Mój "wspaniały" dzień zaczął się od tego, że zaspałam. Później okazało się, że wody w kranie nie ma a na dodatek zgubiłam gdzieś klucze do samochodu. Mikołaja niestety nie było. Nocował dzisiaj u córek bo Kamila pojechała gdzieś z ojcem swojego dziecka. Koszmar po prostu- pomyślałam wybiegając z mieszkania. Oczywiście zjeść też już nie zdążyłam...
Dobiegając z lekką zadyszką (nie ta kondycja już) zobaczyłam jak właśnie odjeżdża mój autobus.
-No pięknie- krzyknęłam wściekła i zastanawiałam się co mam teraz z tym fantem począć.
Postanowiłam zadzwonić do ojca i poprosić go o pomoc. Niestety jak na złość nie odbierał telefonu.
Zadzwoniłam więc po taksówkę ale i tak wiedziałam, że się spóźnię. Cała drogę poganiałam kierowcę, zerkając co chwilę na zegarek i modląc się żeby te minuty płynęły wolniej. Złudna nadzieja- pomyślałam, wpadając na komendę 5 min. spóźniona. Wbiegając zdyszana do pokoju złapałam szybko mundur i pobiegłam do łazienki. Wychodząc natknęłam się na niezadowolonego ojca. Oczywiście nie obyło się bez opieprzu. Po prostu cudownie. Myślałam, że nic gorszego zdarzyć się dzisiaj już nie może. Oh.. jakże się myliłam...
Weszłam do pokoju żeby zobaczyć z kim mam dzisiaj patrol i o zgrozo zobaczyłam...Emilię.
-O nie..-wyrwało mi się. Ups...
-Cześć Emilia. Dzisiaj pracujemy razem? -zapytałam, żeby się upewnić. Miałam nadzieję że to jakaś pomyłka.
-Tak. Mnie też to zbytnio nie cieszy- powiedziała widząc moją kwaśną minę.
-Trudno. Zbierajmy się- odparłam i wyszłam do radiowozu...
Pojechałyśmy patrolować ulice, na razie nie było żadnych wezwań.Jak zwykle rozmowa się nie kleiła. Wolałabym mieć patrol z Krzyśkiem albo Moniką. Z nimi się przyjaźniłam...
Krępującą ciszę przerwał dyżurny:
-00 dla 05
-05 zgłaszam się- odpowiedziała Emilia
-Mamy zgłoszenie awantury w szpitalu na Reymonta 47
-Dobrze, przyjęłam- powiedziała i pojechała w stronę szpitala.
Gdy dojechałyśmy okazało się że dwóch panów zaczęło szarpać się i kłócić o dziecko. Każdy z nich twierdził, że to on jest ojcem. Niestety matka owego dziecka nie chciała z nami na ten temat rozmawiać. Upomnieliśmy panów i nałożyliśmy na nich mandat za zakłócanie spokoju. Panowie opuścili szpital. Przynajmniej na jakiś czas.
Wychodząc, z budynku natknęłam się na mojego znajomego lekarza, który prowadzi moją ciąże.
-Cześć Olka. Mam nadzieję, że ty tu tylko służbowo i nic się niepokojącego nie dzieje?-zapytał
-Nie, wszystko w porządku.-odparłam i uśmiechnęłam się.
-To cieszę się. Widzimy się w piątek na wizycie kontrolnej. Pamiętasz prawda?
-Tak, Tomku pamiętam- odparłam.
-A Mikołaj też przyjdzie? Mam dla niego te bilety na mecz.
-Jak mu powiem, że się o niego pytałeś to na pewno przyjdzie- zaśmiałam się. Przecież kibicujecie tej samej drużynie. Poza tym, od tygodnia o niczym innym nie mówi.
-Dobrze Tomeczku ja muszę już iść, bo muszę wracać na patrol-dodałam gdy obaczyłam machającą do mnie Emilię.
Miałyśmy jeszcze dwa wezwania. Jednym było uszkodzenie mienia. Sąsiad sąsiadowi zarysował samochód. Sprawa szybko się wyjaśniła dzięki monitoringowi na parkingu. Natomiast drugie wezwanie miałyśmy do agresywnego ojca, który się awanturował i próbował pobić nastoletnią córkę. Tego niestety musiałyśmy zabrać do aresztu, tym bardziej że i do nas się rzucał. Wróciłyśmy na komendę, napisałyśmy raporty. Zapytałam Emilię czy możemy zrobić sobie przerwę. Czułam, że muszę chwilę odpocząć i wreszcie coś zjeść bo była już 12:00 a ja nie zdążyłam nic przełknąć. Na moje nieszczęście, kiedy miałyśmy już zgłosić przerwę dostałyśmy wezwanie do kradzieży w centrum handlowym. Wsiadłyśmy do radiowozu i szybko ruszyłyśmy do znanej galerii. Nie miałyśmy z tą sprawą problemów ponieważ ochroniarze zdołali ująć naszego złodzieja zanim uciekł. Wracając na komendę z podejrzanym poczułam, że robi mi się słabo. Wytrzymasz, dasz radę- powtarzałam sobie w kółko. Niestety wchodząc do budynku nie wytrzymałam i zemdlałam.
Odzyskawszy przytomność zobaczyłam, że leżę na kanapie a nade mną stoi zmartwiony ojciec.
-Mikołaj zaraz tu będzie- powiedział.
-Leż, nie wstawaj- dodał, widząc że próbuję się podnieść.
-Tato nic mi nie będzie- odpowiedziałam słabym głosem i powoli usiadłam.
Chciałam jeszcze coś dodać ale właśnie wtedy drzwi się otworzyły i wszedł zmartwiony Mikołaj.
-Ola, kochanie nic ci się nie stało? Dobrze się już czujesz?Boli cię coś?- zaczął zadawać mi pytania nie czekając właściwie na odpowiedź.
-Wszystko jest w porządku. Po prostu zakręciło mi się w głowie bo nic jeszcze dzisiaj nie zdążyłam zjeść- odparłam.
-Ola musisz teraz o siebie dbać- powiedzieli jednocześnie obaj panowie.
-Chodź, pójdziemy do pani Zosi- odparł Mikołaj i pomógł mi wstać.
-Przyjdźcie później do mojego gabinetu- powiedział Wysocki i spojrzał dziwnym wzrokiem na Mikołaja.
-Co wy knujecie?- zapytałam podejrzliwie.
-Potem o tym porozmawiamy. Teraz musisz coś zjeść.
-A co z pracą. Muszę wrócić na patrol.
-Nie ma mowy, żebyś wróciła dzisiaj do pracy. Zresztą to już jest załatwione.-powiedział i skierował mnie w stronę bufetu.
Oczywiście, gdy przyszliśmy na miejsce pani Zosia już o wszystkim wiedziała. Pokiwała tylko karcąco głową w moją stronę i przyniosła mi duży talerz pierogów.
-Przecież ja tyle nie zjem.
-Zjedz ile będziesz mogła- usłyszałam tylko. Spojrzałam na Mikołaja i panią Zosię. Wpatrywali się we mnie jakby bali się, że ucieknę.
-Możecie się tak we mnie nie wpatrywać. To jest denerwujące.- powiedziałam i zabrałam się za jedzenie. Mmm... ale pyszne -pomyślałam. Kiedy już zjadłam, postanowiliśmy pójść do mojego ojca.
-Mikołaj co jest?- zapytałam go widząc, że jest zdenerwowany.
-Nic a co ma być?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Coś mi tu kręcisz- powiedziałam spoglądając podejrzliwie.
-Tylko się nie denerwuj- usłyszałam wchodząc do ojca do gabinetu.
-Usiądźcie- powiedział do nas mój ojciec. Cała ta sytuacja była dla mnie mocno podejrzana.
-O czym chciałeś z nami rozmawiać?-zapytałam wprost.
-Ola o tobie.
-O mnie?
-Od jutra idziesz na zwolnienie lekarskie aż do rozwiązania.
-Ja się chyba przesłyszałam- odpowiedziałam zdenerwowana.
-Nie. Jesteś w ciąży a to nie jest bezpieczna praca. Jeżeli chcesz pracować to tylko za biurkiem. Uzgodniliśmy z Mikołajem, że tak będzie najlepiej.
-Aaa... uzgodniliście sobie to razem tak? Za moimi plecami?- zapytałam już totalnie wściekła.
-Ola uspokój się. To tylko parę miesięcy- powiedział Mikołaj.
-Parę miesięcy?- krzyknęłam. Mam kur** siedzieć w domu jeszcze prawie sześć i pół miesiąca bo wy macie takie widzimisię?
Myślałam, że mnie coś trafi. Nagle przypomniałam sobie o wczorajszej sytuacji z Emilią.
-Kiedy to zdążyliście uzgodnić?- zapytałam spokojnym na pozór głosem.
-Rozmawiałem z Mikołajem o tym przez telefon, jak leżałaś nieprzytomna- powiedział Wysocki.
-A kiedy ty wpadłeś na ten "cudowny" pomysł?- zapytałam i popatrzyłam się na niego z powagą. Nie było mi wcale do śmiechu.
-Kilka dni temu, kiedy zacząłem podejrzewać że jesteś w ciąży.
-Aha. A mogę wiedzieć kto będzie w takim razie teraz partnerem Mikołaja?
-Drawska- usłyszałam.
-Po moim trupie- krzyknęłam. Teraz już wiem co chciała mi wczoraj powiedzieć. Rozmawiałeś z nią o tym, zanim zapytałeś mnie o zgodę. Jeszcze wciągnąłeś w to Mikołaja. Nie mam zamiaru kur** rezygnować z pracy albo siadać za biurkiem bo wy akurat tak sobie postanowiliście. Pójdę dzisiaj do lekarza i przyniosę ci to cholerne zaświadczenie, że mogę pracować w terenie. Jutro przyjdę normalnie na służbę. Nie zamierzam was w ogóle słuchać- wykrzyczałam zdenerwowana.
-Ola proszę uspokój się. My nie chcieliśmy....-zaczął mówić Mikołaj ale mu przerwałam.
-Chcieliście Mikołaj. Wiedziałam, że ojciec może coś kombinować ale że ty? Myślałam, że na ciebie mogę liczyć. Najwidoczniej pomyliłam się. Zamiast porozmawiać ze mną woleliście załatwiać wszystko za moimi plecami. - powiedziałam załamanym głosem. Po moim policzku spłynęła samotna łza. Widziałam, że zrobiło i m się głupio.
-Nie odzywajcie się teraz do mnie i nie chcę dzisiaj żadnego z was już widzieć- powiedziałam, gdy Mikołaj próbował się do mnie odezwać.
-Krzysiek z Moniką mnie podrzucą do domu- dodałam i wyszłam, cicho zamykając za sobą drzwi.
Poszłam do nich i poprosiłam, żeby zawieźli mnie do domu. Wychodząc z budynku spotkaliśmy zadowoloną Emilię...
-Jeszcze nie wygrałaś- pomyślałam i wsiadłam do samochodu....
Ale ci faceci się zachowali głupio! Nie dziwię się, że Ola tak zareagowała, w końcu bez żadnej rozmowy zdecydowali za nią. Mogli się spodziewać, że tego nie zaakceptuje, skoro wcześniej nie poszła za biurko, więc najpierw trzeba było z nią porozmawiać, a nie od razu za biurkiem sadzać.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział.
Pozdrawiam
Nadia
Ps. Zapraszam do mnie :D
Super opowiadanie! Przeczytalam też wcześniejsze opowiadanie bbyly również super!
OdpowiedzUsuńCzkema na wiecej!
Pozdrawiam
Paulina
Ps. Zapraszam do mnie . będzie mi Milo jak zostawisz komentarz
http://policjantkiipolicjancii.blogspot.com
Mogę wam zdradzić że Emilia jeszcze trochę namiesza nie tylko w życiu Mikołaja i Oli...
OdpowiedzUsuńTo mnie pocieszylaś....
Usuń