-Proszę nie pytaj- odpowiedziałam ocierając łzy.
-A właściwie co ty tu robisz?- zapytałam go jeszcze raz.
-Uwierzysz mi jak powiem ci, że tędy tylko przechodziłem i jak cię zauważyłem, to postanowiłem podejść?- spytał
-Hmm... nie bardzo- odparłam
-No dobrze. Postanowiłem zaprosić cię na kawę i spacer korzystając z tego, że mamy dzisiaj wolne- powiedział i rzucił w moją stronę olśniewający uśmiech.
-Ale to chyba nieodpowiedni moment- dodał już poważnie.
-Niby masz rację ale tutaj za rogiem parzą dobrą kawę, jeśli twoja propozycja jest nadal aktualna- powiedziałam do niego.
-Muszę oderwać się na chwilę od tego wszystkiego- dodałam już spokojniejsza.
-No to chodźmy- usłyszałam i skierowaliśmy się do pobliskiej restauracji.
W restauracji...
-Mmm... rzeczywiście pyszna- usłyszałam od siedzącego naprzeciw mężczyzny.
-Przecież mówiłam, że dają tu świetną kawę- odparłam i uśmiechnęłam się.
-Ola, wiem, że nie chcesz o tym mówić ale...
- Nie ma żadnego ale- przerwałam mu- Jacek proszę cię nie mów nic nikomu. Na razie nikt się nie może o tym dowiedzieć, a w szczególności mój ojciec.- dodałam.
-Ale długo tego nie ukryjesz- odparł.
- Wiem, nie musisz mi o tym przypominać- powiedziałam ze złością.
-Przepraszam cię ale muszę już iść- dodałam i wybiegłam z restauracji, nie oglądając się za siebie.
Nie chciałam o tym mówić. Zbyt wiele wydarzyło się ostatnio w moim życiu. Kiedy już powoli wracało do normalności, znów musiało coś się stać. Znowu w moją egzystencję wdarł się chaos.
Wróciłam szybko do domu. Muszę koniecznie porozmawiać z Mikołajem- pomyślałam. Kiedy weszłam do mieszkania, ku mojemu ogromnemu, niebywałemu zdumieniu, nie zastałam go. Zszokowana jego nieobecnością ( no bo jak on mógł nie poczekać na mnie) postanowiłam nie dzwonić i strzeliłam fochy. Nie to nie- pomyślałam idąc do kuchni wściekła, wciąż sypiąc epitetami na cały męski ród. Zaglądając do pustej lodówki ( tak to jest jak się zapomina o zrobieniu zakupów), usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Patrzę i nie wierzę... To Mikołaj wszedł do mieszkania obładowany siatami z prowiantem... Z miejsca całe te fochy przeszły, złość minęła a ja z anielskim uśmiechem przytuliłam się do niego i mocno go pocałowałam....
-A to za co?- zapytał zdziwiony Mikołaj
-Za nic kochanie, za nic- powiedziałam tylko i zaczęłam zaglądać w te jego siaty, szukając czegoś do jedzenia. Konia z kopytami bym zjadła. Wydarłam mu te torby i pobiegłam do kuchni zrobić sobie kanapkę. Mikołaj był tak zdumiony moim zachowaniem, że nie widział co ma powiedzieć. Widząc jego minę, parsknęłam śmiechem, krztusząc się przy okazji tą kanapką.
-Ola wszystko dobrze?- zapytał patrząc na mnie jak na wariatkę
- Tak wszystko ok. - odparłam dalej się śmiejąc. Im bardziej próbował zrozumieć co się właściwie dzieje, tym bardziej ja się śmiałam. W końcu, sama nie wiem dlaczego, śmiech przeszedł w płacz.
Łzy jak grochy spływały mi po policzkach. Nie mogłam się uspokoić. W końcu pękła jakaś we mnie tama i uwolniłam ukrywane już od kilku tygodni emocje.
-Ola kochanie, co się dzieje?- podbiegł do mnie zmartwiony Mikołaj.
Nic nie odpowiedziałam tylko wtuliłam się w jego silne i opiekuńcze ramiona....
Po jakimś czasie...
*Mikołaj*
Na reszcie Ola się uspokoiła. Zastanawiał co się stało. Martwił się o nią. Od kilku dni była jakaś nieswoja. Dzisiaj nie wiadomo z czego rozpłakała się tak ,że nie potrafił jej uspokoić. Chciałby z nią o tym porozmawiać ale zasnęła zmęczona, wtulona w niego. Postanowił jej nie budzić. Wstał delikatnie, wziął ją na ręce i zaniósł na łóżko.
*Ola*
Obudziłam się wtulona w Mikołaja. Wiedziałam, że będę musiała mu o wszystkim powiedzieć. Na samą myśl o rozmowie zrobiło mi się niedobrze. Wyskoczyłam z łóżka, pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam wszystko. Usiadłam zmęczona na podłodze i oparłam się głową o ścianę. Otwierając oczy zobaczyłam stojącego w drzwiach Mikołaja. Nie mówił nic tylko patrzył na mnie tym swoim świdrującym wzrokiem, jakby chciał zajrzeć do mojej duszy i znaleźć odpowiedzi na nurtujące go pytania.
-Ola powiedz mi w końcu co się dzieje.-powiedział tylko. Wiedziałam jednak, że jest bardzo zdenerwowany.
-Mikołaj możemy o tym porozmawiać później?- zapytałam, mając nadzieję, że odpuści.
-Jak później Olka?- zapytał ze złością. Oho- pomyślałam. Zaczyna się.
-Od paru dni snujesz się po kątach, nic nie jesz a jak zjesz to potem wymiotujesz. Blada jesteś, oczy masz podkrążone jakbyś tydzień nie spała. Jesteśmy razem. Kocham cię, wiec się martwię o ciebie. Ty za to nic mi nie chcesz powiedzieć.- powiedział.
-Proszę cię nie denerwuj się. To są po prostu nerwy.
-Nerwy? Czy ty mas mnie za idiotę?- zapytał wściekły
-Mikołaj nie mam siły żeby się z tobą kłócić- powiedziałam tylko i znów zwymiotowałam.
-Olka do cholery. Tak dalej być nie może- krzyknął i podszedł do mnie.
-Powiesz mi co się z tobą dzieje?- zapytał już spokojniej
-Mikołaj daj mi trochę czasu. Możemy porozmawiać o tym jutro. Teraz naprawdę nie czuję się na siłach- odparłam słabym głosem.
Mikołaj, widząc że nic nie wskóra i że nie ma innego wyjścia, zgodził sięprzełożyć naszą rozmowę do jutra.
Następnego dnia na komendzie...
-Cześć Olka. Możemy porozmawiać - zaczepił mnie Jacek
-Cześć, jasne- odpowiedziałam mu.
-Mikołaj przyjdę za 5 min. - krzyknęłam do idącego korytarzem Mikołaja i poszłam z Jackiem do dyżurki.
-Ola mam do ciebie prośbę- powiedział
-Tak?- spytałam
-Moglibyśmy przełożyć to nasze spotkanie na dzisiaj wieczór? W sobotę mam pilny wyjazd, którego nie mogę odwołać- powiedział
- Hmm... nie ma sprawy, tylko powiedz mi gdzie mnie zabierasz bo nie wiem jak się ubrać- odrzekłam tylko. Wiedziałam, ze Mikołaj się wkurzy ale to w sumie jego wina, że teraz muszę spotkać się z Jackiem- pomyślałam .
- Tobie we wszystkim jest ładnie. Spokojnie możesz założyć sukienkę i szpilki- zaśmiał się. W tym momencie doszedł do nas Mikołaj.
-Młoda musimy już iść- powiedział. Ruszyliśmy więc do radiowozu. Musiałam mu powiedzieć o dzisiejszym spotkaniu ale szczerze mówiąc nie wiedziałam jak.
-Mikołaj...- zaczęłam zdenerwowana- tylko się nie denerwuj ale muszę ci coś powiedzieć.-dodałam. Skutek był taki, że się zdenerwował ale nic się nie odezwał.
-yyy.. jak by ci to powiedzieć- starałam się opanować swoje napięte nerwy.
-Tak?- zapytał tylko, patrząc na mnie jak na małe dziecko, które coś zbroiło
Postanowiłam więc nie owijać w bawełnę i rzuciłam bombę:
-Wychodzę wieczorem na randkę z Jackiem
W tym momencie cieszyłam się,że nie Mikołaj nie prowadził jeszcze samochodu bo na pewno mielibyśmy wypadek.
-Co?- wykrzyczał. -Ty sobie ze mnie jaja robisz, prawda?
-Nnnie... Posłuchaj mnie tylko to ci to wytłumaczę.
-Ale co ty chcesz tłumaczyć?- zapytał skonsternowany
-Bo to wszystko twoja wina- powiedziałam. Nie przerywaj mi- dodałam gdy chciał coś powiedzieć.
- Idę z Jackiem na kolację bo wygrał ją w licytacji. Gdybyś wtedy nie wyszedł to nie musiałabym teraz nigdzie wychodzić. Jednak skoro zapłacił tyle pieniędzy to nie mogłam mu odmówić. Przecież te pieniądze są na operację syna Moniki. Teraz już rozumiesz?
-Powiedzmy. Ale to tylko kolacja? Nic więcej?- pytał
-Tylko kolacja- powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
Wieczorem....
-Ola długo jeszcze będziesz się stroić?- zapytał zazdrosny Mikołaj. Wcale mu się to nie podobało ale rozumiał swoją partnerkę.
Gdy wyszłam z sypialni Mikołaj oniemiał na mój widok. Miałam na sobie dopasowaną koronkową czarną sukienkę, do tego buty na wysokim obcasie. Zrobiona na bóstwo stanęłam i czekałam na jego komentarz.
-I jak?- spytałam
-Ty chyba nie zamierzasz w tym iść?- usłyszałam. Olka wyglądasz jak milion dolarów. Wszyscy faceci będą się za tobą oglądać. Nie możesz założyć czegoś mniej seksownego?-dodał
-Może dresy? - zapytałam-Będą idealne- odpowiedział patrząc na mnie łakomie. Wiedziałam, że mu się cholernie podobam w tym wydaniu i najchętniej nigdzie by mnie nie puścił. Zaśmiałam się tylko, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Mikołaj schowaj się- szepnęłam i otworzyłam drzwi, gdy wyszedł do kuchni
Jacek jak mnie zobaczył, zaniemówił. Gdy w końcu otrząsnął się przywitał się ze mną, pomógł włożyć mi płaszcz i pojechaliśmy do restauracji. Jak się okazało do bardzo modnej ale z pięknym widokiem na miasto. Rozmawialiśmy, jedliśmy, śmialiśmy się. Okazało się, że mamy wiele wspólnych tematów, mamy podobne poglądy na niektóre sprawy. Gdybym nie kochała Mikołaja, to może ....- pomyślałam patrząc na Jacka. Hmm.. był przystojny, młody, dobrze nam się rozmawiało...
Jednak w moim życiu istnieje tylko Mikołaj. Potrzebuję go jak organizm tlenu. Nie potrafiłabym już funkcjonować normalnie, gdybym go straciła. Wieczór się skończył. Poprosiłam Jacka,żeby odwiózł mnie do domu. Niby nie było jeszcze późno ale po całym dniu służby, no i w moim stanie męczyłam się dwa razy szybciej. Jacek postanowił mnie odprowadzić pod same drzwi. Nie było takiej potrzeby ale uparł się. Właśnie staliśmy przed moim mieszkaniem. Pożegnałam się i już miałam się odwrócić gdy Jacek złapał mnie za rękę, przyciągną do siebie i pocałował mnie w usta. Działo się to tak szybko, że nie zdążyłam zareagować. Kiedy próbowałam się wyrwać, drzwi się otworzyły i....
Ja pitole, co ten Jacek narobił....
OdpowiedzUsuńBosh...
Jak ja go nie lubię...
Mam nadzieję, że Mikołaj wybaczy Oli to, a ona da z liścia Jackowi.
Miło wiedzieć, że jest mj tak oddana, szkoda, że on nie wiedział...
Czekam niecierpliwie na next, plis, niech się pojawi jak najszybciej
Nadia
Jeśli dziś nie zdążę to jutro na pewno pojawi się do godziny 12:00
OdpowiedzUsuńPostanowiłam dodawać przynajmniej jedno opowiadanie dziennie :-D ( przy dobrych wiatrach, nawet dwa).
Pozdrawiam
Ania
No to nieźle. Ale co ten Jacek sobie myśli? Mam nadzieję, że chociaż Mikołaj nie zrobi krzywdy Jackowi. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Karola