-Jakoś nie mogę zasnąć. Poza tym podziwiam widoki- odparłam. Mężczyzna podszedł bliżej i oparł się o barierkę. Spojrzał na mnie ale nic nie powiedział. Zadrżałam z zimna.
-Chodź bo się jeszcze rozchorujesz- powiedział po chwili. Zaśmiałam się i spojrzałam na niego.
-Jakbym już nie była chora- odpowiedziałam i wróciłam do podziwiania panoramy miasta.
-Ola proszę..
-Nie. - przerwałam- Nie chcę znowu tego słuchać. Idę spać- warknęłam i weszłam do mieszkania.
Jacek nic nie odpowiedział tylko odprowadził mnie wzrokiem. Wiem, że chciał dobrze. Zresztą jak wszyscy dookoła. Ojciec, przyjaciele i znajomi komendy. Wszyscy wmawiają mi, że wszystko się jakoś ułoży. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudziłam się wypoczęta. Pierwszy raz od dwóch tygodni. Od kiedy wyszłam przejęta z gabinetu lekarskiego, od dnia w którym dowiedziałam się, że to nie rak. Powinnam być szczęśliwa z tego powodu prawda? Ale nie mogę bo chociaż to nie rak to jestem jednak chora. Złe wyniki nie stają się nagle dobrymi tylko z tego powodu, że to nie białaczka. Mam anemię i to tak silnie zaawansowaną, że przetaczają mi krew. Moja ciąża jest zagrożona. Oczywiście nikomu nie powiedziałam o tym facie. Nie jestem gotowa, żeby im o tym powiedzieć. Zresztą nawet nie wiem czy jest sens skoro niedługo tego dziecka może nie być. Właśnie z tym nie mogę się pogodzić. Nie wysypiam się, zmuszam się do jedzenia, choć połowa i tak się długo nie utrzymuje w moim żołądku, nie rozmawiam z nikim. Moje zachowanie wszystkich martwi. Postanowili mnie pilnować jakbym miała zamiar zrobić coś głupiego. Wstałam i poszłam do łazienki.
-Wyglądam jak zombie- powiedziałam patrząc na odbicie w lustrze. Zapadnięta, blada twarz, fioletowe cienie pod oczami, pusty wzrok. Przestraszyłam się swojego wyglądu. Byłam tak wychudzona, że mogłam policzyć swoje żebra. Usiadłam na podłodze i zwyczajnie się rozpłakałam. Nie dawałam sobie już rady z tym wszystkim. Najpierw sytuacja z Wasylem, moje złamane serce, potem ciąża i choroba. Za dużo wrażeń jak na ta krótki okres czasu. Niecałe dwa miesiące.
-Ola wszystko w porządku?- usłyszałam Jacka.
-Tak. Za chwilę wyjdę- odparłam. Wstałam, przemyłam twarz, zrobiłam delikatny make-up, ubrałam się w za luźne ciuchy i poszłam do kuchni. Wiedziałam, że tam już na mnie czeka śniadanie, które na siłę zjem. Wezmę garść witamin i tabletek. Potem pożegnam się z Jackiem i pójdę na wizytę kontrolną do szpitala.
Tak więc jadłam kanapki z szynką i pomidorem, nie odzywając się w ogóle do siedzącego naprzeciw mężczyzny. On też nic nie mówił tylko patrzył czy wszystko zjadam.
-Przestań- powiedziałam zdenerwowana.
-Co mam przestać?
-Patrzeć jak jem. Denerwuje mnie to.
-Boję się o ciebie. Zobacz jak ty wyglądasz.
-Dzięki za komplement.- mruknęłam do niego nie zaszczycając go nawet moim spojrzeniem.
-Ola wiesz, że nie o to mi chodzi.
-Ta jasne.
-Ola..- chciał coś jeszcze powiedzieć ale przerwał mu dzwonek do drzwi. Wstał bez słowa i poszedł otworzyć.
-Cześć Mikołaj- powiedział brunet do wchodzącego mężczyzny.
-Cześć Jacku. I jak?- zapytał.
Brunet westchnął i popatrzył bezradnie na kolegę.
-Bez zmian. Nie śpi, na jedzenie patrzyła jak na wroga, nie chce z nikim rozmawiać- powiedział przybity. Naprawdę się o nią martwił.
-Boże a myślałem, że tobie się uda. Przecież jesteście razem.
-Mikołaj co ty opowiadasz? My razem?- pytał zdziwiony Jacek.
-No tak, wy. Widziałem was w szpitalu.
-Mikołaj posłuchaj. Rzeczywiście Ola mi się podoba i byłbym szczęśliwy móc spotykać się z nią ale niestety dała mi kosza. Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
-Aha- odparł Mikołaj.
-Widzę, że Jacek złożył ci już sprawozdanie- powiedziałam zła na obydwu panów. Traktowali mnie jak dziecko.
-Ola uspokój się. Po prostu nam na tobie zależy. Co się z tobą dzieje?
-Wyjdźcie oboje- krzyknęłam.
-Ola nigdzie się nie ruszymy- odparł spokojnie Mikołaj.
-Wynocha powiedziałam. Nie chcę was tutaj widzieć.- krzyczałam.
Mężczyźni byli w szoku. Jeszcze nigdy nie widzieli mnie w takim stanie. Zawsze byłam dla wszystkich uprzejma i bez potrzeby nie podnosiłam głosu. A teraz? Stałam i wrzeszczałam na nich tylko dlatego, że chcieli mi pomóc. Żaden z nich nie miał jednak zamiaru opuścić mieszkania.
- Nie? W takim razie ja wyjdę- powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi. Niestety Mikołaj nie chciał do tego dopuścić. Złapał mnie a rękę.
-Puszczaj- krzyczałam, próbując się wyrwać z jego mocnego uścisku.
-Nie, dopóki nie powiesz nam co się z tobą dzieje.- odpowiedział spokojnie. Jacek będąc nadal w szoku tylko skinął głową.
-Nie ma o czy mówić.
-Ola nie próbuj nas oszukiwać. Twoje zachowanie nie jest normalne. Masz lepsze wyniki badań. Może jeszcze trochę czeka cię leczenia ale to nie koniec świata. Powiedz mi więc, co się z tobą do cholery dzieje.
-Puść mnie, chcę wyjść- odparłam już spokojnie. Nie miałam już siły walczyć z nim.
-Ola proszę. Powiedz mi..
-Nie mogę..
-Nie możesz cy nie chcesz?- zapytał zdenerwowany. Do cierpliwych to on nie należał. Upór Oli powoli zaczynał go denerwować.
-Czy to ważne?
-Ola...- krzyknął Mikołaj. Nie wiedział sam co ma zrobić. Była dla niego kimś ważnym. Kimś, kto niepostrzeżenie włamał się do jego serca. Tak. Kochał ją, jak jeszcze nikogo innego. Nawet do Kamili nie czuł tego co do Oli. Wszystko schrzanił, kiedy nie wyjaśnił jej tego po wspólnie spędzonej nocy. Wcale nie dziwił się kobiecie, że w pewien sposób oddaliła się od niego. Był załamany kiedy powiedziała mu o podejrzeniach lekarzy. Nie wyobrażał sobie, że może jej zabraknąć. Każdy jej uśmiech sprawiał, że jego świat stawał się piękniejszy, kolorowy. Potem na szczęście okazało się, że to tylko anemia i da się ją wyleczyć. Teraz był przerażony jej stanem. Nie tylko ciała ale i ducha. Nie uśmiechała się w ogóle, była czymś załamana. Musiał dowiedzieć się czym.
-Mikołaj daj mi wreszcie spokój- krzyknęłam. Chciałam uciec jak najszybciej.
- Nie odpuszczę. Zależy mi na tobie.
-Zależy?- krzyknęłam. Coś we mnie pękło. Podeszłam i uderzyłam go w twarz.
-Tak ci zależało, że po wspólnej nocy uciekłeś, że kiedy ja leżałam załamana w szpitalu ty bawiłeś się ze swoją byłą żoną w dom? Nie było cię przy mnie kiedy najbardziej cie potrzebowałam.
-Ola to nie tak. Poza tym my naprawdę chcemy wiedzieć co się z tobą dzieje.
-Nic się nie dzieje. Po prostu za dużo tego wszystkiego zwaliło się na mnie ostatnio. Nie radzę sobie.- powiedziałam załamana i rozpłakałam się. Poczułam jak Mikołaj bierze mnie w swoje ramiona. Nie wiem dlaczego ale kiedy tak robi, czuję spokój, bezpieczeństwo i ciepło. Wracam do równowagi.
-Ola pomogę ci. Razem przez to przejdziemy. Wybacz mi proszę.
Usłyszałam, że Jacek wyszedł z mieszkania.
-Mikołaj, chcę zapomnieć....- nie dokończyłam zdania. Nie musiałam. Mikołaj wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Pocałował mnie mocno, pieszcząc moje ciało delikatnie. Patrzyłam w jego oczy i widziałam, że nie żałuje i pragnie tego samego - zapomnienia....
-Ola pomogę ci. Razem przez to przejdziemy. Wybacz mi proszę.
Usłyszałam, że Jacek wyszedł z mieszkania.
-Mikołaj, chcę zapomnieć....- nie dokończyłam zdania. Nie musiałam. Mikołaj wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Pocałował mnie mocno, pieszcząc moje ciało delikatnie. Patrzyłam w jego oczy i widziałam, że nie żałuje i pragnie tego samego - zapomnienia....
Nie wiem, jak to skomentować, po prostu powiem, że mnie baardzo zaciekawiłaś i mam nadzieję, że Ola wreszcie mu wybaczy, że on jej wszystko wyjaśni. I że powie mu o tej ciąży.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nadia
Mam nadzieję, że mu niedługo wybaczy i powie o ciąży. Mam także nadzieję, że nie poroni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Paulina
P.S. Zapraszam do mnie, we wtorek dodałam rozdział.
Hej rozdział super! Czemu Ola nie powiedziała mu że jest w ciąży? Ile zamierza z tym czekać?! Szkoda że jest chora... czemu jej tak życie psujesz? I ten Jacek... Dobrze ze z nim nie jest!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na wiecej!
Paulina
Kochani kolejne opowiadanie dodam jutro...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam