czwartek, 27 sierpnia 2015

Walka o życie....

-Tomek proszę powiedz, że wszystko jest w porządku- powiedziałam i rozpłakałam się.
-Oluś przykro mi ale.....
-Straciłam dzieci? To chciałeś powiedzieć?- przerwałam mu, nie dopuszczając go do głosu.
-Ola uspokój się. Z dziećmi jest już dobrze. Chciałem ci powiedzieć, że jest mi przykro ale na razie musisz zostać na obserwacji i prawdopodobnie do końca ciąży będziesz już na zwolnieniu i nie wrócisz do pracy. To za duże obciążenie dla organizmu, tym bardziej że spodziewasz się bliźniaków.
-Och Tomku a ja już się bałam, że...- nie byłam w stanie nic więcej powiedzieć.
-Nie przejmuj się. Mikołaj wyjdzie z tego. Ty za to musisz teraz myśleć o tych małych istotkach. Przede wszystkim uspokój się. Nerwy tu nic nie pomogą, wręcz przeciwnie pogarszają twój stan.- powiedział.
-Kiedy mogę zajrzeć do Mikołaja?- spytałam.
-Myślę, że za dwie do trzech godzin, podane ci leki  zaczną działać, więc za tyle pielęgniarka zawiezie cię do Mikołaja. Jednak tylko na góra 10 min. Nadal musisz leżeć. Przynajmniej jeszcze przez dwa dni.
-Dobrze będę grzeczną pacjentką.- odparłam ze słabym uśmiechem.
Po wyjściu Tomka leżałam, myśląc tylko o tym co z Mikołajem. Starałam się opanować ze względu na dzieci ale ciężko jakoś mi to szło. Usłyszałam, że ktoś wchodzi do mojej sali. Odwróciłam się i zobaczyłam Monikę z Krzyśkiem.
-Hej, co macie takie grobowe miny?- zapytałam.- Coś z Mikołajem? Czy on...?- nie mogłam dokończyć zdania.
-Nie, Ola nic się nie zmieniło. Nadal jest nieprzytomny ale lekarze są dobrej myśli.- odpowiedziała szybko Monika.
-To o co chodzi? Widzę, że coś jest na rzeczy.- odparłam trochę już spokojniejsza.
-Chodzi o to, że w badaniach krwi u Mikołaja znaleziono duże ilości środka nasennego.
-Ale przecież on nigdy czegoś takiego nie brał- powiedziałam zdziwiona.
-Właśnie. My też podejrzewamy, że ktoś mu to musiał wcześniej podać. Tylko nie bardzo wiemy kto.
-Ja chyba się domyślam. To Emilia musiała mu coś dosypać dzisiaj na patrolu.- powiedziałam. Dowodów nie mam. To tylko moje przypuszczenia-dodałam.
-Ola ale że Emilia?- zapytała zdziwiona Monika.
-Monika ona mnie nienawidzi za to, że jestem z Mikołajem.
-Dobrze postaramy się to sprawdzić. My idziemy a ty odpoczywaj sobie. Jak coś się zmieni z Mikołajem to daj nam znać.- odparł Krzysiek i razem  Moniką wyszli.

Trzy godziny później....
Wreszcie mogłam pójść do Mikołaja. Pielęgniarka zawiozła mnie tam na wózku. Wjeżdżając do jego pokoju zobaczyłam go, był jedynym pacjentem na sali. Leżał nieprzytomny, blady, popodpinany pod jakieś nieznane mi kable i aparaturę. Nie wytrzymałam. Rozpłakałam się i podeszłam, do niego, ku niezadowoleniu pielęgniarki.
-Ale nie wolno pani wstawać pani Aleksandro- zaoponowała, więc wróciłam na wózek. Podjechałam nim najbliżej jak się dało. Złapałam Mikołaja za rękę i zaczęłam do niego mówić, nie zwracając uwagi na to czy ktoś jeszcze mnie słyszy.
-Mikołaj kochanie, proszę obudź się. Musisz żyć słyszysz? Kocham cię, nawet nie wiesz jak bardzo. Nie potrafię już bez ciebie funkcjonować. Jesteś moim światłem w nocy, kompasem, który mnie prowadzi, żebym się nie zgubiła. Jesteś moją opoką i ostoją. Przy tobie mogę wszystko a nie muszę nic. Pamiętasz jak się poznaliśmy?- mówiłam do niego dalej. Ty byłeś doświadczonym policjantem a ja młodziakiem, który dopiero zaczyna. Pocieszałeś mnie kiedy sobie nie radziłam na pierwszym patrolu albo po kolejnych kłótniach z ojcem. Mówiłeś, że trochę czasu i nauczę się, że mam to coś co pomoże mi być dobrą policjantką. Wierzyłeś we mnie i zawsze przy mnie byłeś. To dzięki tobie tak szybko doszłam do siebie po porwaniu przez Kamila i tylko z miłości do ciebie walczyłam i nie poddawałam się. Nasza miłość tyle już przeszła. Raz było gorzej, raz lepiej ale zawsze wierzyliśmy w nas. Teraz trzymając cię za rękę proszę o jedno: walcz Mikołaj. Nie poddawaj się. Masz dla kogo żyć. Masz kochające córki, które martwią się o ciebie, mnie i nasze dzieci, które nie mogą wychowywać się bez ciebie. Nie dam sobie rady bez ciebie rozumiesz?- dodałam zrozpaczona obojętnością jego ciała na to co mówię. -Musisz żyć, mieliśmy tyle planów nadziei i marzeń. Nie możesz teraz ze wszystkiego zrezygnować. Nie wolno ci się poddawać.Kocham cię  - powiedziałam i pocałowałam go w policzek, kompletnie się już rozklejając. Pielęgniarka zawiozła mnie z powrotem do mojej sali. Byłam tak przygnębiona, że nie zauważyłam, że ktoś jeszcze mnie słucha. Pielęgniarki patrzyły na mnie ze łzami w oczach...
Mijały sekundy, minuty, godziny....Myślałam tylko o Mikołaju. Czekałam na jakiekolwiek wiadomości o nim. Dobre czy złe, byleby były jakieś. Był u mnie ojciec, Krzysiek i Monika a nawet Jacek. Każde z nich próbowało przebić się przez skorupę, którą się otoczyłam, żeby nie czuć bólu na myśl, że Mikołaj może umrzeć. Wiem, że martwili się moim zachowaniem. Nie odzywałam się do nikogo, jadłam, spałam i leżałam. Nie zapłakałam ani razu. Ciągle tylko pytałam czy Mikołaj się obudził. Słysząc negatywną odpowiedź odwracałam się i zasypiałam niespokojnym snem, rzucając się na szpitalnym łóżku. Starałam się myśleć pozytywnie ale jakoś nie mogłam się na to zdobyć.
Po kolejnej, bezskutecznej próbie zaśnięcia leżałam i głaskałam się po lekko zaokrąglonym brzuchu. Zastanawiałam się co będzie dalej. Gdyby nie ten wypadek... Właśnie wypadek- pomyślałam nagle wyrywając się z  tej obojętności na wszystko. Usiadłam, sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do Moniki.
-Ola coś się stało?- zapytała zdziwiona moim telefonem.
-Nie nic się nie zmieniło. Mam do ciebie pytanie odnośnie wypadku.
-Na razie nic nie mamy Ola- powiedziała smutna. Emilia do niczego się nie przyznaje. Mówi tylko,że poprosiła Mikołaja, żeby ją podwiózł do domu. Właśnie wtedy Mikołaj stracił panowanie nad kierownicą i uderzyli w drzewo.
Wtedy przypomniałam sobie wizytę u Mikołaja. Jego sine ślady na klatce piersiowej biegły z prawej do lewej a nie odwrotnie, wiec to nie on był kierowcą.
-Monika- powiedziałam po chwili. Przyjedź jak najszybciej do szpitala. Tylko nic z Krzyśkiem nie mówcie nikomu. Mam dowody, że to Emilia stoi za tym wypadkiem.
-Ok. Będziemy  z Krzyśkiem jak najszybciej.
Po dwudziestu minutach byli...Gdy weszli na salę powitałam ich z uśmiechem. Stanęli zszokowani. Moje zachowanie zmieniło się o 180 stopni.
 -Ola chciałaś z nami porozmawiać o wypadku- zaczęła delikatnie Monika, jakby bała się, że się znów załamię.
-Idźcie do Mikołaja i przypatrzcie się mu dobrze. Ślady na jego ciele wskazują, że był on pasażerem a nie kierowcą w tym wypadku. Porozmawiajcie też z lekarzem i załogą karetki, która go przywiozła. Mogę się założyć, że jak po niego przyjechali to leżał na ziemi. Emilia musiała go wyciągnąć z samochodu, żeby nikt nie podejrzewał, że to ona prowadziła i że uderzyła w to drzewo specjalnie.- wyrzuciłam z siebie szybko.
Widząc ich zszokowane miny roześmiałam się na głos. Pewnie pomyśleli, że zwariowałam. Nadal martwiłam się o Mikołaja ale teraz miałam cel. Musiałam dowiedzieć się co się naprawdę tam stało i dlaczego. Po godzinie moi przyjaciele wrócili. Widziałam po ich minie, ze coś się stało.
- Ola miałaś rację. Lekarz potwierdził, że Mikołaj był pasażerem.
-Ale to nie  tego powodu macie takie miny. O co chodzi?
-Ola-powiedziała do mnie Monika, przysiadając się i trzymając mnie za rękę.- Chodzi o Mikołaja.
-Monika mów, co z Mikołajem?
-Ola, Mikołaj....
- Mikołaj co? No powiedz
-Mikołaj się obudził- powiedziała i uśmiechnęła się do mnie.
Nie wiele myśląc wstałam i pobiegłam do niego. Nie zwracałam uwagi na krzyczącą pielęgniarkę i biegnącą za mną parę znajomych policjantów. Liczył się tylko Mikołaj. Wpadłam do jego sali, nie zważając na nic i stanęłam nad jego łóżkiem.
-Ola co ty tu robisz?- zapytał zdziwiony moim wyglądem Mikołaj
-Nic kochanie, wakacje all inclusive w szpitalu- powiedziałam uśmiechając się do niego. -Nie rób mi więcej takich rzeczy- dodałam już poważniej.
-Kochanie ale co się stało? Coś z dziećmi?- zapytał zaniepokojony.
-Nie martw się. Teraz będzie już tylko dobrze- uspokoiłam go i pocałowałam w usta.
-A to za co?
-Za nic. Za to, że wróciłeś.
-Nie mogłem nie wrócić po takiej przemowie jaką mi strzeliłaś- powiedział z zadowoleniem.
-Wszystko słyszałeś?
-Tak pamiętam wszystko co mówiłaś.- odpowiedział. Też chciałbym ci coś powiedzieć. Ola kochanie nigdy w życiu nie czułem się tak cudownie, jak wtedy gdy powiedziałaś, że mnie kochasz. Umierałem, kiedy zostałaś porwana a ja nie byłem w stanie ci pomóc. Twoja obecność dodaje mi skrzydeł. Dzięki tobie czuje, że życie jest piękne. Dajesz mi po prostu szczęście. - powiedział
 W tym momencie usłyszałam jak ktoś wchodzi do sali. Zobaczyłam Monikę niosącą ogromny bukiet kwiatów.
-Ale co to jest?- spytałam ją wskazując na bukiet.
Nic nie odpowiedziała tylko uśmiechnęła się do mnie. Podała bukiet Mikołajowi. Usłyszałam jak ktoś włączył radio. Leciała moja ulubiona piosenka o miłości.
-Ola, kochanie czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?- usłyszałam Mikołaja wręczającego mi kwiaty. Wyciągnął czerwone aksamitne pudełeczko, otworzył je. Zobaczyłam najpiękniejszy pierścionek jaki tylko mogłam sobie wymarzyć.
-Wybacz, że nie klęknę ale mam nadzieję, że zrozumiesz- zaśmiał się odrobinę zdenerwowany.
Wszyscy patrzyli na mnie czekając na moją odpowiedź. Po raz pierwszy zabrakło mi słów.
- Mikołaj kocham cię i oczywiście, że zostanę twoją żoną- powiedziałam uśmiechając się i płacząc jednocześnie ze szczęścia. Mikołaj włożył mi pierścionek na palec i pocałował w usta. Wszyscy zaczęli nam składać gratulacje. Po chwili wszyscy sobie poszli.
-Ale skąd go masz?- zapytałam, patrząc w oczy ukochanego.
-Ola, ja po wizycie u Tomka planowałem zabrać cię do naszej ulubionej restauracji i się oświadczyć ale niestety wypadek mi przeszkodził.- odparł.
-A co do  wypadku. Mikołaj brałeś jakieś leki nasenne?
-Nie a czemu pytasz?- zapytał zdziwiony
-Bo w twojej krwi znaleźli duże ilości jakiegoś środka nasennego.
-Nic z tego nie rozumiem. Ostatnią rzecz jaką pamiętam, to było jak Emilka poprosiła mnie, żebym ją podwiózł  do domu. Zaprosiła mnie wtedy do siebie ale powiedziałem jej o wizycie u lekarza i że planuję ci się oświadczyć. Dalej nie wiem co się stało- dodał zmartwiony.
-Nie martw się-powiedziałam. Rozwiążemy tę zagadkę- dodałam z uśmiechem patrząc na pierścionek na palcu.
Nie zauważyliśmy ukrytej postaci, obserwującej nas z nienawiścią....




3 komentarze:

  1. Jej nowe opowiadanie! Było boskie.. Dobrze że Ola nie poroniła bo nie wiem co bym ci zrobiła..
    Dobrze że Mikołaj wyzdrowiał.. Ahhh ta Emilia. Hahah wszystkiemu się przyglądała pewnie chciała odwiedzić Mikołaja.. Ale Ola ją wyprzedziła.. Coś czuje że Emilia dużo namiesza w ich życiu..
    Czekam na nexta
    Paulina

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się że się podoba. Sprężam się z pisaniem więc koło 16:00 powinno się ukazać nowe opowiadanie. ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super! Ja też zapraszam na mojego bloga.. Dziś dodalam rozdział
      http://policjantkiipolicjancii.blogspot.com

      Usuń