Randkę ze mną wygrał Jacek. Nie żebym miała coś przeciwko niemu, wręcz przeciwnie bardzo go lubię. Wiem jednak, że Mikołaj będzie znowu miał z tego powodu muchy w nosie. Trudno, jego wina- pomyślałam podchodząc do Jacka. Mimo wszystko, ciągle zastanawiałam się, co się stało, że wyszedł.
-Hej Ola. Jesteś na mnie zła?- zapytał mnie Jacek.
-Nie, skądże- odpowiedziałam. Po prostu jestem zmęczona- dodałam. Przecież nie mogłam mu powiedzieć prawdy.
-To dobrze- odrzekł i uśmiechnął się do mnie. To kiedy się umówimy?- zapytał mnie z niecierpliwością.
-Jacku, nie wiem. Może w następnym tygodniu?- zapytałam go.
- Ok. to się jeszcze dokładnie zgadamy.- odpowiedział. Chciał jeszcze coś dodać ale powiedziałam, że muszę już lecieć. Pożegnałam się z wszystkimi i wyszłam. Nie byłam w stanie bawić się, gdy nie wiedziałam co się dzieje z Mikołajem. Podchodząc do samochodu miałam wrażenie, że jestem obserwowana. Rozglądałam się dookoła ale niczego nie zauważyłam. Gdy byłam już przy samochodzie, zobaczyłam bukiet kwiatów leżący na przedniej szybie. Zdenerwowana podniosłam go. Takie kwiaty dostawałam od Szymona. Sięgnęłam po kwiaty i wyrzuciłam je do pobliskiego kosza. Wtedy zauważyłam liścik wsadzony między wycieraczkę. Wrzuciłam, go do torebki nawet go nie czytając. Zrobię to w domu na spokojnie- pomyślałam i czym prędzej odjechałam. Szczerze, nie pamiętam jak w ogóle dotarłam do domu. Cały czas martwiłam się o Mikołaja i ten list znaleziony za wycieraczką. Wchodząc do mieszkania zobaczyłam,że drzwi są otwarte. Pewnie Mikołaj wrócił-
pomyślałam i weszłam. Niestety to nie dlatego drzwi były otwarte. Ktoś się włamał do mojego domu. Byłam przerażona. Próbowałam dodzwonić się do Mikołaja ale miał wyłączony telefon. Co mam teraz zrobić?- zapytałam samą siebie spanikowana. Nie wiele myśląc zadzwoniłam do Krzyśka. Wiem, że dziś pracuje.
-Olka cześć, coś się stało?- zapytał zdziwiony moim telefonem.
-Krzysiek, nie mogę dodzwonić się do Mikołaja a do mojego mieszkania ktoś się włamał i je zdewastował- odpowiedziałam zapłakana.
- Olka nie martw się zaraz będę bo jestem niedaleko ciebie. Pamiętaj, żeby niczego nie ruszać. -dodał i się rozłączył.
Dziesięć minut później...
-Ola gdzie jesteś?- usłyszałam głos Krzyśka, który wchodził właśnie do mieszkania.
-Tutaj- odpowiedziałam i schowałam twarz w dłoniach.
Krzysiek znalazł mnie siedzącą na podłodze, opartą o ścianę. Był z Moniką.
-Wszystko w porządku?- zapytała mnie Monika.
-Tak- odpowiedziałam. Jak wróciłam to wszystko już tak wyglądało- dodałam i spojrzałam na rozbite szkło, wymazane sprayem ściany z wulgarnymi słowami, poprzewracane meble. Do oczu napłynęły mi kolejne łzy.
-Ola wiesz, kto to mógł zrobić?- zapytał mnie Krzysiek.
-Na sto procent pewna nie jestem ale podejrzewam Szymona albo jego brata Kamila- odpowiedziałam smutna. Monika i Krzysiek wezwali techników do zabezpieczenia śladów, natomiast ja poszłam do sypialni. Gdy weszłam do pokoju stanęłam przerażona. W całym pomieszczeniu było pełno takich samych bukietów jak ten, który znalazłam przy aucie pod komendą. Na ścianie pisało: "Aleksandro będziesz tylko moja. Do zobaczenia wkrótce."
W tym momencie do pokoju weszła Monika. Gdy to zobaczyła, popatrzyła na mnie i powiedziała:
-Ola nie możesz tu zostać. Spakuj najpotrzebniejsze rzeczy a my cię z Krzyśkiem zawieziemy do ojca.
-Dobrze - odpowiedziałam tylko, nawet na nią nie patrząc.Wciąż stałam wpatrzona w te przeklęte kwiaty i napis, więc Monika wyprowadziła mnie z sypialni i sama spakowała mi kilka ubrań i kosmetyków.
Gdy mieliśmy wychodzić przypomniałam sobie o liście. Wyciągnęłam go i zaczęłam czytać na głos:
- "Droga Aleksandro ,mam nadzieję, że podobały ci się kwiaty. Jak ostatnio powiedziałem, to jeszcze nie koniec. Do zobaczenia wkrótce. PS. Bardzo ładnie dzisiaj wyglądasz. Lubię tę twoją czerwoną sukienkę...."
Wszyscy byliśmy w szoku. Ja dzisiaj miałam na sobie taką czerwoną sukienkę. Poczułam że robi mi się niedobrze. Intuicja mnie nie zawiodła. Byłam obserwowana.
Monika Krzyśkiem zawieźli mnie do mieszkania ojca. Zaskoczony naszym widokiem zapytał:
- Ola co wy wszyscy tu robicie?
- Panie komendancie podrzuciliśmy Olę bo ktoś włamał się do jej mieszkania. -odpowiedziała prosto z mostu Monika i wyszła z Krzyśkiem bo dostali kolejne zgłoszenie.
Ojciec, jak to ojciec zaczął mnie o wszystko wypytywać. Jak zwykle mówił, że powinnam na razie zrezygnować z patrolowania ulic itd....
Następnego dnia....
Obudziłam się zmęczona. Nie miałam ochoty w ogóle wstawać z łóżka. Niestety jak to mówią służba nie drużba. Zebrałam się w sobie i zawlokłam swój chudy tyłek do łazienki. Gdy weszłam do kuchni zobaczyłam zatroskany wzrok mojego ojca.
-Zrobiłem ci śniadanie córciu- powiedział tylko, choć widziałam, że się martwi o mnie.
-Dziękuję tato. Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Złapiemy ich.- dodałam.
-Mam taką nadzieję- odparł i pocałował mnie w czoło...
Na komendzie....,
Siedziałam przed biurkiem i czekałam na Mikołaja, kiedy wszedł do pokoju ojciec.
-Ola, Mikołaja dzisiaj nie będzie, więc niestety musisz zostać na komendzie. Najwyżej pouzupełniasz zaległe raporty.- powiedział do mnie.
Zdziwiłam się, gdy powiedział mi, że Mikołaja nie będzie.
-A wyjaśnił ci dlaczego?- zapytałam.
-Podobno sprawy rodzinne.- usłyszałam.
-Aha- odpowiedziałam tylko. No to zabieram się do roboty- odrzekłam. Postanowiłam, że po pracy pojadę do Mikołaja i w końcu dowiem się co to za sprawy rodzinne.
Jak pomyślałam tak zrobiłam. Pojechałam do jego mieszkania ale niestety nikogo nie zastałam. Podchodząc do swojego samochodu znowu zobaczyłam bukiet i liścik do niego przypięty. Zdenerwowana, bukiet tak jak ostatnio wyrzuciłam do pobliskiego kosza, natomiast list postanowiłam od razu otworzyć.
-" Mam cię"- przeczytałam na głos i w tym momencie poczułam uderzenie w głowę. Straciłam przytomność.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz