam do siebie nadal siedząc w samochodzie. Tylko mi tego jeszcze dzisiaj brakowało. Wysiadłam po chwili, zamknęłam radiowóz i zobaczyłam ciemność....
Zemdlała? hmm?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Paulina
Nie nie nie! Jak moglaś skończyć w takim momencie? Ciekawe co jej się stało... Mam nadzieję że nic poważnego! Bo jak coś poważnego to nie recze za siebie! Czekam na wiecje!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Paulina