Kilka miesięcy później....
-Mikołaj, pospiesz się bo się spóźnimy- zawołam, próbując założyć buty.- Dzisiaj wybieram się na ostatnie badania przed porodem- dodałam.
-Idę, już idę- usłyszałam głos dobiegający z łazienki.
-Mikołaj chodź tu i pomóż mi założyć te buty. Sama nie dam rady- powiedziałam spoglądając na mój ogromny brzuch.
-Kochanie nie denerwuj się. Jeszcze dwa tygodnie i będziemy witać na świecie nasze pociechy.
-Nie mogę się doczekać. Popatrz na mnie, wyglądam jak wieloryb- wskazałam na mój brzuch.
-Oluś i tak mi się podobasz- odpowiedział i pomógł mi w końcu z tymi butami....
Na komendzie...
Po wizycie u lekarza, postanowiłam pójść do Mikołaja na komendę. Wchodząc do budynku zauważyłam ojca rozmawiającego z jakąś nieznaną mi policjantką. Postanowiłam do nich podejść i się przywitać.
-Dzień dobry komendancie- powiedziałam do ojca uśmiechając się .
-Cześć Oleńko a co ty tu robisz?- zapytał zdziwiony.
-Nic szczególnego. Wracam właśnie od lekarza i przyniosłam zwolnienie.- odparłam
- Nie wiem po co mi ono, skoro wszystko jest w porządku.- mruknęłam cicho.
-Ola nie możesz w tym stanie patrolować ulic.
-Wiem, że nie. Z takim brzuchem to nie złapałabym nikogo- zaśmiałam się.
-No i co powiedział Tomek?- zapytał z ciekawością.
-Hmm... powiem tak: wisicie mi Mikołajem po stówce. - powiedziałam tylko.
-Naprawdę? Nie wiesz nawet jak się cieszę- odparł szczęśliwy.
Miałam już coś odpowiedzieć, kiedy do rozmowy wtrąciła się nowa policjantka
-Przepraszam, że się wtrącam ale dlaczego pan komendant się cieszy z przegranej?
-Oluś przedstawiam ci naszą nową policjantkę panią Marzenę Wilczek.
-Miło mi Aleksandra Wysocka- przedstawiłam się.
-Wysocka?To wy jesteście jakoś spokrewnieni?- zapytała patrząc na mnie i mojego ojca.
-Pani Marzeno Ola jest moją córką i jak widzi pani również policjantką.
-Tylko teraz na zwolnieniu- dodałam. Pracujesz z Mikołajem?
-Tak. Jestem jego nową partnerką bo stara jest na chorobowym i nie wiadomo kiedy wróci- odpowiedziała, nie mając najwidoczniej pojęcia o mnie i Mikołaju.
- No taka stara to ja nie jestem- odparłam i roześmiałam się na widok jej zaskoczonej miny.
-To ty byłaś partnerką Mikołaja?
-No jak widać na razie mam przymusową przerwę.A jeśli chodzi o zakład to pół komendy założyło się co się urodzi. Mówiłam, że to będzie chłopiec i dziewczynka. I wygrałam....
-Aha- odpowiedziała krótko Marzena.
-Ola a co ty tu robisz?- usłyszałam za plecami głos mojego narzeczonego.
-Cześć, jakbyś zapomniał to wracam właśnie od lekarza.- powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
-To ja o tym wiem ale miałaś wracać prosto do domu. Co powiedział Tomek?- zapytał
-Dawaj stówę kochany- zaśmiałam się.
-Ola naprawdę?- chciał się upewnić.
-Tak kochanie, córka i syn.- odparłam
-To super. Dobrze my tu gadu gadu a do pracy trzeba iść- powiedział.
-To leć. Do zobaczenia wieczorem. Jak wrócisz to musimy uzgodnić jeszcze parę drobiazgów odnośnie wesela - odparłam i poszłam porozmawiać jeszcze z ojcem.
Na korytarzu spotkałam Krzyśka z Moniką, szli właśnie do bufetu.
-Cześć, miło was w końcu zobaczyć- powiedziałam.
-Cześć Olka ale co ty tu robisz?- zapytał zdziwiony Zapała.
-a tak przyszłam sobie w odwiedziny. Wracam właśnie od lekarza i postanowiłam wpaść na firmę.
-To fajnie, a ty jak się czujesz?- zapytała mnie Monika
-Ciężko, grubo i oj....- nie dokończyłam zdania łapiąc się a brzuch.
-Ola wszystko w porządku? Chyba nie zamierzasz jeszcze rodzić?- spytał wystraszony
Krzysiek.
-Nie to nic takiego, to tylko skurcze przepowiadające. Szczerze, nic nie mówiłam Mikołajowi ale lekarz ostrzegł mnie, że mogę urodzić już na dniach.- odparłam, masując obolałe plecy.
-Wiecie idę jeszcze do ojca a potem do domu. Jakby co to jesteśmy w kontakcie.-dodałam i poszłam do gabinetu.
-Ola coś się stało?- zapytał na mój widok ojciec.
-Nie nic, przyszłam się pożegnać. Wracam do domu bo tak naprawdę to nie mam siły już chodzić. Mógłbyś poprosić, żeby ktoś podrzucił mnie do domu. Nie mam siły wlec się autobusem a za kierownicę to ja już się nie mieszczę- dodałam z żalem.
-Olka zaraz ktoś cię podrzuci- popatrzył na mnie tym swoim zmartwionym wzrokiem i wyszedł. Pojechałam z patrolem 004, którzy mieli w okolicy interwencję. Wchodząc do domu zauważyłam list na wycieraczce. Otworzyłam drzwi i weszłam do mieszkania. Kiedy otworzyłam list, ze zdumienia i strachu wypuściłam wszystko z rąk.
-To niemożliwe- krzyknęłam na głos.
To nie może być prawda. On nie mógł wrócić. Muszę zadzwonić do Mikołaja- pomyślałam szukając w torebce telefonu. Po chwili trzęsącymi się rękami zdołałam wybrać numer do niego. Jeden sygnał, drugi... z każdym kolejnym byłam coraz bardziej zdenerwowana.
-Ola co się stało?- zapytał zdziwiony Mikołaj. Nigdy bez ważnego powodu nie dzwoniłam do niego, kiedy miał służbę.
-Mikołaj- powiedziałam połykając łzy. Proszę cię przyjedź.
-Ola ale co się dzieje? Czemu płaczesz? Zaczęło się?- wypytywał coraz bardziej spanikowany
-Nie jeszcze nie ale boję się. Kamil...- nie byłam w stanie dokończyć zdania.
-Kamil? Ale co z nim?
-On tu był. Pod naszym mieszkaniem. Zostawił mi list na wycieraczce.- zdołałam tylko tyle powiedzieć.
-Ola nie otwieraj nikomu. Zaraz do ciebie przyjadę.- wykrzyczał zdenerwowany.
Czekając na Mikołaja położyłam się w salonie na kanapie, przytuliłam się do miękkiego koca i sama nie wiem kiedy zasnęłam. Znów śnił mi się ten koszmar sprzed kilu miesięcy. Obudziłam się z krzykiem. Usłyszałam jak ktoś podchodzi do mnie. Na szczęście to był Mikołaj.
-Nie płacz skarbie. Nic ci się nie stanie.- powiedział tylko i mnie przytulił.
Nie byłam w stanie nic powiedzieć.
-Chodź pojedziemy na komendę. Nie możesz zostać teraz sama. Poza tym muszę sprawdzić jakim cudem ten człowiek zostawił ci list. Przecież powinien siedzieć zamknięty w zakładzie psychiatrycznym-dodał.
Pojechaliśmy na komendę. Tam czekał już na mnie zdenerwowany ojciec.
-Rozmawiałem z kierownikiem zakładu. Był bardzo zdziwiony pytaniem o Napierskiego. Kilka miesięcy temu pojawiła się tam policjantka z papierami, że zostaje przeniesiony do innej placówki. Obdzwoniłem wszystkie ale nikt o nim nic nie wiedział.
-Ja to możliwe?- zapytał wkurzony Mikołaj. Jakiś psychopata znów zagraża jego ukochanej.
Nagle przypomniały mi się ostatnie słowa Emilii, zanim została zaprowadzona do aresztu.
-Przeszłość do ciebie powróci- powiedziałam na głos. Obaj panowie popatrzyli na mnie pytającym wzrokiem.
-To ostatnie słowa Emilii kiedy rozmawiałyśmy po jej aresztowaniu.Nie rozumiałam wtedy o co jej chodzi - powiedziałam do nich. Nagle wszystkie elementy tej układanki zaczęły do siebie pasować.
-Mikołaj to ona pomogła uciec Kamilowi. Podejrzewam też, że to on był tym mężczyzną, który pomógł jej po tym wypadku- dodałam.
-Ola możesz mieć rację. Nie wiemy jednak gdzie szukać Napierskiego, a ty nie możesz zostać sama w domu. Na wolności jest już kilka miesięcy i nie wiadomo co do tej pory wymyślił.
-No to co teraz? Mam zamieszkać na komendzie?- zapytałam zła.
-Nie córciu ale dostaniesz ochronę. Poza tym już podałem wszystkim rysopis Napierskiego. Prędzej czy później znajdą go- powiedział do mnie ojciec.
-Dobrze ale co teraz? Mam tu czekać aż Mikołaj skończy pracę?
-Chodź, pojedziesz ze mną córciu a jak Białach skończy to odbierze cię ode mnie. Może tak być?
-Dobrze tato- odparłam i przytuliłam się do niego. Pamiętam, że od dziecka jak się czegoś bałam albo było mi smutno, to wtulałam się w jego ramiona. Dawały mi poczucie bezpieczeństwa.
Pojechaliśmy do mieszkania z ojcem. Potem wróciłam z Mikołajem do naszego domu. Byłam tak zmęczona, że usnęłam nie wiadomo kiedy. Niestety znów mi się śnił ten sam koszmar....
-Ola,kochanie nie płacz. To tylko sen- Mikołaj próbował mnie uspokoić
-Wiem- powiedziałam tylko i wtuliłam się w niego. Zasnęłam, tym razem już spokojnie...
Kilka dni później...
Nadal nie złapano Kamila. Wciąż dostaję od niego listy. Już nie boję się ich tak jak na początku. Zbierałam się właśnie na wizytę do szpitala. Tomek dzisiaj chce mnie zbadać. Martwi go cała ta sytuacja i jak ona wpływa na moją ciążę. Niestety Mikołaj nie może mi towarzyszyć, więc dzisiaj pilnuje mnie Marzena. Nawet ją lubię. Mamy wiele wspólnych tematów, no i nie podrywa Mikołaja. W oko wpadł jej natomiast Jacek, któremu ona też się podoba. Czekałyśmy właśnie przed gabinetem lekarskim, kiedy podeszła do nas jakaś starsza pani i powiedziała, że na rejestracji wybuchła jakaś awantura. Widziałam, że Marzena nie wie co ma robić.
-Idź, nic mi się nie stanie przez te 5 min. Poza tym jesteśmy w szpitalu, więc raczej Kamil tu nie przyjdzie- powiedziałam do niej.
-Jesteś pewna, że mogę cie tu zostawić?
-Ależ oczywiście- odparłam.
Marzena poszła ze starszą panią. Ja siedziałam czekając na spóźniającego się Tomka. Zaczytana w książkę, nie zauważyłam jak ktoś siada obok mnie
-Witaj Aleksandro- usłyszałam znienawidzony głos. Odwróciwszy głowę ujrzałam Kamila. To nie był ten sam człowiek co na początku. Miał wyraźny obłęd w oczach. Nie byłam w stanie się poruszyć ani nic powiedzieć. Zresztą nie wiem co mogłabym powiedzieć temu człowiekowi.
-Mówiłem ci, że to nie koniec- powiedział zdenerwowany moją obojętnością
-Daj mi spokój- krzyknęłam, próbując wstać. Wtedy poczułam nóż przy boku.
-Radzę ci się uspokoić. Tym razem nikt ci nie pomoże. Wstawaj wychodzimy- dodał
Wtedy zauważyłam idącego w moją stronę Tomka. Popatrzyłam na niego ze strachem. Domyślił co się dzieje. Niestety Kamil go zauważył. Bojąc się że ucieknę, zaciągnął mnie do pierwszego lepszego gabinetu. Nikt teraz nie wiedział co się ze mną stanie. Ja też nie...
sobota, 29 sierpnia 2015
piątek, 28 sierpnia 2015
Wiem, że to ty....
Trzy dni później...
Dziś wypisują mnie ze szpitala. Mikołaj niestety jeszcze musi zostać na parę dni. Czekałam właśnie na ojca, kiedy zauważyłam idącą korytarzem Emilię.
-Co ty tu robisz?- zapytałam wściekła.
-Jak to co, przyszłam odwiedzić Mikołaja- odpowiedziała tylko, próbując mnie minąć.
-Ja wiem, że to wszystko twoja wina. Nie myśl, że tak to zostawię. Zdobędę dowody na to, że specjalnie spowodowałaś wypadek.- powiedziałam jej, łapiąc ją za ramię. A od Mikołaja to się trzymaj z daleka- dodałam przez zęby.
-Nic mi nie udowodnisz- zaśmiała się złośliwie. Nikt ci nie wierzy, że zrobiłam to specjalnie. Zdołałam przekonać wszystkich, że to był nieszczęśliwy wypadek. Nie właź mi więc w drogę, jeśli nie chcesz się przekonać na co mnie tak naprawdę stać.
-To ty uważaj- powiedziałam wkurzona na maksa. Myślisz, że jesteś mądrzejsza ale ja się nie poddam. Nie boję się ciebie. Nie wiem jaką bajeczkę sprzedałaś ale ja ci zupełnie nie wierzę.
-Pamiętaj, że cię ostrzegałam. Radziłabym ci uważać na siebie. Przeszłość lubi powracać- odparła. Na szczęście nie weszła do sali Mikołaja. Postanowiłam sama do niego zajrzeć. Pewnie zostałabym z nim ale muszę nadal leżeć i tylko pod takim warunkiem pozwolili mi wyjść do domu.
-Kochanie miałaś już iść do domu- powiedział- Stało się coś?
-Nie, nic. Czekam na ojca, nie ma go jeszcze. Poza tym spotkałam na korytarzu Drawską.- dodałam.
-Ola miałaś się nie denerwować. Pamiętasz, że nic na razie nie możemy jej udowodnić, więc wszyscy udajemy, że wierzymy w jej bajeczkę. W między czasie Monika z Krzyśkiem szukają jej wspólnika.
-Wiem, Mikołaj ale jak ją widzę to nie panuję nad sobą. Z resztą powiedziałam jej, że jej nie wierzę i znajdę na nią dowody.
-Ola mieliśmy udawać..- zaczął mówić ale przerwałam mu
-Wy mieliście nie ja. Poza tym obie się nie lubimy, więc podejrzane by było gdybym udawała, że wszystko jest ok. Może chcesz, żebyśmy zostały najlepszymi przyjaciółkami?-zapytałam już z humorem.
-A da się?- zapytał uśmiechając się. Sam nie wierzył w to co mówi.
-Oczywiście. A śnieg spadnie w lipcu.- dodałam i roześmiałam się na samą myśl o tym.
Usłyszeliśmy jak do sali ktoś wchodzi, to był mój ojciec. Pożegnałam się więc z Mikołajem i wyszłam ze szpitala.
Tydzień później....
Minął tydzień od kiedy wyszłam ze szpitala .Z ciążą wszystko w porządku ale oczywiście nie pozwolono mi wrócić do patrolowania. Po długich namowach Tomek zgodził się ,żebym wróciła do pracy ale papierkowej. Dobre i to- pomyślałam uzupełniając kolejny raport tego dnia.Przynajmniej nie muszę zalegać na kanapie i oglądać tych wszystkich odmóżdżających programów telewizyjnych.
Spojrzałam na wiszący na ścianie zegar. Za dwie godziny kończę. Dzisiaj wypisują Mikołaja- pomyślałam, uśmiechając się do siebie. Jeśli chodzi o Emilię to niestety nadal pracuje nami. Nic konkretnego nie mamy. W sumie jeszcze nie ale to może się dzisiaj zmienić. Znalazłam świadka, który mógł coś widzieć. Umówiłam się z tą kobietą na 18:00. Zdążę akurat odebrać Mikołaja i razem pojedziemy na to spotkanie. Moje rozmyślania, przerwał ojciec:
-Ola ty jeszcze tutaj? Miałaś się oszczędzać- powiedział patrząc na mnie wilkiem.
-Tato, bo rzeczywiście wypełnianie raportów i uzupełnianie zgłoszeń to bardzo męcząca praca.
-Dobra, na dzisiaj koniec córeczko. Poza tym miałaś chyba odebrać Mikołaja ze szpitala.- powiedział, patrząc na zegarek.
-O kurcze spóźnię się- odparłam i wybiegłam z pokoju nie poświęcając mu więcej uwagi. Do szpitala przyjechałam lekko spóźniona. Mikołaj już na mnie czekał przed budynkiem
-Mikołaj przepraszam, długo czekasz?- zapytałam, witając się z nim.
-Ola niedługo. To co jedziemy do domu?
-Jedziemy, ale nie do domu- odparłam i pojechałam na umówione spotkanie. Po drodze wyjaśniłam wszystko Mikołajowi. W przeciwieństwie do mnie był raczej sceptycznie do tego nastawiony.
Zaparkowaliśmy i udaliśmy się do restauracji.
-Pani Eleonora Marcinek?- zapytałam naszego potencjalnego świadka
-Tak. -odpowiedziała
-Nazywam się Aleksandra Wysocka a to jest mój partner Mikołaj Białach. To ja dzwoniłam do pani w sprawie tego wypadku.
-A to pani. To dobrze, bo muszę coś państwu powiedzieć....
Wychodząc z restauracji uśmiechaliśmy się zadowoleni. Pani Eleonora wszystko nam opowiedziała. Wyznała, że rzeczywiście to Emilia prowadziła wtedy samochód i zamiast zwolnić przed zakrętem ona przyśpieszyła specjalnie kierując się na drzewo. Poza tym po całym tym wypadku zadzwoniła do jakiegoś mężczyzny i to on pomógł jej wyciągnąć Mikołaja z samochodu. Nie wiedziała, że pani Eleonora przypatruje się wszystkiemu z okna swojego mieszkania. Niestety nie umiała opisać dokładnie wyglądu mężczyzny.
-Mikołaj mamy ją wreszcie. Teraz nam się nie wywinie- wykrzyczałam szczęśliwa.
-Aż tak to cię cieszy?- zapytał spoglądając na mnie z uwagą.
-Nie, nie cieszy mnie to co zrobiła ale w końcu nie będzie chodziła bezkarnie.
- W sumie masz rację. Szkoda mi jej tylko. Taką dobrą była policjantką.
-Może i dobrą ale człowiekiem już nie -odparłam i pojechałam do domu...
Następnego dnia....
Właśnie trwało przesłuchanie Emilii. Prowadzili je Monika i Krzysiek.
-Mamy dowody, że specjalnie spowodowałaś wypadek, i wyciągnęłaś Mikołaja z samochodu, żeby nie można było ustalić, że to ty prowadziłaś tamtego dnia. Ponadto podałaś mu dużą dawkę środków nasennych.
-Gówno prawda, nic na mnie nie macie- powiedziała pewna siebie.
-Otóż mamy- powiedziała spokojnie Monika. Tu są zeznania świadka, niejakiej pani
Eleonory Marcinek, która widziała cały ten wypadek i co się po tym stało.
W tym momencie Emilia uświadomiła sobie, że wszystko się wydało. Zbladła a do oczu napłynęły jej łzy.
-Ja chciałam tylko, żeby Mikołaj był ze mną. Nie mogłam patrzeć ja marnuje się przy tej małej niedoświadczonej gówniarze.
-Kim był mężczyzna, który ci pomagał?- zapytał Krzysiek
-Nic więcej wam nie powiem.
-Wiesz, ze pogarszasz swoją i tak nieciekawą sytuację.- odparła Monika.
- Nic mnie to nie obchodzi. Chcę tylko porozmawiać Mikołajem i tą jego suką. - powiedziała wściekła.
-Możesz sobie chcieć. Nie jesteśmy od spełniania twoich zachcianek- dodała Monika i kazała wyprowadzić ją do aresztu.
Nie mogłam tak tego zostawić. Musiałam się dowiedzieć, kim był ten mężczyzna.
-Poczekajcie- powiedziałam do Zapały i Kownackiej.
-Chcę z nią porozmawiać. Bez świadków- dodałam.
- Ola ale czy to dobry pomysł?- zapytał zaniepokojony Mikołaj. Wiesz, że nie powinnaś się denerwować. Nic dobrego z tego nie wyniknie.
-Ale ja muszę, inaczej nie będę mogła spać spokojnie.
-No dobrze- zgodziła się Monika. Ale tylko 5 min. Jakby coś się działo to krzycz. Będziemy czekać za drzwiami- usłyszałam.
Weszłam do pokoju przesłuchań i spojrzałam z litością na Emilię.
-Co tak patrzysz?- zapytała ze złością.
-Żal mi ciebie. Popatrz jak skończyłaś. Nie masz Mikołaja, przyjaciół, pracy a nawet wolności. Dlaczego to zrobiłaś?
- Kocham Mikołaja ale on wolał ciebie. Nie mogłam patrzeć na was, takich szczęśliwych. Nie chciałam go skrzywdzić. Chciałam tylko wylądować z nim w łóżku a ty miałaś się o tym dowiedzieć. Wtedy miałabym wolną drogę. Tego dnia wszystko zaplanowałam, wtedy on przyznał, że zamierza ci się oświadczyć. Nawet gdy był nieprzytomny to wołał twoje imię. Wkurzyłam się, wpadłam w jakiś szał i widząc ten zakręt i drzewo postanowiłam nas zabić. Jak tylko się ocknęłam to pożałowałam tego. Zadzwoniłam po "Niego" i on mi pomógł przenieść Mikołaja.
-Kim jest "ON"? -zapytałam zdenerwowana
-Nie. Tego ci nie powiem. Pamiętaj tylko, że przeszłość powróci do ciebie i na zawsze was rozdzieli- odparła i zaśmiała się. Mając dość tej całej rozmowy, wyszłam. Ciągle słyszałam w swojej głowie jej śmiech...
-Nie myśl o niej -powiedział Mikołaj, kładąc mnie na łóżku i powoli całując.
-W tym momencie to ja w ogóle nie myślę - zaśmiałam się i zaczęłam ściągać z Mikołaja ubrania....
Dziś wypisują mnie ze szpitala. Mikołaj niestety jeszcze musi zostać na parę dni. Czekałam właśnie na ojca, kiedy zauważyłam idącą korytarzem Emilię.
-Co ty tu robisz?- zapytałam wściekła.
-Jak to co, przyszłam odwiedzić Mikołaja- odpowiedziała tylko, próbując mnie minąć.
-Ja wiem, że to wszystko twoja wina. Nie myśl, że tak to zostawię. Zdobędę dowody na to, że specjalnie spowodowałaś wypadek.- powiedziałam jej, łapiąc ją za ramię. A od Mikołaja to się trzymaj z daleka- dodałam przez zęby.
-Nic mi nie udowodnisz- zaśmiała się złośliwie. Nikt ci nie wierzy, że zrobiłam to specjalnie. Zdołałam przekonać wszystkich, że to był nieszczęśliwy wypadek. Nie właź mi więc w drogę, jeśli nie chcesz się przekonać na co mnie tak naprawdę stać.
-To ty uważaj- powiedziałam wkurzona na maksa. Myślisz, że jesteś mądrzejsza ale ja się nie poddam. Nie boję się ciebie. Nie wiem jaką bajeczkę sprzedałaś ale ja ci zupełnie nie wierzę.
-Pamiętaj, że cię ostrzegałam. Radziłabym ci uważać na siebie. Przeszłość lubi powracać- odparła. Na szczęście nie weszła do sali Mikołaja. Postanowiłam sama do niego zajrzeć. Pewnie zostałabym z nim ale muszę nadal leżeć i tylko pod takim warunkiem pozwolili mi wyjść do domu.
-Kochanie miałaś już iść do domu- powiedział- Stało się coś?
-Nie, nic. Czekam na ojca, nie ma go jeszcze. Poza tym spotkałam na korytarzu Drawską.- dodałam.
-Ola miałaś się nie denerwować. Pamiętasz, że nic na razie nie możemy jej udowodnić, więc wszyscy udajemy, że wierzymy w jej bajeczkę. W między czasie Monika z Krzyśkiem szukają jej wspólnika.
-Wiem, Mikołaj ale jak ją widzę to nie panuję nad sobą. Z resztą powiedziałam jej, że jej nie wierzę i znajdę na nią dowody.
-Ola mieliśmy udawać..- zaczął mówić ale przerwałam mu
-Wy mieliście nie ja. Poza tym obie się nie lubimy, więc podejrzane by było gdybym udawała, że wszystko jest ok. Może chcesz, żebyśmy zostały najlepszymi przyjaciółkami?-zapytałam już z humorem.
-A da się?- zapytał uśmiechając się. Sam nie wierzył w to co mówi.
-Oczywiście. A śnieg spadnie w lipcu.- dodałam i roześmiałam się na samą myśl o tym.
Usłyszeliśmy jak do sali ktoś wchodzi, to był mój ojciec. Pożegnałam się więc z Mikołajem i wyszłam ze szpitala.
Tydzień później....
Minął tydzień od kiedy wyszłam ze szpitala .Z ciążą wszystko w porządku ale oczywiście nie pozwolono mi wrócić do patrolowania. Po długich namowach Tomek zgodził się ,żebym wróciła do pracy ale papierkowej. Dobre i to- pomyślałam uzupełniając kolejny raport tego dnia.Przynajmniej nie muszę zalegać na kanapie i oglądać tych wszystkich odmóżdżających programów telewizyjnych.
Spojrzałam na wiszący na ścianie zegar. Za dwie godziny kończę. Dzisiaj wypisują Mikołaja- pomyślałam, uśmiechając się do siebie. Jeśli chodzi o Emilię to niestety nadal pracuje nami. Nic konkretnego nie mamy. W sumie jeszcze nie ale to może się dzisiaj zmienić. Znalazłam świadka, który mógł coś widzieć. Umówiłam się z tą kobietą na 18:00. Zdążę akurat odebrać Mikołaja i razem pojedziemy na to spotkanie. Moje rozmyślania, przerwał ojciec:
-Ola ty jeszcze tutaj? Miałaś się oszczędzać- powiedział patrząc na mnie wilkiem.
-Tato, bo rzeczywiście wypełnianie raportów i uzupełnianie zgłoszeń to bardzo męcząca praca.
-Dobra, na dzisiaj koniec córeczko. Poza tym miałaś chyba odebrać Mikołaja ze szpitala.- powiedział, patrząc na zegarek.
-O kurcze spóźnię się- odparłam i wybiegłam z pokoju nie poświęcając mu więcej uwagi. Do szpitala przyjechałam lekko spóźniona. Mikołaj już na mnie czekał przed budynkiem
-Mikołaj przepraszam, długo czekasz?- zapytałam, witając się z nim.
-Ola niedługo. To co jedziemy do domu?
-Jedziemy, ale nie do domu- odparłam i pojechałam na umówione spotkanie. Po drodze wyjaśniłam wszystko Mikołajowi. W przeciwieństwie do mnie był raczej sceptycznie do tego nastawiony.
Zaparkowaliśmy i udaliśmy się do restauracji.
-Pani Eleonora Marcinek?- zapytałam naszego potencjalnego świadka
-Tak. -odpowiedziała
-Nazywam się Aleksandra Wysocka a to jest mój partner Mikołaj Białach. To ja dzwoniłam do pani w sprawie tego wypadku.
-A to pani. To dobrze, bo muszę coś państwu powiedzieć....
Wychodząc z restauracji uśmiechaliśmy się zadowoleni. Pani Eleonora wszystko nam opowiedziała. Wyznała, że rzeczywiście to Emilia prowadziła wtedy samochód i zamiast zwolnić przed zakrętem ona przyśpieszyła specjalnie kierując się na drzewo. Poza tym po całym tym wypadku zadzwoniła do jakiegoś mężczyzny i to on pomógł jej wyciągnąć Mikołaja z samochodu. Nie wiedziała, że pani Eleonora przypatruje się wszystkiemu z okna swojego mieszkania. Niestety nie umiała opisać dokładnie wyglądu mężczyzny.
-Mikołaj mamy ją wreszcie. Teraz nam się nie wywinie- wykrzyczałam szczęśliwa.
-Aż tak to cię cieszy?- zapytał spoglądając na mnie z uwagą.
-Nie, nie cieszy mnie to co zrobiła ale w końcu nie będzie chodziła bezkarnie.
- W sumie masz rację. Szkoda mi jej tylko. Taką dobrą była policjantką.
-Może i dobrą ale człowiekiem już nie -odparłam i pojechałam do domu...
Następnego dnia....
Właśnie trwało przesłuchanie Emilii. Prowadzili je Monika i Krzysiek.
-Mamy dowody, że specjalnie spowodowałaś wypadek, i wyciągnęłaś Mikołaja z samochodu, żeby nie można było ustalić, że to ty prowadziłaś tamtego dnia. Ponadto podałaś mu dużą dawkę środków nasennych.
-Gówno prawda, nic na mnie nie macie- powiedziała pewna siebie.
-Otóż mamy- powiedziała spokojnie Monika. Tu są zeznania świadka, niejakiej pani
Eleonory Marcinek, która widziała cały ten wypadek i co się po tym stało.
W tym momencie Emilia uświadomiła sobie, że wszystko się wydało. Zbladła a do oczu napłynęły jej łzy.
-Ja chciałam tylko, żeby Mikołaj był ze mną. Nie mogłam patrzeć ja marnuje się przy tej małej niedoświadczonej gówniarze.
-Kim był mężczyzna, który ci pomagał?- zapytał Krzysiek
-Nic więcej wam nie powiem.
-Wiesz, ze pogarszasz swoją i tak nieciekawą sytuację.- odparła Monika.
- Nic mnie to nie obchodzi. Chcę tylko porozmawiać Mikołajem i tą jego suką. - powiedziała wściekła.
-Możesz sobie chcieć. Nie jesteśmy od spełniania twoich zachcianek- dodała Monika i kazała wyprowadzić ją do aresztu.
Nie mogłam tak tego zostawić. Musiałam się dowiedzieć, kim był ten mężczyzna.
-Poczekajcie- powiedziałam do Zapały i Kownackiej.
-Chcę z nią porozmawiać. Bez świadków- dodałam.
- Ola ale czy to dobry pomysł?- zapytał zaniepokojony Mikołaj. Wiesz, że nie powinnaś się denerwować. Nic dobrego z tego nie wyniknie.
-Ale ja muszę, inaczej nie będę mogła spać spokojnie.
-No dobrze- zgodziła się Monika. Ale tylko 5 min. Jakby coś się działo to krzycz. Będziemy czekać za drzwiami- usłyszałam.
Weszłam do pokoju przesłuchań i spojrzałam z litością na Emilię.
-Co tak patrzysz?- zapytała ze złością.
-Żal mi ciebie. Popatrz jak skończyłaś. Nie masz Mikołaja, przyjaciół, pracy a nawet wolności. Dlaczego to zrobiłaś?
- Kocham Mikołaja ale on wolał ciebie. Nie mogłam patrzeć na was, takich szczęśliwych. Nie chciałam go skrzywdzić. Chciałam tylko wylądować z nim w łóżku a ty miałaś się o tym dowiedzieć. Wtedy miałabym wolną drogę. Tego dnia wszystko zaplanowałam, wtedy on przyznał, że zamierza ci się oświadczyć. Nawet gdy był nieprzytomny to wołał twoje imię. Wkurzyłam się, wpadłam w jakiś szał i widząc ten zakręt i drzewo postanowiłam nas zabić. Jak tylko się ocknęłam to pożałowałam tego. Zadzwoniłam po "Niego" i on mi pomógł przenieść Mikołaja.
-Kim jest "ON"? -zapytałam zdenerwowana
-Nie. Tego ci nie powiem. Pamiętaj tylko, że przeszłość powróci do ciebie i na zawsze was rozdzieli- odparła i zaśmiała się. Mając dość tej całej rozmowy, wyszłam. Ciągle słyszałam w swojej głowie jej śmiech...
-Nie myśl o niej -powiedział Mikołaj, kładąc mnie na łóżku i powoli całując.
-W tym momencie to ja w ogóle nie myślę - zaśmiałam się i zaczęłam ściągać z Mikołaja ubrania....
czwartek, 27 sierpnia 2015
Walka o życie....
-Tomek proszę powiedz, że wszystko jest w porządku- powiedziałam i rozpłakałam się.
-Oluś przykro mi ale.....
-Straciłam dzieci? To chciałeś powiedzieć?- przerwałam mu, nie dopuszczając go do głosu.
-Ola uspokój się. Z dziećmi jest już dobrze. Chciałem ci powiedzieć, że jest mi przykro ale na razie musisz zostać na obserwacji i prawdopodobnie do końca ciąży będziesz już na zwolnieniu i nie wrócisz do pracy. To za duże obciążenie dla organizmu, tym bardziej że spodziewasz się bliźniaków.
-Och Tomku a ja już się bałam, że...- nie byłam w stanie nic więcej powiedzieć.
-Nie przejmuj się. Mikołaj wyjdzie z tego. Ty za to musisz teraz myśleć o tych małych istotkach. Przede wszystkim uspokój się. Nerwy tu nic nie pomogą, wręcz przeciwnie pogarszają twój stan.- powiedział.
-Kiedy mogę zajrzeć do Mikołaja?- spytałam.
-Myślę, że za dwie do trzech godzin, podane ci leki zaczną działać, więc za tyle pielęgniarka zawiezie cię do Mikołaja. Jednak tylko na góra 10 min. Nadal musisz leżeć. Przynajmniej jeszcze przez dwa dni.
-Dobrze będę grzeczną pacjentką.- odparłam ze słabym uśmiechem.
Po wyjściu Tomka leżałam, myśląc tylko o tym co z Mikołajem. Starałam się opanować ze względu na dzieci ale ciężko jakoś mi to szło. Usłyszałam, że ktoś wchodzi do mojej sali. Odwróciłam się i zobaczyłam Monikę z Krzyśkiem.
-Hej, co macie takie grobowe miny?- zapytałam.- Coś z Mikołajem? Czy on...?- nie mogłam dokończyć zdania.
-Nie, Ola nic się nie zmieniło. Nadal jest nieprzytomny ale lekarze są dobrej myśli.- odpowiedziała szybko Monika.
-To o co chodzi? Widzę, że coś jest na rzeczy.- odparłam trochę już spokojniejsza.
-Chodzi o to, że w badaniach krwi u Mikołaja znaleziono duże ilości środka nasennego.
-Ale przecież on nigdy czegoś takiego nie brał- powiedziałam zdziwiona.
-Właśnie. My też podejrzewamy, że ktoś mu to musiał wcześniej podać. Tylko nie bardzo wiemy kto.
-Ja chyba się domyślam. To Emilia musiała mu coś dosypać dzisiaj na patrolu.- powiedziałam. Dowodów nie mam. To tylko moje przypuszczenia-dodałam.
-Ola ale że Emilia?- zapytała zdziwiona Monika.
-Monika ona mnie nienawidzi za to, że jestem z Mikołajem.
-Dobrze postaramy się to sprawdzić. My idziemy a ty odpoczywaj sobie. Jak coś się zmieni z Mikołajem to daj nam znać.- odparł Krzysiek i razem Moniką wyszli.
Trzy godziny później....
Wreszcie mogłam pójść do Mikołaja. Pielęgniarka zawiozła mnie tam na wózku. Wjeżdżając do jego pokoju zobaczyłam go, był jedynym pacjentem na sali. Leżał nieprzytomny, blady, popodpinany pod jakieś nieznane mi kable i aparaturę. Nie wytrzymałam. Rozpłakałam się i podeszłam, do niego, ku niezadowoleniu pielęgniarki.
-Ale nie wolno pani wstawać pani Aleksandro- zaoponowała, więc wróciłam na wózek. Podjechałam nim najbliżej jak się dało. Złapałam Mikołaja za rękę i zaczęłam do niego mówić, nie zwracając uwagi na to czy ktoś jeszcze mnie słyszy.
-Mikołaj kochanie, proszę obudź się. Musisz żyć słyszysz? Kocham cię, nawet nie wiesz jak bardzo. Nie potrafię już bez ciebie funkcjonować. Jesteś moim światłem w nocy, kompasem, który mnie prowadzi, żebym się nie zgubiła. Jesteś moją opoką i ostoją. Przy tobie mogę wszystko a nie muszę nic. Pamiętasz jak się poznaliśmy?- mówiłam do niego dalej. Ty byłeś doświadczonym policjantem a ja młodziakiem, który dopiero zaczyna. Pocieszałeś mnie kiedy sobie nie radziłam na pierwszym patrolu albo po kolejnych kłótniach z ojcem. Mówiłeś, że trochę czasu i nauczę się, że mam to coś co pomoże mi być dobrą policjantką. Wierzyłeś we mnie i zawsze przy mnie byłeś. To dzięki tobie tak szybko doszłam do siebie po porwaniu przez Kamila i tylko z miłości do ciebie walczyłam i nie poddawałam się. Nasza miłość tyle już przeszła. Raz było gorzej, raz lepiej ale zawsze wierzyliśmy w nas. Teraz trzymając cię za rękę proszę o jedno: walcz Mikołaj. Nie poddawaj się. Masz dla kogo żyć. Masz kochające córki, które martwią się o ciebie, mnie i nasze dzieci, które nie mogą wychowywać się bez ciebie. Nie dam sobie rady bez ciebie rozumiesz?- dodałam zrozpaczona obojętnością jego ciała na to co mówię. -Musisz żyć, mieliśmy tyle planów nadziei i marzeń. Nie możesz teraz ze wszystkiego zrezygnować. Nie wolno ci się poddawać.Kocham cię - powiedziałam i pocałowałam go w policzek, kompletnie się już rozklejając. Pielęgniarka zawiozła mnie z powrotem do mojej sali. Byłam tak przygnębiona, że nie zauważyłam, że ktoś jeszcze mnie słucha. Pielęgniarki patrzyły na mnie ze łzami w oczach...
Mijały sekundy, minuty, godziny....Myślałam tylko o Mikołaju. Czekałam na jakiekolwiek wiadomości o nim. Dobre czy złe, byleby były jakieś. Był u mnie ojciec, Krzysiek i Monika a nawet Jacek. Każde z nich próbowało przebić się przez skorupę, którą się otoczyłam, żeby nie czuć bólu na myśl, że Mikołaj może umrzeć. Wiem, że martwili się moim zachowaniem. Nie odzywałam się do nikogo, jadłam, spałam i leżałam. Nie zapłakałam ani razu. Ciągle tylko pytałam czy Mikołaj się obudził. Słysząc negatywną odpowiedź odwracałam się i zasypiałam niespokojnym snem, rzucając się na szpitalnym łóżku. Starałam się myśleć pozytywnie ale jakoś nie mogłam się na to zdobyć.
Po kolejnej, bezskutecznej próbie zaśnięcia leżałam i głaskałam się po lekko zaokrąglonym brzuchu. Zastanawiałam się co będzie dalej. Gdyby nie ten wypadek... Właśnie wypadek- pomyślałam nagle wyrywając się z tej obojętności na wszystko. Usiadłam, sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do Moniki.
-Ola coś się stało?- zapytała zdziwiona moim telefonem.
-Nie nic się nie zmieniło. Mam do ciebie pytanie odnośnie wypadku.
-Na razie nic nie mamy Ola- powiedziała smutna. Emilia do niczego się nie przyznaje. Mówi tylko,że poprosiła Mikołaja, żeby ją podwiózł do domu. Właśnie wtedy Mikołaj stracił panowanie nad kierownicą i uderzyli w drzewo.
Wtedy przypomniałam sobie wizytę u Mikołaja. Jego sine ślady na klatce piersiowej biegły z prawej do lewej a nie odwrotnie, wiec to nie on był kierowcą.
-Monika- powiedziałam po chwili. Przyjedź jak najszybciej do szpitala. Tylko nic z Krzyśkiem nie mówcie nikomu. Mam dowody, że to Emilia stoi za tym wypadkiem.
-Ok. Będziemy z Krzyśkiem jak najszybciej.
Po dwudziestu minutach byli...Gdy weszli na salę powitałam ich z uśmiechem. Stanęli zszokowani. Moje zachowanie zmieniło się o 180 stopni.
-Ola chciałaś z nami porozmawiać o wypadku- zaczęła delikatnie Monika, jakby bała się, że się znów załamię.
-Idźcie do Mikołaja i przypatrzcie się mu dobrze. Ślady na jego ciele wskazują, że był on pasażerem a nie kierowcą w tym wypadku. Porozmawiajcie też z lekarzem i załogą karetki, która go przywiozła. Mogę się założyć, że jak po niego przyjechali to leżał na ziemi. Emilia musiała go wyciągnąć z samochodu, żeby nikt nie podejrzewał, że to ona prowadziła i że uderzyła w to drzewo specjalnie.- wyrzuciłam z siebie szybko.
Widząc ich zszokowane miny roześmiałam się na głos. Pewnie pomyśleli, że zwariowałam. Nadal martwiłam się o Mikołaja ale teraz miałam cel. Musiałam dowiedzieć się co się naprawdę tam stało i dlaczego. Po godzinie moi przyjaciele wrócili. Widziałam po ich minie, ze coś się stało.
- Ola miałaś rację. Lekarz potwierdził, że Mikołaj był pasażerem.
-Ale to nie tego powodu macie takie miny. O co chodzi?
-Ola-powiedziała do mnie Monika, przysiadając się i trzymając mnie za rękę.- Chodzi o Mikołaja.
-Monika mów, co z Mikołajem?
-Ola, Mikołaj....
- Mikołaj co? No powiedz
-Mikołaj się obudził- powiedziała i uśmiechnęła się do mnie.
Nie wiele myśląc wstałam i pobiegłam do niego. Nie zwracałam uwagi na krzyczącą pielęgniarkę i biegnącą za mną parę znajomych policjantów. Liczył się tylko Mikołaj. Wpadłam do jego sali, nie zważając na nic i stanęłam nad jego łóżkiem.
-Ola co ty tu robisz?- zapytał zdziwiony moim wyglądem Mikołaj
-Nic kochanie, wakacje all inclusive w szpitalu- powiedziałam uśmiechając się do niego. -Nie rób mi więcej takich rzeczy- dodałam już poważniej.
-Kochanie ale co się stało? Coś z dziećmi?- zapytał zaniepokojony.
-Nie martw się. Teraz będzie już tylko dobrze- uspokoiłam go i pocałowałam w usta.
-A to za co?
-Za nic. Za to, że wróciłeś.
-Nie mogłem nie wrócić po takiej przemowie jaką mi strzeliłaś- powiedział z zadowoleniem.
-Wszystko słyszałeś?
-Tak pamiętam wszystko co mówiłaś.- odpowiedział. Też chciałbym ci coś powiedzieć. Ola kochanie nigdy w życiu nie czułem się tak cudownie, jak wtedy gdy powiedziałaś, że mnie kochasz. Umierałem, kiedy zostałaś porwana a ja nie byłem w stanie ci pomóc. Twoja obecność dodaje mi skrzydeł. Dzięki tobie czuje, że życie jest piękne. Dajesz mi po prostu szczęście. - powiedział
W tym momencie usłyszałam jak ktoś wchodzi do sali. Zobaczyłam Monikę niosącą ogromny bukiet kwiatów.
-Ale co to jest?- spytałam ją wskazując na bukiet.
Nic nie odpowiedziała tylko uśmiechnęła się do mnie. Podała bukiet Mikołajowi. Usłyszałam jak ktoś włączył radio. Leciała moja ulubiona piosenka o miłości.
-Ola, kochanie czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?- usłyszałam Mikołaja wręczającego mi kwiaty. Wyciągnął czerwone aksamitne pudełeczko, otworzył je. Zobaczyłam najpiękniejszy pierścionek jaki tylko mogłam sobie wymarzyć.
-Wybacz, że nie klęknę ale mam nadzieję, że zrozumiesz- zaśmiał się odrobinę zdenerwowany.
Wszyscy patrzyli na mnie czekając na moją odpowiedź. Po raz pierwszy zabrakło mi słów.
- Mikołaj kocham cię i oczywiście, że zostanę twoją żoną- powiedziałam uśmiechając się i płacząc jednocześnie ze szczęścia. Mikołaj włożył mi pierścionek na palec i pocałował w usta. Wszyscy zaczęli nam składać gratulacje. Po chwili wszyscy sobie poszli.
-Ale skąd go masz?- zapytałam, patrząc w oczy ukochanego.
-Ola, ja po wizycie u Tomka planowałem zabrać cię do naszej ulubionej restauracji i się oświadczyć ale niestety wypadek mi przeszkodził.- odparł.
-A co do wypadku. Mikołaj brałeś jakieś leki nasenne?
-Nie a czemu pytasz?- zapytał zdziwiony
-Bo w twojej krwi znaleźli duże ilości jakiegoś środka nasennego.
-Nic z tego nie rozumiem. Ostatnią rzecz jaką pamiętam, to było jak Emilka poprosiła mnie, żebym ją podwiózł do domu. Zaprosiła mnie wtedy do siebie ale powiedziałem jej o wizycie u lekarza i że planuję ci się oświadczyć. Dalej nie wiem co się stało- dodał zmartwiony.
-Nie martw się-powiedziałam. Rozwiążemy tę zagadkę- dodałam z uśmiechem patrząc na pierścionek na palcu.
Nie zauważyliśmy ukrytej postaci, obserwującej nas z nienawiścią....
Wszystko pięknie ? Niekoniecznie...
Następnego dnia.....
Zbierałam się już do pracy kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. To był Mikołaj. Niechętnie wpuściłam go do mieszkania. Byłam jeszcze obrażona na niego za tę wczorajszą akcję u ojca.
-Ola możemy porozmawiać?- zapytał zdenerwowany.
-O czym? Ma to sens? Leć do mojego ojca i z nim porozmawiaj. Ja przecież się w tym wszystkim nie liczę- powiedziałam a do oczu znów napłynęły mi łzy.
-Ola to nie tak. My po prostu martwimy się o ciebie.
-Martwić się a próbować żyć za mnie to dwie różne sprawy. Wiesz jak kocham swoją pracę i nie lubię siedzieć bezczynnie. . Wyobrażasz sobie jak się czuję? Wiem, że jestem w ciąży. Pamiętam o tym ale jak mówią ciąża to nie choroba. To ja zadecyduję kiedy mam zrezygnować. Jeśli nie będę czuła się na siłach albo coś niedobrego będzie z moją ciążą to wtedy dam sobie spokój z patrolowaniem ulic - powiedziałam.
-Chyba nie mam wyjścia jak tylko to zaakceptować. Kochanie tylko uważaj na siebie. Na prawdę boję się, że coś ci się stanie. -powiedział smutny.
-Mikołaj przestań wreszcie gadać. Pocałowałbyś mnie lepiej- odparłam i uśmiechnęłam się do niego.
Mikołajowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Szybko podszedł do mnie, złapał mnie za ramiona i mocno pocałował. Nagle poczułam jak bierze mnie na ręce.
-Mikołaj co ty robisz?- zapytałam śmiejąc się. Cieszyłam się, że się pogodziliśmy.
-Nic, zupełnie nic- odpowiedział i zaniósł mnie do sypialni, położył na łóżko i zaczął rozbierać.
-Mikołaj spóźnimy się do pracy- krzyknęłam tylko nie będąc w stanie teraz myśleć.
-Mamy pozwolenie od twojego ojca. Chyba głupio mu było, że pokłóciliśmy się przez te jego genialne pomysły. Nic nie odpowiedziałam tylko zaczęłam ściągać koszulkę Mikołajowi i..... wiadomo co się działo. Później zaczęliśmy się szybko zbierać. Najszybciej jak się dało dojechaliśmy na komendę. Przebraliśmy się w mundury. Mikołaj poszedł do radiowozu, ja natomiast poszłam do ojca. Pomimo tego, że często dokucza mi jego nadopiekuńczość, kocham go i nie potrafię się na niego długo gniewać.
-Olka? To ty jeszcze nie na patrolu?- zapytał zdziwiony.
-Tato, możemy porozmawiać?
-Ależ oczywiście córciu. Przepraszam, za wczoraj. Powinienem najpierw z tobą o wszystkim porozmawiać a nie decydować za ciebie. Ciężko mi się przyzwyczaić do tego, że jesteś dorosłą kobietą a niedługo zostaniesz matką.
-Tato kocham cię i nie chcę się tobą kłócić ale nie jestem dzieckiem i to ja będę decydować. Co najwyżej możesz wyrazić swoje zdanie. To tyle w tym temacie -powiedziałam. A teraz uciekam bo Mikołaj czeka- dodałam i poszłam na służbę.
Dzisiejszy dzień był w miarę spokojny. Zgłoszeń nie było, na ulicach cisza. Czasem tylko jakiś kierowca dostał od nas mandat albo upomnienie. Po jakimś czasie wróciliśmy na komendę, zgłosiliśmy przerwę i udaliśmy się do bufetu. Jak zwykle przywitaliśmy się z naszą nieocenioną panią Zosią i przysiedliśmy się do Krzyśka i Moniki.
-O widzę, że już wszystko w porządku u was- powiedział Krzysiek widząc nas uśmiechniętych.
Monika spojrzała na nas nie rozumiejąc o co chodzi partnerowi. Mikołaj i Krzysiek roześmiali się a ja postanowiłam wyjaśnić jej wszystko. Niedługo i tak się wyda.
-Monika bo ja spotykam się z Mikołajem- powiedziałam, czekając na jej reakcję.
-Aha. A twój ojciec wie?
-Tak. Nie wiem jak ale sam się domyślił. - odparłam. Wtedy Krzysiek zaczął opowiadać o sytuacji z przed kilku tygodni, gdy przyprowadził do Oli Tośka a zastał Mikołaja.
Wszyscy śmialiśmy się z jego opowiadania.
-Dobrze, wam mówić ale mi wtedy wcale nie było do śmiechu-powiedziałam już poważniej. Poza tym chcemy wam coś powiedzieć bo i tak niedługo to się wyda.
-Co bierzecie ślub?- zapytał Krzysiek
-Nie- odparłam zdziwiona. Szczerze mówiąc nie zastanawialiśmy się nad tym z Mikołajem.
- W ciąży jestem Krzysiu. Zostaniesz przyszywanym wujkiem- dodałam i roześmiałam się, widząc jego zaskoczenie.
-To gratulacje- odparł i wyściskali nas oboje z Moniką. Zaczęliśmy się zbierać i wtedy zauważyłam, że wszystkiemu przysłuchiwała się Emilia. Patrzyła na mnie z nienawiścią. Przechodząc obok mnie usłyszałam jak mówi do mnie cicho:
-Nie ciesz się za bardzo. Zdobędę to na czym mi zależy.
Popatrzyłam na nią zaskoczona ale nic nie odpowiedziałam tylko poszłam z Mikołajem do radiowozu.
-Ola co się stało? -zapytał mnie zdziwiony. Myślałam wciąż o tym co usłyszałam od Emilii.
-Nie nic. Zamyśliłam się tylko- odpowiedziałam i udałam się na patrol....
Kilka dni później, piątek....
-Mikołaj pamiętasz, że dzisiaj idziemy na wizytę do Tomka?- zapytałam przeciągając się w łóżku
-Pamiętam, pamiętam.
-To pamiętaj. Spotkamy się o 18:00 u niego.
-Tak skarbie. Muszę lecieć a ty odpoczywaj.- odparł Mikołaj, pocałował mnie na pożegnanie i wyszedł. Miałam dzisiaj wolny dzień, postanowiłam więc po wylegiwać się trochę a potem pójść na zakupy. Powoli moje ubrania zaczynają robić się ciasne. Niestety nie mogłam odpocząć. Cały czas byłam jakaś niespokojna. Miałam jakieś nieokreślone przeczucie, że coś się dzisiaj złego wydarzy.
-Ola popadasz w paranoję- powiedziałam sama do siebie i postanowiłam, że na zakupy wyjdę wcześniej. Zaszalałam na tych zakupach, oj zaszalałam- pomyślałam trzy godziny później, wchodząc do mieszkania obładowana torbami. Zrobiłam obiad, trochę poczytałam, trochę pooglądałam tv. Pełny relaks. O 17:00 zebrałam się i wyszłam. Do lekarza miałam nie daleko. Tomek mieszkał na sąsiednim osiedlu. Będąc pod jego gabinetem czekałam na Mikołaja. Powinien już za chwilę być. Czekałam i czekałam a jego wciąż nie było. Powoli zaczynałam się martwić.
-Ola idziesz?- usłyszałam za plecami głos Tomka.
-Idę- westchnęłam i poszłam sama na badania.
-Ola co się dzieje?- spytał Tomek ,widząc że się czymś martwię.
-Mikołaj miał dzisiaj tu ze mną być ale nie przyszedł. Nie odbiera telefonu -powiedziałam.
No dobrze ale powiedz mi jak wyniki?- dodałam.
-Ola szczerze to nie są zadowalające. Musisz więcej odpoczywać i mniej się denerwować. Zapiszę ci witaminy. Powinnaś też więcej jeść bo masz sporą niedowagę.
-Muszę zrezygnować z pracy?
-Nie aż tak źle nie jest ale jeśli twoje wyniki się nie poprawią to będę cię musiał wysłać do szpitala. Dla swojego więc dobra odpuść sobie troszkę i zacznij dbać o siebie. Przyjdź do mnie na wizytę za tydzień. Masz, niech Mikołaj sobie obejrzy w domu- powiedział do mnie podając mi płytę z nagranym badaniem USG.
-No to do następnego piątku- odparłam i pożegnałam się z nim.
Wracałam do domu z jednej strony wściekła, że Mikołaj nie przyszedł,z drugiej zmartwiona myślą, że mogło coś mu się stać. Cały czas wydzwaniałam i z każdą chwilą czułam coraz większy niepokój. Postanowiłam w końcu zadzwonić do ojca.
-Tato, Mikołaj ma jeszcze służbę?- zapytałam
-Oluś już dawno skończyli z Drawską. Wyszli razem gdzieś po 17:00. A jak tam moje wnuki?- spytał
- A dobrze tato, rosną i jak na razie z nami wszystko jest dobrze- odparłam. Wiedziałam, że trochę nagięłam prawdę ale nie chciałam go martwić.
- Dobrze tato muszę kończyć. Widzimy się jutro. Pa- powiedziałam i szybko się rozłączyłam.
-Mikołaj gdzie ty się podziewasz?- zastanawiałam się.
Nagle usłyszałam, że ktoś dobija się do moich drzwi.
-Krzysiek co ty tu robisz?- zapytałam zdziwiona widokiem kolegi.
-Ola, jak tylko się dowiedziałem o wszystkim to przyjechałem do ciebie. Nie martw się Mikołaj wyjdzie z tego- odpowiedział mi. Popatrzyłam na niego niczego nie rozumiejąc.
-Krzysiek o czym ty mówisz? Co jest z Mikołajem? -pytałam coraz bardziej zdenerwowana
-Ola ty nic nie wiesz? Mikołaj i Emilia mieli wypadek. Emilce nic się poważnego nie stało ale Mikołaj jest właśnie operowany- usłyszałam. Nagle poczułam bolesny skurcz.
-Ałł...- krzyknęłam i złapałam się za brzuch.
-Ola co się dzieje?- zawołał wystraszony mężczyzna.
-Moje dzieci...- jęknęłam i zemdlałam.
Dwie godziny później...
Obudziłam się w szpitalu. Leżałam podpięta do jakiejś aparatury i nie wiedziałam co się dzieje. Zobaczyłam, że nie jestem sama. Siedział przy mnie Krzysiek.
-Ola ale ty mi stracha napędziłaś- powiedział do mnie- Poczekaj pójdę po lekarza- dodał. Chciał wyjść ale złapałam go za rękę
-Najpierw powiedz mi co z Mikołajem.
-Ola nie denerwuj się. Jest już po operacji. Lekarze mówią, że jego stan jest nadal ciężki ale stabilny. Ta doba będzie decydująca. Zobaczysz wyzdrowieje. Mikołaj to silny chłop. Teraz pomyśl o sobie. Powinnaś się uspokoić bo nerwy nic ci nie pomogą. Pozwól, że teraz pójdę po tego lekarza- powiedział i wyszedł. Za chwilę zobaczyłam jak do sali wchodzi Tomek. Miał bardzo poważną minę. Do oczu napłynęły mi łzy.
-Tomek proszę powiedz, że wszystko jest w porządku- powiedziałam i rozpłakałam się.
-Oluś przykro mi ale.....
wtorek, 25 sierpnia 2015
Omdlenie, Emilia i pomysły Wysockiego
Mój "wspaniały" dzień zaczął się od tego, że zaspałam. Później okazało się, że wody w kranie nie ma a na dodatek zgubiłam gdzieś klucze do samochodu. Mikołaja niestety nie było. Nocował dzisiaj u córek bo Kamila pojechała gdzieś z ojcem swojego dziecka. Koszmar po prostu- pomyślałam wybiegając z mieszkania. Oczywiście zjeść też już nie zdążyłam...
Dobiegając z lekką zadyszką (nie ta kondycja już) zobaczyłam jak właśnie odjeżdża mój autobus.
-No pięknie- krzyknęłam wściekła i zastanawiałam się co mam teraz z tym fantem począć.
Postanowiłam zadzwonić do ojca i poprosić go o pomoc. Niestety jak na złość nie odbierał telefonu.
Zadzwoniłam więc po taksówkę ale i tak wiedziałam, że się spóźnię. Cała drogę poganiałam kierowcę, zerkając co chwilę na zegarek i modląc się żeby te minuty płynęły wolniej. Złudna nadzieja- pomyślałam, wpadając na komendę 5 min. spóźniona. Wbiegając zdyszana do pokoju złapałam szybko mundur i pobiegłam do łazienki. Wychodząc natknęłam się na niezadowolonego ojca. Oczywiście nie obyło się bez opieprzu. Po prostu cudownie. Myślałam, że nic gorszego zdarzyć się dzisiaj już nie może. Oh.. jakże się myliłam...
Weszłam do pokoju żeby zobaczyć z kim mam dzisiaj patrol i o zgrozo zobaczyłam...Emilię.
-O nie..-wyrwało mi się. Ups...
-Cześć Emilia. Dzisiaj pracujemy razem? -zapytałam, żeby się upewnić. Miałam nadzieję że to jakaś pomyłka.
-Tak. Mnie też to zbytnio nie cieszy- powiedziała widząc moją kwaśną minę.
-Trudno. Zbierajmy się- odparłam i wyszłam do radiowozu...
Pojechałyśmy patrolować ulice, na razie nie było żadnych wezwań.Jak zwykle rozmowa się nie kleiła. Wolałabym mieć patrol z Krzyśkiem albo Moniką. Z nimi się przyjaźniłam...
Krępującą ciszę przerwał dyżurny:
-00 dla 05
-05 zgłaszam się- odpowiedziała Emilia
-Mamy zgłoszenie awantury w szpitalu na Reymonta 47
-Dobrze, przyjęłam- powiedziała i pojechała w stronę szpitala.
Gdy dojechałyśmy okazało się że dwóch panów zaczęło szarpać się i kłócić o dziecko. Każdy z nich twierdził, że to on jest ojcem. Niestety matka owego dziecka nie chciała z nami na ten temat rozmawiać. Upomnieliśmy panów i nałożyliśmy na nich mandat za zakłócanie spokoju. Panowie opuścili szpital. Przynajmniej na jakiś czas.
Wychodząc, z budynku natknęłam się na mojego znajomego lekarza, który prowadzi moją ciąże.
-Cześć Olka. Mam nadzieję, że ty tu tylko służbowo i nic się niepokojącego nie dzieje?-zapytał
-Nie, wszystko w porządku.-odparłam i uśmiechnęłam się.
-To cieszę się. Widzimy się w piątek na wizycie kontrolnej. Pamiętasz prawda?
-Tak, Tomku pamiętam- odparłam.
-A Mikołaj też przyjdzie? Mam dla niego te bilety na mecz.
-Jak mu powiem, że się o niego pytałeś to na pewno przyjdzie- zaśmiałam się. Przecież kibicujecie tej samej drużynie. Poza tym, od tygodnia o niczym innym nie mówi.
-Dobrze Tomeczku ja muszę już iść, bo muszę wracać na patrol-dodałam gdy obaczyłam machającą do mnie Emilię.
Miałyśmy jeszcze dwa wezwania. Jednym było uszkodzenie mienia. Sąsiad sąsiadowi zarysował samochód. Sprawa szybko się wyjaśniła dzięki monitoringowi na parkingu. Natomiast drugie wezwanie miałyśmy do agresywnego ojca, który się awanturował i próbował pobić nastoletnią córkę. Tego niestety musiałyśmy zabrać do aresztu, tym bardziej że i do nas się rzucał. Wróciłyśmy na komendę, napisałyśmy raporty. Zapytałam Emilię czy możemy zrobić sobie przerwę. Czułam, że muszę chwilę odpocząć i wreszcie coś zjeść bo była już 12:00 a ja nie zdążyłam nic przełknąć. Na moje nieszczęście, kiedy miałyśmy już zgłosić przerwę dostałyśmy wezwanie do kradzieży w centrum handlowym. Wsiadłyśmy do radiowozu i szybko ruszyłyśmy do znanej galerii. Nie miałyśmy z tą sprawą problemów ponieważ ochroniarze zdołali ująć naszego złodzieja zanim uciekł. Wracając na komendę z podejrzanym poczułam, że robi mi się słabo. Wytrzymasz, dasz radę- powtarzałam sobie w kółko. Niestety wchodząc do budynku nie wytrzymałam i zemdlałam.
Odzyskawszy przytomność zobaczyłam, że leżę na kanapie a nade mną stoi zmartwiony ojciec.
-Mikołaj zaraz tu będzie- powiedział.
-Leż, nie wstawaj- dodał, widząc że próbuję się podnieść.
-Tato nic mi nie będzie- odpowiedziałam słabym głosem i powoli usiadłam.
Chciałam jeszcze coś dodać ale właśnie wtedy drzwi się otworzyły i wszedł zmartwiony Mikołaj.
-Ola, kochanie nic ci się nie stało? Dobrze się już czujesz?Boli cię coś?- zaczął zadawać mi pytania nie czekając właściwie na odpowiedź.
-Wszystko jest w porządku. Po prostu zakręciło mi się w głowie bo nic jeszcze dzisiaj nie zdążyłam zjeść- odparłam.
-Ola musisz teraz o siebie dbać- powiedzieli jednocześnie obaj panowie.
-Chodź, pójdziemy do pani Zosi- odparł Mikołaj i pomógł mi wstać.
-Przyjdźcie później do mojego gabinetu- powiedział Wysocki i spojrzał dziwnym wzrokiem na Mikołaja.
-Co wy knujecie?- zapytałam podejrzliwie.
-Potem o tym porozmawiamy. Teraz musisz coś zjeść.
-A co z pracą. Muszę wrócić na patrol.
-Nie ma mowy, żebyś wróciła dzisiaj do pracy. Zresztą to już jest załatwione.-powiedział i skierował mnie w stronę bufetu.
Oczywiście, gdy przyszliśmy na miejsce pani Zosia już o wszystkim wiedziała. Pokiwała tylko karcąco głową w moją stronę i przyniosła mi duży talerz pierogów.
-Przecież ja tyle nie zjem.
-Zjedz ile będziesz mogła- usłyszałam tylko. Spojrzałam na Mikołaja i panią Zosię. Wpatrywali się we mnie jakby bali się, że ucieknę.
-Możecie się tak we mnie nie wpatrywać. To jest denerwujące.- powiedziałam i zabrałam się za jedzenie. Mmm... ale pyszne -pomyślałam. Kiedy już zjadłam, postanowiliśmy pójść do mojego ojca.
-Mikołaj co jest?- zapytałam go widząc, że jest zdenerwowany.
-Nic a co ma być?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Coś mi tu kręcisz- powiedziałam spoglądając podejrzliwie.
-Tylko się nie denerwuj- usłyszałam wchodząc do ojca do gabinetu.
-Usiądźcie- powiedział do nas mój ojciec. Cała ta sytuacja była dla mnie mocno podejrzana.
-O czym chciałeś z nami rozmawiać?-zapytałam wprost.
-Ola o tobie.
-O mnie?
-Od jutra idziesz na zwolnienie lekarskie aż do rozwiązania.
-Ja się chyba przesłyszałam- odpowiedziałam zdenerwowana.
-Nie. Jesteś w ciąży a to nie jest bezpieczna praca. Jeżeli chcesz pracować to tylko za biurkiem. Uzgodniliśmy z Mikołajem, że tak będzie najlepiej.
-Aaa... uzgodniliście sobie to razem tak? Za moimi plecami?- zapytałam już totalnie wściekła.
-Ola uspokój się. To tylko parę miesięcy- powiedział Mikołaj.
-Parę miesięcy?- krzyknęłam. Mam kur** siedzieć w domu jeszcze prawie sześć i pół miesiąca bo wy macie takie widzimisię?
Myślałam, że mnie coś trafi. Nagle przypomniałam sobie o wczorajszej sytuacji z Emilią.
-Kiedy to zdążyliście uzgodnić?- zapytałam spokojnym na pozór głosem.
-Rozmawiałem z Mikołajem o tym przez telefon, jak leżałaś nieprzytomna- powiedział Wysocki.
-A kiedy ty wpadłeś na ten "cudowny" pomysł?- zapytałam i popatrzyłam się na niego z powagą. Nie było mi wcale do śmiechu.
-Kilka dni temu, kiedy zacząłem podejrzewać że jesteś w ciąży.
-Aha. A mogę wiedzieć kto będzie w takim razie teraz partnerem Mikołaja?
-Drawska- usłyszałam.
-Po moim trupie- krzyknęłam. Teraz już wiem co chciała mi wczoraj powiedzieć. Rozmawiałeś z nią o tym, zanim zapytałeś mnie o zgodę. Jeszcze wciągnąłeś w to Mikołaja. Nie mam zamiaru kur** rezygnować z pracy albo siadać za biurkiem bo wy akurat tak sobie postanowiliście. Pójdę dzisiaj do lekarza i przyniosę ci to cholerne zaświadczenie, że mogę pracować w terenie. Jutro przyjdę normalnie na służbę. Nie zamierzam was w ogóle słuchać- wykrzyczałam zdenerwowana.
-Ola proszę uspokój się. My nie chcieliśmy....-zaczął mówić Mikołaj ale mu przerwałam.
-Chcieliście Mikołaj. Wiedziałam, że ojciec może coś kombinować ale że ty? Myślałam, że na ciebie mogę liczyć. Najwidoczniej pomyliłam się. Zamiast porozmawiać ze mną woleliście załatwiać wszystko za moimi plecami. - powiedziałam załamanym głosem. Po moim policzku spłynęła samotna łza. Widziałam, że zrobiło i m się głupio.
-Nie odzywajcie się teraz do mnie i nie chcę dzisiaj żadnego z was już widzieć- powiedziałam, gdy Mikołaj próbował się do mnie odezwać.
-Krzysiek z Moniką mnie podrzucą do domu- dodałam i wyszłam, cicho zamykając za sobą drzwi.
Poszłam do nich i poprosiłam, żeby zawieźli mnie do domu. Wychodząc z budynku spotkaliśmy zadowoloną Emilię...
-Jeszcze nie wygrałaś- pomyślałam i wsiadłam do samochodu....
poniedziałek, 24 sierpnia 2015
Bójka, ciąża i komendant...
....i zobaczył nas Mikołaj.Podszedł do Jacka powiedział mu:
-Odwal się od niej- i przyłożył mu w twarz. Jacek nie chcąc być mu dłużny próbował sobie oddać. Panowie zaczęli się szarpać w ogóle nie zważając na Olę.
Zła na nich za pokaz tego testosteronu oraz ich zachowanie godne pożałowania chciała ich ominąć i wejść do mieszkania. Niestety zajęci sobą mężczyźni nie zauważyli jej i popchnęli ją.Ola straciła równowagę i upadła. W tym momencie doszło do panów co zrobili.
-Ola nic ci się nie stało?- wykrzyczeli jednocześnie podbiegając do oszołomionej dziewczyny.
-Banda idiotów, kretyni i cholera wie jak was jeszcze nazwać- mruczałam pod nosem próbując się podnieść.
-Nie głupki, na szczęście nic mi się nie stało- krzyknęłam tylko.
-Ola ja nie chciałem.Przepraszam- powiedział skruszony Jacek.
-Przepraszasz ją za pocałunek, czy za to, że przez ciebie upadła?- zapytał wściekły Mikołaj
- Nie twoja sprawa. Poza tym to co ty tu robisz?- odparł Jacek
-Nie twój kur** interes- zaklął Mikołaj. Znów zaczęli się szarpać.
Postanowiłam przerwać ten cały cyrk. Zdenerwowana chciałam wyrzucić ich z mieszania ale poczułam mdłości i pobiegłam do łazienki. Nie wiem czy ze mną jest coś nie tak ale w moim przypadku powinnam to nazywać nie porannymi a wieczornymi mdłościami- pomyślałam, kiedy zwróciłam już całą kolację z restauracji. Właściwie po co było ją jeść, skoro i tak długo się nie utrzymała- rozmyślałam, podchodząc do tych dwóch kretynów.
-Jak się nie uspokoicie to zadzwonię po ojca i każę mu tu przyjechać- powiedziałam. Blefowałam ale chyba nie kapnęli się bo natychmiast od siebie odskoczyli.
-Siadać i nic nie mówić- rozkazałam władczym tonem. Jak małe dzieci- dodałam
Panowie zdziwieni moim zachowaniem, grzecznie usiedli jak najdalej od siebie.
-Jacek, do cholery co ci przyszło do głowy, żeby mnie pocałować?- zapytałam rozemocjonowana.
-Ola ja nie umiem ci na to odpowiedzieć. To był impuls. Podczas kolacji tak fajnie nam się rozmawiało a ty tak pięknie dzisiaj wyglądałaś, że nie potrafiłem się powstrzymać. Ola ty mi się od dłuższego czasu podobasz, nawet pomimo twojej obecnej sytuacji chciałbym się dalej z tobą spotykać. - powiedział i popatrzył na mnie z nadzieją.
Mikołaj chciał coś powiedzieć ale zobaczywszy mój lodowaty wzrok, nic się nie odezwał.
-Jacku ale nie mogę się z tobą spotykać. Jestem z Mikołajem i kocham go. Poza tym, wiesz, że teraz to muszę myśleć o czymś ważniejszym. Proszę cię nie mów na razie nikomu o mnie i Mikołaju. Muszę sama najpierw porozmawiać z moim ojcem. A teraz czy mógłbyś zostawić nas samych bo muszę poważnie porozmawiać z Mikołajem.- powiedziałam.
Jacek pożegnał się z nami i przeprosił Mikołaja.
Chwilę później...
-Mikołaj czyś ty kompletnie oszalał?- zapytałam go. Musiałeś go uderzyć? -dodałam
-Ola a co miałem zrobić gdy otwieram drzwi, patrzę a tu jakiś facet dobiera się do mojej kobiety.
-Sama bym sobie poradziła. Poza tym jest ważniejsza rzecz, o której musimy porozmawiać.
-Tak? Kochanie co się dzieje?- zapytał zaniepokojony
-Poczekaj na mnie chwilę- powiedziałam i poszłam po torebkę.
-Usiądź koło mnie proszę- dodałam. Mikołaj zaniepokojony moim poważnym głosem, usiadł i czekał aż powiem mu ci się dzieje. Wyciągnęłam, znaną mi już kartkę i podałam ją Mikołajowi. Bałam się jak zareaguje na tak nieoczekiwaną wiadomość.
-Powiesz coś?- zapytałam po chwili patrząc na Mikołaja.
-Ola ty naprawdę jesteś w ciąży? Będę znów ojcem?- zapytał się głupio.
-Nie, kur**, niepokalane poczęcie- odpowiedziałam tylko.
-Mam rozumieć, że się nie cieszysz? -zapytałam załamana
-Ola kochanie, oczywiście że się cieszę. W szoku tylko jestem, ale naprawdę się cieszę- powiedział i pocałował mnie a mnie ciężar z serca spadł....
Następnego dnia...
Właśnie przyjechaliśmy na komendę. Zastanawiałam się jak powiedzieć o wszystkim ojcu.
Postanowiłam, że zaproszę go do mnie na kolację. W końcu komenda to nie miejsce na takie rozmowy. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Ojciec był bardzo zaskoczony tym zaproszeniem ale ucieszył się. Idąc do Mikołaja przywitałam się z Jackiem.Panowie się pogodzili, więc na razie jest sielankowo. Znając jednak moje szczęście, to nie długo- pomyślałam spotykając na korytarzu Emilię.
Nadal niestety nie potrafiłyśmy się dogadać i zaprzyjaźnić. Ja byłam zazdrosna o jej spotkania z Mikołajem po pracy a ona o moje patrole z nim.
-Cześ Emilia- powiedziałam do niej
-O cześć Ola- odparła- Coś marnie dzisiaj wyglądasz. Zaczynam martwić się o ciebie- powiedziała z fałszywym uśmieszkiem na twarzy.
-Ta jasne- odpowiedziałam jej. -Słyszałam, że nie masz partnera na patrole?- zapytałam. Wiedziałam, że to ją wkurzy, bo jako jedyna nie miała żadnego partnera na stałe.
-Już niedługo- powiedziała tylko, uśmiechnęła się wyższością i poszła w drugą stronę.
Nie wiedząc co mam o tym myśleć dotarłam wreszcie do Mikołaja i udaliśmy się na patrol.
Pierwsze pół dnia pracy było niesamowicie nudne. Żadnych zgłoszeń a i na ulicach wyjątkowo spokojnie.
-Mikołaj zgłośmy przerwę. Głodna jestem.- powiedziałam do siedzącego obok partnera.
-Ola, ty wiecznie jesteś głodna- zaśmiał się mężczyzna.
-No wiesz, teraz to ja muszę jeść za dwoje- powiedziałam udając oburzenie.
-Chyba za troje kochanie- poprawił mnie Mikołaj.
Zgłosiliśmy przerwę i pojechaliśmy na naszą stołówkę. Przywitaliśmy się oczywiście z panią Zosią. -Dzień dobry pani Zosiu- powiedzieliśmy jednocześnie.
-A witam was kochani. Olu jak się czujesz?- zapytała mnie
-Ja? A dlaczego pani pyta?- zapytałam zdziwiona
-No w twoim stanie.- powiedziała i uśmiechnęła się na widok mojej zaskoczonej miny.
-Ale skąd...?
-Skąd wiem? - przerwała mi. Widzę, kochaniutka. Ja może stara jestem ale nie ślepa. Mikołaj gratulacje. Jak widzę, ojcu to jeszcze nie powiedzieliście- dodała szybko widząc nadchodzącego komendanta.
- Pani Zosiu przed panią to nic się nie ukryje- zaśmiał się Mikołaj.
-Ano nic kochaniutki. A teraz siadajcie. Zaraz przyniosę wam wasze zamówienie.- odpowiedziała i poszła do kuchni.
Po skończonej przerwie szczęśliwy los się od nas odwrócił. Nagle jakby miasto przebudziło się do życia. Mieliśmy zgłoszenia dwóch kradzieży, bójki w parku i kłótnię małżeńską. Wróciliśmy do domu zmęczeni a tu jeszcze mój ojciec za dwie godziny ma być. Poszłam się jakoś ogarnąć, żeby wyglądem nie straszyć. Widząc swoje odbicie w lustrze wiedziałam, że Emilia ma rację. Wyglądałam na chorą. Podobno kobiety promienieją w ciąży. Mnie to chyba nie dotyczy- pomyślałam i poszłam pomóc Mikołajowi. Kończyłam narywać do stołu kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Zdenerwowana poszłam otworzyć.
-Cześć tato- powiedziałam do niego i zaprosiłam go do środka.
-Cześć córciu. Co takiego ważnego chciałaś mi powiedzieć? I co robi tu Mikołaj?- zapytał, widząc wychodzącego z kuchni mężczyznę.
-Tato bo ja i Mikołaj spotykamy się- odpowiedziałam patrząc i czekając na jego wybuch...
Nic się jednak takiego nie stało. Ojciec uśmiechnął się i powiedział:
-Zastanawiałem się jak długo będziecie próbowali to jeszcze ukrywać.
-Tato to ty wiedziałeś? Ale jak...?- zapytałam zaskoczona.
-Kochanie nie na darmo jestem komendantem. Widzę więcej niż wam się zdaje. Myślałaś, ze uwierzę w bajeczkę, że Mikołaj niby pomaga ci przy Tośku? Ślepy nie jestem. Poza tym im bardziej próbowaliście zachowywać się przy mnie zwyczajnie tym bardziej przekonywałem się co do tego, że próbujecie coś ukryć i oszukać staruszka.
Nic się nie odezwałam natomiast Mikołaj wybuchł śmiechem.
-Szefie przed panem nic się nie ukryje.
-Ano nic. Podejrzewam, że chciałaś mi również powiedzieć o ciąży- dodał. Tym razem zaskoczył również Mikołaja.
-Szefie ale skąd pan o tym wie?- zapytał zdziwiony.
-Olu pamiętam jak twoja mama była z tobą w ciąży. Na początku też tak się czuła. Była ciągle zmęczona, zdenerwowana, blada. Pamiętam też, że na mdłości pomagała jej herbata z dodatkiem imbiru- odpowiedział.
-Och tato, dziękuję ci -powiedziałam i przytuliłam się do niego.
Wieczór upłyną w miłej atmosferze. Ojciec zaakceptował Mikołaja na mojego partnera. Oczywiście nie odbyło się bez rozmowy w stylu "Tylko jej nie skrzywdź i dbaj o nią i moje wnuki".
Kładąc się do łóżka nawet nie podejrzewałam, co mnie spota następnego dnia....
Tajemnica Oli, kolacja z Jackiem....
-Proszę nie pytaj- odpowiedziałam ocierając łzy.
-A właściwie co ty tu robisz?- zapytałam go jeszcze raz.
-Uwierzysz mi jak powiem ci, że tędy tylko przechodziłem i jak cię zauważyłem, to postanowiłem podejść?- spytał
-Hmm... nie bardzo- odparłam
-No dobrze. Postanowiłem zaprosić cię na kawę i spacer korzystając z tego, że mamy dzisiaj wolne- powiedział i rzucił w moją stronę olśniewający uśmiech.
-Ale to chyba nieodpowiedni moment- dodał już poważnie.
-Niby masz rację ale tutaj za rogiem parzą dobrą kawę, jeśli twoja propozycja jest nadal aktualna- powiedziałam do niego.
-Muszę oderwać się na chwilę od tego wszystkiego- dodałam już spokojniejsza.
-No to chodźmy- usłyszałam i skierowaliśmy się do pobliskiej restauracji.
W restauracji...
-Mmm... rzeczywiście pyszna- usłyszałam od siedzącego naprzeciw mężczyzny.
-Przecież mówiłam, że dają tu świetną kawę- odparłam i uśmiechnęłam się.
-Ola, wiem, że nie chcesz o tym mówić ale...
- Nie ma żadnego ale- przerwałam mu- Jacek proszę cię nie mów nic nikomu. Na razie nikt się nie może o tym dowiedzieć, a w szczególności mój ojciec.- dodałam.
-Ale długo tego nie ukryjesz- odparł.
- Wiem, nie musisz mi o tym przypominać- powiedziałam ze złością.
-Przepraszam cię ale muszę już iść- dodałam i wybiegłam z restauracji, nie oglądając się za siebie.
Nie chciałam o tym mówić. Zbyt wiele wydarzyło się ostatnio w moim życiu. Kiedy już powoli wracało do normalności, znów musiało coś się stać. Znowu w moją egzystencję wdarł się chaos.
Wróciłam szybko do domu. Muszę koniecznie porozmawiać z Mikołajem- pomyślałam. Kiedy weszłam do mieszkania, ku mojemu ogromnemu, niebywałemu zdumieniu, nie zastałam go. Zszokowana jego nieobecnością ( no bo jak on mógł nie poczekać na mnie) postanowiłam nie dzwonić i strzeliłam fochy. Nie to nie- pomyślałam idąc do kuchni wściekła, wciąż sypiąc epitetami na cały męski ród. Zaglądając do pustej lodówki ( tak to jest jak się zapomina o zrobieniu zakupów), usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Patrzę i nie wierzę... To Mikołaj wszedł do mieszkania obładowany siatami z prowiantem... Z miejsca całe te fochy przeszły, złość minęła a ja z anielskim uśmiechem przytuliłam się do niego i mocno go pocałowałam....
-A to za co?- zapytał zdziwiony Mikołaj
-Za nic kochanie, za nic- powiedziałam tylko i zaczęłam zaglądać w te jego siaty, szukając czegoś do jedzenia. Konia z kopytami bym zjadła. Wydarłam mu te torby i pobiegłam do kuchni zrobić sobie kanapkę. Mikołaj był tak zdumiony moim zachowaniem, że nie widział co ma powiedzieć. Widząc jego minę, parsknęłam śmiechem, krztusząc się przy okazji tą kanapką.
-Ola wszystko dobrze?- zapytał patrząc na mnie jak na wariatkę
- Tak wszystko ok. - odparłam dalej się śmiejąc. Im bardziej próbował zrozumieć co się właściwie dzieje, tym bardziej ja się śmiałam. W końcu, sama nie wiem dlaczego, śmiech przeszedł w płacz.
Łzy jak grochy spływały mi po policzkach. Nie mogłam się uspokoić. W końcu pękła jakaś we mnie tama i uwolniłam ukrywane już od kilku tygodni emocje.
-Ola kochanie, co się dzieje?- podbiegł do mnie zmartwiony Mikołaj.
Nic nie odpowiedziałam tylko wtuliłam się w jego silne i opiekuńcze ramiona....
Po jakimś czasie...
*Mikołaj*
Na reszcie Ola się uspokoiła. Zastanawiał co się stało. Martwił się o nią. Od kilku dni była jakaś nieswoja. Dzisiaj nie wiadomo z czego rozpłakała się tak ,że nie potrafił jej uspokoić. Chciałby z nią o tym porozmawiać ale zasnęła zmęczona, wtulona w niego. Postanowił jej nie budzić. Wstał delikatnie, wziął ją na ręce i zaniósł na łóżko.
*Ola*
Obudziłam się wtulona w Mikołaja. Wiedziałam, że będę musiała mu o wszystkim powiedzieć. Na samą myśl o rozmowie zrobiło mi się niedobrze. Wyskoczyłam z łóżka, pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam wszystko. Usiadłam zmęczona na podłodze i oparłam się głową o ścianę. Otwierając oczy zobaczyłam stojącego w drzwiach Mikołaja. Nie mówił nic tylko patrzył na mnie tym swoim świdrującym wzrokiem, jakby chciał zajrzeć do mojej duszy i znaleźć odpowiedzi na nurtujące go pytania.
-Ola powiedz mi w końcu co się dzieje.-powiedział tylko. Wiedziałam jednak, że jest bardzo zdenerwowany.
-Mikołaj możemy o tym porozmawiać później?- zapytałam, mając nadzieję, że odpuści.
-Jak później Olka?- zapytał ze złością. Oho- pomyślałam. Zaczyna się.
-Od paru dni snujesz się po kątach, nic nie jesz a jak zjesz to potem wymiotujesz. Blada jesteś, oczy masz podkrążone jakbyś tydzień nie spała. Jesteśmy razem. Kocham cię, wiec się martwię o ciebie. Ty za to nic mi nie chcesz powiedzieć.- powiedział.
-Proszę cię nie denerwuj się. To są po prostu nerwy.
-Nerwy? Czy ty mas mnie za idiotę?- zapytał wściekły
-Mikołaj nie mam siły żeby się z tobą kłócić- powiedziałam tylko i znów zwymiotowałam.
-Olka do cholery. Tak dalej być nie może- krzyknął i podszedł do mnie.
-Powiesz mi co się z tobą dzieje?- zapytał już spokojniej
-Mikołaj daj mi trochę czasu. Możemy porozmawiać o tym jutro. Teraz naprawdę nie czuję się na siłach- odparłam słabym głosem.
Mikołaj, widząc że nic nie wskóra i że nie ma innego wyjścia, zgodził sięprzełożyć naszą rozmowę do jutra.
Następnego dnia na komendzie...
-Cześć Olka. Możemy porozmawiać - zaczepił mnie Jacek
-Cześć, jasne- odpowiedziałam mu.
-Mikołaj przyjdę za 5 min. - krzyknęłam do idącego korytarzem Mikołaja i poszłam z Jackiem do dyżurki.
-Ola mam do ciebie prośbę- powiedział
-Tak?- spytałam
-Moglibyśmy przełożyć to nasze spotkanie na dzisiaj wieczór? W sobotę mam pilny wyjazd, którego nie mogę odwołać- powiedział
- Hmm... nie ma sprawy, tylko powiedz mi gdzie mnie zabierasz bo nie wiem jak się ubrać- odrzekłam tylko. Wiedziałam, ze Mikołaj się wkurzy ale to w sumie jego wina, że teraz muszę spotkać się z Jackiem- pomyślałam .
- Tobie we wszystkim jest ładnie. Spokojnie możesz założyć sukienkę i szpilki- zaśmiał się. W tym momencie doszedł do nas Mikołaj.
-Młoda musimy już iść- powiedział. Ruszyliśmy więc do radiowozu. Musiałam mu powiedzieć o dzisiejszym spotkaniu ale szczerze mówiąc nie wiedziałam jak.
-Mikołaj...- zaczęłam zdenerwowana- tylko się nie denerwuj ale muszę ci coś powiedzieć.-dodałam. Skutek był taki, że się zdenerwował ale nic się nie odezwał.
-yyy.. jak by ci to powiedzieć- starałam się opanować swoje napięte nerwy.
-Tak?- zapytał tylko, patrząc na mnie jak na małe dziecko, które coś zbroiło
Postanowiłam więc nie owijać w bawełnę i rzuciłam bombę:
-Wychodzę wieczorem na randkę z Jackiem
W tym momencie cieszyłam się,że nie Mikołaj nie prowadził jeszcze samochodu bo na pewno mielibyśmy wypadek.
-Co?- wykrzyczał. -Ty sobie ze mnie jaja robisz, prawda?
-Nnnie... Posłuchaj mnie tylko to ci to wytłumaczę.
-Ale co ty chcesz tłumaczyć?- zapytał skonsternowany
-Bo to wszystko twoja wina- powiedziałam. Nie przerywaj mi- dodałam gdy chciał coś powiedzieć.
- Idę z Jackiem na kolację bo wygrał ją w licytacji. Gdybyś wtedy nie wyszedł to nie musiałabym teraz nigdzie wychodzić. Jednak skoro zapłacił tyle pieniędzy to nie mogłam mu odmówić. Przecież te pieniądze są na operację syna Moniki. Teraz już rozumiesz?
-Powiedzmy. Ale to tylko kolacja? Nic więcej?- pytał
-Tylko kolacja- powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
Wieczorem....
-Ola długo jeszcze będziesz się stroić?- zapytał zazdrosny Mikołaj. Wcale mu się to nie podobało ale rozumiał swoją partnerkę.
Gdy wyszłam z sypialni Mikołaj oniemiał na mój widok. Miałam na sobie dopasowaną koronkową czarną sukienkę, do tego buty na wysokim obcasie. Zrobiona na bóstwo stanęłam i czekałam na jego komentarz.
-I jak?- spytałam
-Ty chyba nie zamierzasz w tym iść?- usłyszałam. Olka wyglądasz jak milion dolarów. Wszyscy faceci będą się za tobą oglądać. Nie możesz założyć czegoś mniej seksownego?-dodał
-Może dresy? - zapytałam-Będą idealne- odpowiedział patrząc na mnie łakomie. Wiedziałam, że mu się cholernie podobam w tym wydaniu i najchętniej nigdzie by mnie nie puścił. Zaśmiałam się tylko, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Mikołaj schowaj się- szepnęłam i otworzyłam drzwi, gdy wyszedł do kuchni
Jacek jak mnie zobaczył, zaniemówił. Gdy w końcu otrząsnął się przywitał się ze mną, pomógł włożyć mi płaszcz i pojechaliśmy do restauracji. Jak się okazało do bardzo modnej ale z pięknym widokiem na miasto. Rozmawialiśmy, jedliśmy, śmialiśmy się. Okazało się, że mamy wiele wspólnych tematów, mamy podobne poglądy na niektóre sprawy. Gdybym nie kochała Mikołaja, to może ....- pomyślałam patrząc na Jacka. Hmm.. był przystojny, młody, dobrze nam się rozmawiało...
Jednak w moim życiu istnieje tylko Mikołaj. Potrzebuję go jak organizm tlenu. Nie potrafiłabym już funkcjonować normalnie, gdybym go straciła. Wieczór się skończył. Poprosiłam Jacka,żeby odwiózł mnie do domu. Niby nie było jeszcze późno ale po całym dniu służby, no i w moim stanie męczyłam się dwa razy szybciej. Jacek postanowił mnie odprowadzić pod same drzwi. Nie było takiej potrzeby ale uparł się. Właśnie staliśmy przed moim mieszkaniem. Pożegnałam się i już miałam się odwrócić gdy Jacek złapał mnie za rękę, przyciągną do siebie i pocałował mnie w usta. Działo się to tak szybko, że nie zdążyłam zareagować. Kiedy próbowałam się wyrwać, drzwi się otworzyły i....
niedziela, 23 sierpnia 2015
Tajemnica Kamili, niespodziewane spotkanie
Tydzień później....
Dzisiaj wracam do pracy- pomyślałam, budząc się. Pierwszy raz od tygodnia, zobaczę Mikołaja. Do tej pory nie odbierałam od niego telefonów. Nie chciałam się z nim widzieć. Musiałam sobie przemyśleć cała tą sprawę z Kamilą i zastanowić czy powinnam znów zaufać Mikołajowi. Marzenia marzeniami, ale rzeczywistość bywa inna- pomyślałam, biegnąc do łazienki. Jak tak dalej będzie to niczego nie uda mi się ukryć przed Mikołajem. Szybko ubrałam się i wyszłam do pracy....
Na komendzie...
Gdy weszłam do budynku od razu go zauważyłam.
-Ola dobrze się czujesz?- zapytał patrząc na moją bladą twarz.
-Tak, nic mi nie jest- odpowiedziałam tylko i poszłam przebrać się w mundur.
Gdy wróciłam Mikołaj czekał na mnie.
-Ola, proszę cię porozmawiajmy. Tak nie może dalej być. Wybacz mi proszę- dodał.
-Mikołaj nie mówmy o tym teraz, to nie czas i miejsce na takie rozmowy. - powiedziałam. Widząc jego załamaną minę powiedziałam tylko:
-Przyjedź do mnie po pracy.- i wyszłam na odprawę.
Po odprawie poszliśmy do radiowozu i pojechaliśmy patrolować ulice.
-00 dla 05 - usłyszeliśmy głos dyżurnego.
-05 zgłasza się - odpowiedziałam
-Jedźcie na ul. Wiśniową 23, mamy zgłoszenie zakłócania spokoju.
-Dobrze, jedziemy.
Okazało się, że jedna sąsiadka z drugą wydzwaniały na siebie na policję z byle powodu. Obie panie ukaraliśmy mandatem, za bezpodstawne wzywanie nas.
Dzień mieliśmy raczej spokojny, wypisaliśmy tylko kilka mandatów. Wracając na komendę dostaliśmy zgłoszenie do awantury rodzinnej. Okazało się,że to w mieszkaniu Kamili. W życiu nie widziałam, żeby Mikołaj dojechał tak szybko. Wpadł do bloku nie zwracając w ogóle na mnie uwagi. -Mikołaj- krzyknęłam.- Może poczekasz na mnie?- dodałam nieźle wkurzona.
- Olka pospiesz się proszę- usłyszałam od niego tylko. Normalnie na tych schodach do mnie mało szlag nie trafił. Gdy go dogoniłam, usłyszeliśmy krzyki. Mikołaj wpadł do mieszkania. To co ujrzeliśmy zszokowało nas. Dominika szarpała się z Kamilą a Ania stała w kącie wystraszona i płakała.
-Co tu się dzieje?- krzyknął Mikołaj i rozdzielił Kamilę i Dominikę.
-Nic- powiedziała była żona Mikołaja. Co ona tu robi?- zapytała go kiedy mnie zobaczyła.
-Pracujemy razem. Poza tym co tu się dzieje, pytam się was. Dominika dlaczego szarpiesz się z mamą?- zapytał.
Wiedziałam, że żadna z nich nic przy mnie nie powie, więc wzięłam Anię i zaprowadziłam ją do kuchni.
-Aniu powiedz mi co się stało?- zapytałam spokojnie
-Pani Olu bo mama i Dominika pokłóciły się o tatę i to dziecko, które się niedługo urodzi- odpowiedziała mi.
-Ale dlaczego?
- No bo mama powiedziała, że to dziecko taty ale Dominika powiedziała się, że to nieprawda i wtedy mama uderzyła ją i powiedziała, żeby nie wtrącała się w nieswoje sprawy. Dominika nie wytrzymała i powiedziała, ze wszystko wyzna tacie i wtedy mama zaczęła ją szarpać. No i zaraz przyszliście wy...
-Aniu nic się nie martw i zostań tutaj.-powiedziałam do niej i wyszłam do Mikołaja.
Kamila widząc mnie wpadła w furię. Próbowała się na mnie rzucić ale w mojej obronie stanął Mikołaj.
-Kamila co ty robisz. Próbowałaś się rzucić na policjanta na służbie. Kompletnie zwariowałaś?
-Nie, ale nie mogę ścierpieć, że przez nią nasze dzieci nie będą wychowywać się w pełnej rodzinie- wykrzyczała.
-Tato nie słuchaj jej- powiedziała Dominika. -Ona kłamie. To nie ty...- zaczęła mówić ale przerwała jej Kamila.
-Milcz powiedziałam. Nie masz o niczym pojęcia gówniaro.
-Spokój- krzyknęłam w końcu, nie mogąc już wytrzymać ich wrzasków. Znowu zbierało mi się na mdłości. Wzięłam kilka oddechów, żeby mi przeszło.
-Wszystko wiem- powiedziałam odwracając się w ich stronę.- Radzę ci się więc uspokoić- dodałam i wywołałam dyżurnego.
-Jacku zgłoś nas na przerwę dobrze? A co do awantury to już załatwiliśmy problem- powiedziałam
-Ok. przyjąłem. Pamiętaj, że musimy porozmawiać- dodał.
-Pamiętam- odpowiedziałam tylko.
-Teraz musimy poważnie porozmawiać - zwróciłam się do całej trójki.
-Ola ale co...- zaczął Mikołaj nie bardzo wiedząc co się właściwie dzieje.
-Mikołaj. Wiem co robię- przerwałam mu.
-Siadajcie wszyscy- powiedziałam stanowczo. Nikt nic się nie odzywa dopóki nie pozwolę. Zrozumiano?-dodałam
Nikt się nie odezwał, tylko kiwnęli na zgodę głowami.
-Po pierwsze: Dominika- zwróciłam się do niej- Nie możesz się szarpać ze swoją mamą. Pomyśl co by się mogło stać gdyby upadła albo się uderzyła.
-Przepraszam pani Olu- odpowiedziała mi. To się więcej nie powtórzy- dodała i rozpłakała się.
-Nie płacz już, nic się na szczęście nie stało. Proszę idź do Ani- odparłam.
Kiedy zostaliśmy we trójkę zwróciłam się do Kamili:
- To prawda, że Mikołaj nie jest ojcem tego dziecka i o to właśnie pokłóciłaś się z córką?- zapytałam pokazując na jej widoczny już ciążowy brzuszek.
-Co?- wykrzyczał wściekły Mikołaj- Cały czas mnie oszukiwałaś?
-Przepraszam cię ale ja na początku naprawdę myślałam ze to twoje dziecko. Dopiero podczas pobytu w szpitalu okazało się, że tak nie jest. Nie wiedziałam jak ci to powiedzieć, więc milczałam.- odparła z płaczem Kamila.
-Mogłaś mi po prostu powiedzieć. I tak pomógłbym ci jakoś.- powiedział zdenerwowany.
Mikołaj chciał coś dodać ale wtedy usłyszeliśmy głos dyżurnego:
-05 skończyliście już przerwę? Trzeba podjechać na ulicę Majową 2.
- A coś więcej?- zapytałam Jacka.
-Podobno jakiś mężczyzna kręci się koło domu jakiejś kobiety i to ona właśnie dzwoniła do nas.
-Ok. Przyjęłam- odpowiedziałam.
Zabraliśmy się szybko i pojechaliśmy na interwencję. Okazało się, że to był były mąż tej pani. Wyszedł z więzienia i postanowił się na niej zemścić za złożenie obciążających go zeznań. Był bardzo agresywny, więc zwinęliśmy go na dołek.
Na komendzie....
Po napisaniu raportu poszłam do ojca, Musiałam z nim porozmawiać.
-Tato masz chwilkę? -zapytałam wchodząc do jego gabinetu
-Tak córciu dla ciebie zawsze- odparł.
-Tato mogłabym dostać jutro wolne? Mam wizytę u lekarza- dodałam.
-Co się stało? Chora jesteś? - zapytał zaniepokojony
Hmm.. zastanawiałam się co mu odpowiedzieć....
-Nie to tylko kontrolne badania. Wiesz podczas ostatniego pobytu w szpitalu lekarz kazał mi się zgłosić do kontroli-odparłam. Uff... udało mi się jakoś wybrnąć z tego.
-Dobrze. Powiedz Mikołajowi, że jak chce to też może sobie wziąć jutro wolne. Tylko niech mi da jeszcze dzisiaj znać- dodał.
Pożegnałam się z ojcem i wyszłam jego gabinetu. Kiedy przechodziłam koło dyżurki, zaczepił mnie Jacek.
-Ola masz chwilkę?- zapytał
-Tak, słucham cię Jacku-odparłam
-Wiesz, chciałem się umówić na tą wygraną randkę, tylko nie wiem czy nadal chcesz.-powiedział do mnie.
Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Pomyślałam jednak, że skoro za nią tyle zapłacił to nie mogę mu odmówić. Zgodziłam się i umówiliśmy się na sobotę. Oboje wtedy mamy wolny dzień.
Uzgadnialiśmy o której Jacek po mnie przyjedzie, gdy obaczyłam nadchodzącego Mikołaja.
-Poczekaj na mnie- powiedziałam do niego i poszłam się przebrać.
Wróciliśmy razem do mojego domu.
-Ola wybaczyłaś mi już?- zapytał siadając obok mnie na kanapie.
-Tak ale pamiętaj nie schrzań tego. Więcej szans nie będzie- dodałam.
Mikołaj nic nie powiedział tylko pocałował mnie, wziął na ręce i zaniósł do sypialni a potem to już wiadomo co się działo....
Następnego dnia...
Mikołaj jeszcze spał, kiedy wyszłam z mieszkania i udałam się do mojego lekarza. Dzisiaj miałam się ostatecznie upewnić czy to wszystko jest prawdą. Usiadłam przed gabinetem lekarskim i czekałam na swoją kolej. Błądziłam myślami daleko, gdy usłyszałam swoje nazwisko. Po badaniu pani doktor potwierdziła to co powiedział mi lekarz w szpitalu. Po wszystkim poszłam do pobliskiego parku, Usiadłam na ławce, wyciągnęłam kawałek papieru z torebki i patrzyłam na niego ze łzami w oczach....
Nagle usłyszałam za plecami głos:
-Ola czy to jest to co ja myślę?
Odwróciłam się w stronę mężczyzny szybko chowając papier ponownie do torebki.
-Co ty tu robisz? -zapytałam próbując jakoś wybrnąć.
-Ty jesteś....
-Nie, ale nie mogę ścierpieć, że przez nią nasze dzieci nie będą wychowywać się w pełnej rodzinie- wykrzyczała.
-Tato nie słuchaj jej- powiedziała Dominika. -Ona kłamie. To nie ty...- zaczęła mówić ale przerwała jej Kamila.
-Milcz powiedziałam. Nie masz o niczym pojęcia gówniaro.
-Spokój- krzyknęłam w końcu, nie mogąc już wytrzymać ich wrzasków. Znowu zbierało mi się na mdłości. Wzięłam kilka oddechów, żeby mi przeszło.
-Wszystko wiem- powiedziałam odwracając się w ich stronę.- Radzę ci się więc uspokoić- dodałam i wywołałam dyżurnego.
-Jacku zgłoś nas na przerwę dobrze? A co do awantury to już załatwiliśmy problem- powiedziałam
-Ok. przyjąłem. Pamiętaj, że musimy porozmawiać- dodał.
-Pamiętam- odpowiedziałam tylko.
-Teraz musimy poważnie porozmawiać - zwróciłam się do całej trójki.
-Ola ale co...- zaczął Mikołaj nie bardzo wiedząc co się właściwie dzieje.
-Mikołaj. Wiem co robię- przerwałam mu.
-Siadajcie wszyscy- powiedziałam stanowczo. Nikt nic się nie odzywa dopóki nie pozwolę. Zrozumiano?-dodałam
Nikt się nie odezwał, tylko kiwnęli na zgodę głowami.
-Po pierwsze: Dominika- zwróciłam się do niej- Nie możesz się szarpać ze swoją mamą. Pomyśl co by się mogło stać gdyby upadła albo się uderzyła.
-Przepraszam pani Olu- odpowiedziała mi. To się więcej nie powtórzy- dodała i rozpłakała się.
-Nie płacz już, nic się na szczęście nie stało. Proszę idź do Ani- odparłam.
Kiedy zostaliśmy we trójkę zwróciłam się do Kamili:
- To prawda, że Mikołaj nie jest ojcem tego dziecka i o to właśnie pokłóciłaś się z córką?- zapytałam pokazując na jej widoczny już ciążowy brzuszek.
-Co?- wykrzyczał wściekły Mikołaj- Cały czas mnie oszukiwałaś?
-Przepraszam cię ale ja na początku naprawdę myślałam ze to twoje dziecko. Dopiero podczas pobytu w szpitalu okazało się, że tak nie jest. Nie wiedziałam jak ci to powiedzieć, więc milczałam.- odparła z płaczem Kamila.
-Mogłaś mi po prostu powiedzieć. I tak pomógłbym ci jakoś.- powiedział zdenerwowany.
Mikołaj chciał coś dodać ale wtedy usłyszeliśmy głos dyżurnego:
-05 skończyliście już przerwę? Trzeba podjechać na ulicę Majową 2.
- A coś więcej?- zapytałam Jacka.
-Podobno jakiś mężczyzna kręci się koło domu jakiejś kobiety i to ona właśnie dzwoniła do nas.
-Ok. Przyjęłam- odpowiedziałam.
Zabraliśmy się szybko i pojechaliśmy na interwencję. Okazało się, że to był były mąż tej pani. Wyszedł z więzienia i postanowił się na niej zemścić za złożenie obciążających go zeznań. Był bardzo agresywny, więc zwinęliśmy go na dołek.
Na komendzie....
Po napisaniu raportu poszłam do ojca, Musiałam z nim porozmawiać.
-Tato masz chwilkę? -zapytałam wchodząc do jego gabinetu
-Tak córciu dla ciebie zawsze- odparł.
-Tato mogłabym dostać jutro wolne? Mam wizytę u lekarza- dodałam.
-Co się stało? Chora jesteś? - zapytał zaniepokojony
Hmm.. zastanawiałam się co mu odpowiedzieć....
-Nie to tylko kontrolne badania. Wiesz podczas ostatniego pobytu w szpitalu lekarz kazał mi się zgłosić do kontroli-odparłam. Uff... udało mi się jakoś wybrnąć z tego.
-Dobrze. Powiedz Mikołajowi, że jak chce to też może sobie wziąć jutro wolne. Tylko niech mi da jeszcze dzisiaj znać- dodał.
Pożegnałam się z ojcem i wyszłam jego gabinetu. Kiedy przechodziłam koło dyżurki, zaczepił mnie Jacek.
-Ola masz chwilkę?- zapytał
-Tak, słucham cię Jacku-odparłam
-Wiesz, chciałem się umówić na tą wygraną randkę, tylko nie wiem czy nadal chcesz.-powiedział do mnie.
Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Pomyślałam jednak, że skoro za nią tyle zapłacił to nie mogę mu odmówić. Zgodziłam się i umówiliśmy się na sobotę. Oboje wtedy mamy wolny dzień.
Uzgadnialiśmy o której Jacek po mnie przyjedzie, gdy obaczyłam nadchodzącego Mikołaja.
-Poczekaj na mnie- powiedziałam do niego i poszłam się przebrać.
Wróciliśmy razem do mojego domu.
-Ola wybaczyłaś mi już?- zapytał siadając obok mnie na kanapie.
-Tak ale pamiętaj nie schrzań tego. Więcej szans nie będzie- dodałam.
Mikołaj nic nie powiedział tylko pocałował mnie, wziął na ręce i zaniósł do sypialni a potem to już wiadomo co się działo....
Następnego dnia...
Mikołaj jeszcze spał, kiedy wyszłam z mieszkania i udałam się do mojego lekarza. Dzisiaj miałam się ostatecznie upewnić czy to wszystko jest prawdą. Usiadłam przed gabinetem lekarskim i czekałam na swoją kolej. Błądziłam myślami daleko, gdy usłyszałam swoje nazwisko. Po badaniu pani doktor potwierdziła to co powiedział mi lekarz w szpitalu. Po wszystkim poszłam do pobliskiego parku, Usiadłam na ławce, wyciągnęłam kawałek papieru z torebki i patrzyłam na niego ze łzami w oczach....
Nagle usłyszałam za plecami głos:
-Ola czy to jest to co ja myślę?
Odwróciłam się w stronę mężczyzny szybko chowając papier ponownie do torebki.
-Co ty tu robisz? -zapytałam próbując jakoś wybrnąć.
-Ty jesteś....
sobota, 22 sierpnia 2015
Na ratunek...
Jakiś czas później.....
O matko, jak strasznie boli mnie głowa- pomyślałam odzyskując przytomność. Próbowałam usiąść ale zrobiło mi się niedobrze.Postanowiłam więc jeszcze chwile poleżeć. Nagle przypomniało mi się wszystko. Gdzie ja jestem?- pomyślałam i zaczęłam się rozglądać. Byłam w jakimś pomieszczeniu z jednym oknem. Gdy byłam już w stanie chodzić, podeszłam do tego okna ale było zakratowane. Gdy się odwróciłam usłyszałam czyjeś kroki, więc szybko wróciłam na łóżko i udawałam dalej nieprzytomną. Ktoś wszedł do pokoju.
-Witaj Aleksandro- usłyszałam znajomy głos. To był Kamil.
- Wiem, że już odzyskałaś świadomość.- powiedział i dotknął mojego policzka.
Wzdrygnęłam się i otworzyłam oczy.
-Czego chcesz ode mnie? - zapytałam.
- Ciebie a skoro ja nie mogę cię mieć to nikt nie będzie. Przyprowadziłem ci gościa- dodał. W tym momencie do pokoju wszedł Szymon.
-Witaj Olu, dawno się nie widzieliśmy- powiedział i zaśmiał się nieprzyjemnym głosem.
-Zapłacisz mi za to, że przez ciebie trafiłem do więzienia -dodał.
-Zwiąż ją- zwrócił się do brata- zabawimy się trochę- powiedział i sięgnął po telefon.
-Co chcesz zrobić?- zapytałam próbując nie okazać strachu.
-Zrobimy sobie zdjęcie i wyślemy je do twojego tatusia- odrzekł.
W tym samym czasie...
*Mikołaj*
Właśnie wracałem ze szpitala od Kamili, kiedy zauważyłam pod blokiem samochód Oli.
Pewnie martwiła się o mnie. Nie odzywałem się do niej od wczoraj ale nie wiedziałem co mam jej powiedzieć. Nic teraz będę musiał wyznać jej wszystko.
Dziwne- pomyślałem stojąc przed drzwiami i rozglądając się dookoła. Nigdzie nie widziałem Olki a jednak stoi tu jej samochód. Kiedy miałem już odejść zobaczyłem jakąś kartkę na ziemi.
"Mam cię"- przeczytałem. Zobaczyłem na niej odrobinę krwi. Miałem niejasne przeczucie, że coś się stało Oli. Próbowałem się do niej dodzwonić ale nie odbierała. Postanowiłem pojechać na komendę. Może tam się czegoś dowiem....
Na komendzie...
-Szefie, widział pan może Olę?- zapytałem Wysockiego.
-Nie już wyszła. A czemu się pytasz?
-Bo przed moim blokiem stoi jej auto ale nie mogę się z nią skontaktować.- odrzekłem zmartwiony.
W tym momencie do komendanta przyszedł sms. Gdy go przeczytał zbladł aż usiadł na krześle.
-Szefie co się stało? Dobrze się pan czuje?- zapytałem
-Mikołaj właśnie dostałem sms, że Ola została porwana przez Napierskich. Zobacz sam- dodał i pokazał mi zdjęcie Olki związanej i zakneblowanej.
W tym momencie mój świat się zawalił. Moja ukochana jest w niebezpieczeństwie a ja nie potrafię jej pomóc.Nagle coś sobie przypomniałem...
-Panie komendancie ale przecież Ola ma włączony telefon. Możemy ją namierzyć- dodałem.
-Mikołaj proszę uratuj moją córkę...
*Ola*
Jestem przerażona. Związali mnie i zakneblowali. Wysłali moje zdjęcie ojcu. Martwię się żeby nic mu się złego nie stało.
-No to teraz się zabawimy słonko- powiedział Kamil, rozwiązał mnie i rzucił mnie na łóżko. Próbował mnie pocałować ale odepchnęłam go. Uderzył mnie w twarz...
-Pożałujesz tego- powiedziałam wycierając krew z ust.
-Nie kochanie to ty pożałujesz- odpowiedział i rzucił się na mnie. Próbowałam go odepchnąć ale był zbyt ciężki. Złapał mnie za włosy i próbował pocałować. Obudził się we mnie duch walki. Byłam niczym bogini zemsty. Ugryzłam go w policzek. Odskoczył z krzykiem ode mnie. Uśmiechnęłam się i powiedziałam:
-Mówiłam,że pożałujesz - i kopnęłam go w jego "klejnociki"
Padł z jękiem na podłogę. Biegiem ruszyłam do drzwi. Niestety gdy byłam już blisko otworzyły się. Szymon usłyszał krzyki i postanowił sprawdzić co się dzieje.
Gdy uświadomił sobie co się stało, podszedł do mnie i uderzył mnie w twarz z taką siłą, że zobaczyłam mroczki przed oczami. Rzucił mnie o ścianę i zaczął kopać z taką nienawiścią, że pomyślałam, że to już koniec. Nagle usłyszałam strzał. Zobaczyłam upadającego Szymona. Nie żył. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam Kamila trzymającego broń.
-Nie mogłem pozwolić, żeby zabił cię zanim nie będziesz moja- powiedział z obłędem w oczach.
Nie miałam się siły bronić. Łzy leciały mi z oczu. To koniec -pomyślałam, kiedy Kamil położył mnie znowu na łóżku i zaczął się do mnie dobierać. Nie mogłam się ruszyć gdy rozpinał moją bluzkę. Całe moje ciało krzyczało NIE!
-Co ty mi zrobiłeś?- zapytałam
-Nie mam siły się poruszyć- dodałam.
-To przez lekarstwo które ci podałem jak spałaś. Działa z opóźnieniem.- powiedział i zaczął mnie dotykać coraz śmielej.
-Nie!- krzyknęłam
Nagle ktoś otworzył drzwi z hukiem. do pokoju wpadła grupa antyterrorystyczna a za nimi wbiegł Mikołaj....
*Mikołaj*
W końcu namierzyliśmy telefon Olki. Była w jakimś domu na obrzeżach miasta. Gdy szykowaliśmy się do jej uwolnienia, usłyszeliśmy strzał a za chwilę kobiecy krzyk. W życiu nie byłem taki przerażony. Nie zastanawiając się wpadłem za grupą antyterrorystyczną do pomieszczenia. Olka leżała bezwładnie na łóżku a ten facet ją dotykał. Nie wytrzymałem. Podbiegłem do niego zdjąłem go z Oli i delikatnie mówiąc obiłem mu mordę... ( właściwie antyterroryści przy wściekłym Mikołaju nie byli wcale potrzebni)
Podszedłem do niej i ją przytuliłem. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do karetki.
W szpitalu...
Czekaliśmy wraz z komendantem na wiadomości od lekarza.
Spacerując po korytarzu zauważyłem Kamilę z jakimś obcym mężczyzną. Ciekawe kto to -pomyślałem. W tej chwili to nie ważne -powiedziałem do siebie i wróciłem myślami do Oli.
*Ola*
Obudziłam się wreszcie. Lekarz powiedział, że wszystko będzie dobrze. Muszę zostać tylko kilka dni na obserwacji. Poszedł poinformować o tym mojego ojca i Mikołaja. Powiedział mi też coś, co mnie kompletnie zaskoczyło. Prosiłam jednak by nikomu o tym nie mówił. Cudowna rzecz ta tajemnica lekarska- pomyślałam .Tak jak w czasie ostatniego mojego pobytu w szpitalu do sali weszli obaj mężczyźni mojego życia. Oczywiście wypytali mnie o moje samopoczucie, o to co się stało gdy mnie porwano. Wiem, że ciężko było im tego słuchać ale musieli wiedzieć.Nie wiem kiedy zasnęłam...
Trzy dni później....
Właśnie dzisiaj wychodziłam ze szpitala. Byłam szczęśliwa,że w końcu opuszczam to miejsce. Po tej całej sprawie z Kamilem, mam awersję do szpitali. W każdym bądź razie siedziałam sobie na ławce przed budynkiem i czekałam na Mikołaja, który za chwilę powinien już być. Nagle zauważyłam idącą w moją stronę Kamilę.
-Cześć. Co ty tutaj robisz?-zapytałam ją.
-Cześć. A mały wypadek miałam.- odpowiedziała i pogłaskała się po widocznym zaokrągleniu.
-Ty jesteś w ciąży? - zapytałam zszokowana.
-To Mikołaj ci nic nie powiedział?- zapytała mnie. Uśmiechnęła się do mnie i powiedziała:
-To jego dziecko. Mikołaj wróci do mnie.- popatrzyła na mnie z wyższością i odeszła.
Stałam i nie wiedziałam co mam zrobić. W tym momencie nadjechał Mikołaj.
Nie odzywałam się do niego aż do przyjazdu do mojego mieszkania.
Gdy tylko weszliśmy do domu zapytałam go:
-Dlaczego mi nie powiedziałeś, ze Kamila jest w ciąży?
-Skąd to wiesz?- zapytał zdenerwowany
-Widziałam ją dzisiaj. To twoje dziecko?
-Nie wiem. Ona twierdzi, że tak ale ja mam wątpliwości.-odpowiedział.
-Wyjdź- krzyknęłam i poszłam usiąść w salonie.
-Ale Ola nawet jeśli to moje dziecko to nie zdradziłem cię. Nie byliśmy wtedy razem.
-Mikołaj ja to wiem. Ale dlaczego nie powiedziałeś mi tego wcześniej? Nie byłam na tyle ważna dla ciebie żebyś mnie o tym fakcie poinformował?- zapytałam i rozpłakałam się.
-Wrócisz do niej?-spytałam po chwili.
-Nie. Pomogę jej ale kocham tylko ciebie. Proszę wybacz mi, że wcześniej ci tego nie powiedziałem.
-Kocham cię Mikołaj ale nie wiem czy mogę ci znów zaufać. Muszę sobie to wszystko jakoś poukładać. A teraz proszę cię wyjdź i zostaw mnie samą.- dodałam i poszłam do sypialni. Położyłam się na łóżku. Usłyszałam jak Mikołaj wychodzi. Co mam z tym wszystkim zrobić?- powiedziałam do siebie i usnęłam.....
Subskrybuj:
Posty (Atom)