Leżałam na szpitalnym łóżku nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje. Patrzyłam przez okno na idących ulicami ludzi i zastanawiałam się jak mam teraz żyć. Jakich wyborów muszę dokonać. Usłyszałam podchodzącego do mnie mężczyznę. Nawet na niego nie spojrzałam. Wiedziałam, że jak tylko to zrobię nie wytrzymam i rozpadnę się na miliony kawałków. Musisz być silna- powtarzałam sobie w myślach.
-Ola spójrz na mnie- poprosił
-Nie mogę Mikołaj. Nie dam rady.- powiedziałam i popatrzyłam na swoje drgające ze zdenerwowania ręce.
-Powiedz mi co powiedział lekarz? Widzę, że coś się dzieje- odparł i wziął moje dłonie w swoje. Poczułam ciepło i bezpieczeństwo. Nadal jednak nie byłam w stanie popatrzeć mu w oczy. Siedziałam więc zwrócona w stronę okna, czując na sobie jego wzrok.
-Mam białaczkę- powiedziałam głosem wypranym z jakichkolwiek emocji.
-Ola to nie prawda. Powiedz mi, że to jakaś pomyłka- krzyknął mężczyzna.
-Mikołaj ja...- nie byłam w stanie dokończyć zdania. Spojrzałam na Mikołaja i w jego oczach zobaczyłam strach.
-Ale to już pewne?
-Nie, dopóki nie zrobią mi biopsji.
-Kiedy..?
-Jutro.. wyniki będą za tydzień.
-Damy radę, pomogę ci przez to wszystko przejść.- powiedział zdecydowanym głosem.
-Mikołaj ale mam prośbę. Nie mów na razie o tym nikomu. Nawet mojemu ojcu.
-Ale Ola on powinien wiedzieć, że...
-Nie. Powiem mu jak dostanę wyniki.
-Ok. Nie chcę się kłócić- powiedział i usiadł obok mnie.
-Zobaczysz wszystko będzie dobrze- dodał i przytulił mnie do siebie.
Nie wytrzymałam dłużej. Rozpłakałam się wtulona w ramiona Mikołaja. W te, które zawsze dawały mi poczucie bezpieczeństwa. Płakałam, nie mogąc się uspokoić, pytając czemu to musiało spotkać właśnie mnie. Po jakimś czasie nie wiadomo kiedy usnęłam. Nie poczułam jak Mikołaj całuje mnie delikatnie w czoło i wychodzi.
Nastał nowy dzień. Poczułam, że ktoś trzyma mnie za rękę. Otworzyłam oczy uśmiechając się do...Jacka? Myślałam, że to Mikołaj przy mnie siedzi. Zdziwiona zapytałam:
-Jacek? A co ty tu robisz?
-Ola martwiłem się o ciebie. Nie dawałaś znać co z tobą, więc przyszedłem cię odwiedzić. Byłem wczoraj po dyżurze ale pielęgniarka nie chciała mnie wpuścić. Wróciłem dzisiaj jak widać- odpowiedział i uśmiechnął się do mnie.
Nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć. Od pewnego czasu czułam ,że jest zainteresowany moją osobą. Co prawda bardzo go lubiłam ale dla mnie wciąż istniał tylko Mikołaj.
-Jak się czujesz?- zapytał zmartwiony.
-Już lepiej. Jutro wypiszą mnie ze szpitala.
-Cieszę się, że wszystko jest już dobrze. Wystraszyłaś nas wczoraj swym omdleniem. Twój ojciec był u ciebie ale spałaś. Przyjdzie dzisiaj po pracy cie odwiedzić.
-Mhm...
-Jesteś piękna..
-Mhm...
-Kocham cię...
-Mhm...
-Wyjdziesz za mnie?
-Mhm...
-Ola ty mnie wcale nie słuchasz- powiedział Jacek
-Nie, no słucham cię- powiedziałam lekko zdezorientowana. Prawdą jednak było, że nie słuchałam go wcale. Zamyśliłam się będąc we własnym świecie.
-Mówisz, że tak? Mogę cię pocałować?- zapytał z cwanym uśmiechem.
-Mhm...
-Kochanie, tak się cieszę, że zgodziłaś się zostać moją żoną- powiedział i nie zważając na nic pocałował mnie.
-Jacek co ty do cholery wyprawiasz?- krzyknęłam i odepchnęłam go.
- Przecież się zgodziłaś.
- Na co?- nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Na ślub kochanie- uśmiechnął się do mnie.
-Jaki ślub? Jakie kochanie? O czym ty mówisz?
-O tym, że jednak wcale mnie nie słuchasz. Oświadczyłem się a ty się zgodziłaś- zaśmiał widząc moją minę.
-Eee..-nie wiedziałam jak z tego wybrnąć.
-Ola nie przejmuj się. To tylko takie żarty- powiedział uśmiechając się.
Wygłupialiśmy się i śmialiśmy się z naszych kiepskich żartów. Zapomniałam na chwilę o chorobie. Jacek złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
-Ola zależy mi na tobie -powiedział i zbliżył się do mnie.
-Jacek nie..- powiedziałam i chciałam go odtrącić. W tym momencie otworzyły się drzwi do sali.
- Cześć Ola...- usłyszałam Mikołaja. -Chyba w czymś przeszkodziłem. Wrócę później- powiedział i wyszedł z sali.
-Mikołaj zaczekaj- chciałam wstać i pobiec za nim.
-Ola poczekaj. Nie możesz wstawać- powiedział smutny.
-Muszę z nim porozmawiać rozumiesz?
-Ola on jest dla ciebie kimś więcej niż tylko kolegą, prawda?
-Tak Jacku. Dla mnie jest całym światem. Szkoda tylko, że ja nim dla niego nie jestem.
-Przepraszam, przepraszam że namieszałem. Poczekaj pójdę i wyjaśnię mu wszystko.
-Nie, to i tak nie ma sensu.
-Jak to?
-Jacek musimy porozmawiać ale obiecaj, że na razie nikomu nic nie powiesz.
-Dobrze ale zaczynam się powoli martwić.
-Jacku podejrzewają u mnie białaczkę i mam dzisiaj mieć robioną biopsję- powiedziałam nie patrząc na bruneta. Spuściłam wzrok na swoje dłonie.
-Matko Ola. Tak mi przykro. -powiedział zszokowany.-Zawsze możesz liczyć na mnie- dodał i przytulił mnie.
Do sali wszedł lekarz z pielęgniarką.
-Pani Olu jedziemy?
-Tak panie doktorze- westchnęłam i usiadłam na wózku.
Jacek wrócił do domu. Mikołaj niestety nie przyszedł. Tak bardzo go w tym czasie potrzebowałam a on się nie pojawił. Odwróciłam się w stronę okna i rozpłakałam się cicho, czując się tak strasznie samotna i opuszczona. Nawet ojciec nie był w stanie zapełnić tej pustki w sercu.
Kilka dni później....
Siedziałam przed gabinetem lekarskim czekając na swoją kolej. Dzisiaj miałam poznać wyniki badań. Spojrzałam na siedzącego obok bruneta.
-Dziękuję, że przyszedłeś tutaj ze mną
-Ola nie dziękuj. Wiesz, że na mnie zawsze możesz liczyć.
-Wiem Jacku.
-Ola ja wiem, że wolałabyś żeby to on dzisiaj tu z tobą był.
-To nie ma znaczenia. Wrócił do Kamili. Ja dla niego nie znaczyłam zbyt wiele. Nawet nie chciał tu ze mną być. Mógłby zrobić to dla mnie, nawet jako przyjaciel. Myślałam, że chociaż nimi jesteśmy ale najwidoczniej się pomyliłam.- odpowiedziałam smutna.
-Wiesz, ze to nie tak. Kamila przechodzi teraz trudny okres a on jej tylko pomaga.
-Pomaga czy nie totalnie mnie olał kiedy go najbardziej potrzebowałam.
-Poczekaj obiecał ci , że przyjdzie i będzie z tobą. Nie skreślaj go od razu- powiedział brunet spokojnym głosem.
Jeszcze dwie osoby i dowiem się co dalej. Starałam się nie denerwować bo przecież stres szkodzi dziecku.
-To takie trudne- powiedziałam na głos swoją myśl.
-Ale co?- zapytał mnie Jacek
-Próbować się nie denerwować. - odrzekłam opierając głowę na jego ramieniu.
-Ola..- usłyszałam wołanie. Podniosłam wzrok i zobaczyłam biegnącego w moją stronę Mikołaja.
-Myślałam, że zapomniałeś- powiedziałam do niego.
-Nigdy Olu. Nigdy nie zostawiłbym cię bez swojego wsparcia- odpowiedział i usiadł koło mnie. Serce zabiło mi mocniej, na mej twarzy pojawił się nikły uśmiech. Wtuliłam się w jego ramiona i poczułam, że co by się nie stało dam radę. Nie poddam się bez walki.
-Pani Aleksandra Wysocka- usłyszałam swoje nazwisko. Pełna obaw wstałam i ruszyłam w stronę gabinetu.
-Ola może pójdę z tobą?- zapytał mnie Mikołaj
-Nie, muszę wejść tam sama. Poczekacie na mnie?
-Nie pytaj. To oczywiste, że będziemy czekać na ciebie. Bądź dobrej myśli- powiedział i przytulił mnie ostatni raz. Gdy mnie puścił, skierowałam swoje kroki do gabinetu. Weszłam strasznie zdenerwowana. Myślałam, że za chwilę zemdleję z tego całego napięcia. Wdech i wydech- powtarzałam sobie siadając na krześle. Spojrzałam pełna obaw na lekarza.
-Jak się pani czuje pani Olu?
-Słucham?- zapytałam zdziwiona
-Chodzi o pani ciążę
-Nadal mam lekkie mdłości i zawroty głowy jak za szybko wstanę lub się schylę ale poza tym to nic się nie dzieje.Panie doktorze możemy przejść do sedna bo dłużej tej niepewności nie wytrzymam.- powiedziałam niespokojnie.
-Pani Olu z wyników badań wynika, że...
Po chwili wyszłam z gabinetu. Zobaczyłam, że obaj mężczyźni czekają na mnie. Patrzyli na mnie z troską i strachem. Czekali na wiadomość.
-Ja...- nie mogłam dokończyć. Rozpłakałam się nie dając rady przekazać im wiadomości o wynikach badań. Nie będąc w stanie nic powiedzieć podałam Mikołajowi wyniki i opis lekarza.
-O Boże Ola....
Opowiadanie super, czekam na next.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny.
Paulina