Kilka miesięcy później....
-Mikołaj, pospiesz się bo się spóźnimy- zawołam, próbując założyć buty.- Dzisiaj wybieram się na ostatnie badania przed porodem- dodałam.
-Idę, już idę- usłyszałam głos dobiegający z łazienki.
-Mikołaj chodź tu i pomóż mi założyć te buty. Sama nie dam rady- powiedziałam spoglądając na mój ogromny brzuch.
-Kochanie nie denerwuj się. Jeszcze dwa tygodnie i będziemy witać na świecie nasze pociechy.
-Nie mogę się doczekać. Popatrz na mnie, wyglądam jak wieloryb- wskazałam na mój brzuch.
-Oluś i tak mi się podobasz- odpowiedział i pomógł mi w końcu z tymi butami....
Na komendzie...
Po wizycie u lekarza, postanowiłam pójść do Mikołaja na komendę. Wchodząc do budynku zauważyłam ojca rozmawiającego z jakąś nieznaną mi policjantką. Postanowiłam do nich podejść i się przywitać.
-Dzień dobry komendancie- powiedziałam do ojca uśmiechając się .
-Cześć Oleńko a co ty tu robisz?- zapytał zdziwiony.
-Nic szczególnego. Wracam właśnie od lekarza i przyniosłam zwolnienie.- odparłam
- Nie wiem po co mi ono, skoro wszystko jest w porządku.- mruknęłam cicho.
-Ola nie możesz w tym stanie patrolować ulic.
-Wiem, że nie. Z takim brzuchem to nie złapałabym nikogo- zaśmiałam się.
-No i co powiedział Tomek?- zapytał z ciekawością.
-Hmm... powiem tak: wisicie mi Mikołajem po stówce. - powiedziałam tylko.
-Naprawdę? Nie wiesz nawet jak się cieszę- odparł szczęśliwy.
Miałam już coś odpowiedzieć, kiedy do rozmowy wtrąciła się nowa policjantka
-Przepraszam, że się wtrącam ale dlaczego pan komendant się cieszy z przegranej?
-Oluś przedstawiam ci naszą nową policjantkę panią Marzenę Wilczek.
-Miło mi Aleksandra Wysocka- przedstawiłam się.
-Wysocka?To wy jesteście jakoś spokrewnieni?- zapytała patrząc na mnie i mojego ojca.
-Pani Marzeno Ola jest moją córką i jak widzi pani również policjantką.
-Tylko teraz na zwolnieniu- dodałam. Pracujesz z Mikołajem?
-Tak. Jestem jego nową partnerką bo stara jest na chorobowym i nie wiadomo kiedy wróci- odpowiedziała, nie mając najwidoczniej pojęcia o mnie i Mikołaju.
- No taka stara to ja nie jestem- odparłam i roześmiałam się na widok jej zaskoczonej miny.
-To ty byłaś partnerką Mikołaja?
-No jak widać na razie mam przymusową przerwę.A jeśli chodzi o zakład to pół komendy założyło się co się urodzi. Mówiłam, że to będzie chłopiec i dziewczynka. I wygrałam....
-Aha- odpowiedziała krótko Marzena.
-Ola a co ty tu robisz?- usłyszałam za plecami głos mojego narzeczonego.
-Cześć, jakbyś zapomniał to wracam właśnie od lekarza.- powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
-To ja o tym wiem ale miałaś wracać prosto do domu. Co powiedział Tomek?- zapytał
-Dawaj stówę kochany- zaśmiałam się.
-Ola naprawdę?- chciał się upewnić.
-Tak kochanie, córka i syn.- odparłam
-To super. Dobrze my tu gadu gadu a do pracy trzeba iść- powiedział.
-To leć. Do zobaczenia wieczorem. Jak wrócisz to musimy uzgodnić jeszcze parę drobiazgów odnośnie wesela - odparłam i poszłam porozmawiać jeszcze z ojcem.
Na korytarzu spotkałam Krzyśka z Moniką, szli właśnie do bufetu.
-Cześć, miło was w końcu zobaczyć- powiedziałam.
-Cześć Olka ale co ty tu robisz?- zapytał zdziwiony Zapała.
-a tak przyszłam sobie w odwiedziny. Wracam właśnie od lekarza i postanowiłam wpaść na firmę.
-To fajnie, a ty jak się czujesz?- zapytała mnie Monika
-Ciężko, grubo i oj....- nie dokończyłam zdania łapiąc się a brzuch.
-Ola wszystko w porządku? Chyba nie zamierzasz jeszcze rodzić?- spytał wystraszony
Krzysiek.
-Nie to nic takiego, to tylko skurcze przepowiadające. Szczerze, nic nie mówiłam Mikołajowi ale lekarz ostrzegł mnie, że mogę urodzić już na dniach.- odparłam, masując obolałe plecy.
-Wiecie idę jeszcze do ojca a potem do domu. Jakby co to jesteśmy w kontakcie.-dodałam i poszłam do gabinetu.
-Ola coś się stało?- zapytał na mój widok ojciec.
-Nie nic, przyszłam się pożegnać. Wracam do domu bo tak naprawdę to nie mam siły już chodzić. Mógłbyś poprosić, żeby ktoś podrzucił mnie do domu. Nie mam siły wlec się autobusem a za kierownicę to ja już się nie mieszczę- dodałam z żalem.
-Olka zaraz ktoś cię podrzuci- popatrzył na mnie tym swoim zmartwionym wzrokiem i wyszedł. Pojechałam z patrolem 004, którzy mieli w okolicy interwencję. Wchodząc do domu zauważyłam list na wycieraczce. Otworzyłam drzwi i weszłam do mieszkania. Kiedy otworzyłam list, ze zdumienia i strachu wypuściłam wszystko z rąk.
-To niemożliwe- krzyknęłam na głos.
To nie może być prawda. On nie mógł wrócić. Muszę zadzwonić do Mikołaja- pomyślałam szukając w torebce telefonu. Po chwili trzęsącymi się rękami zdołałam wybrać numer do niego. Jeden sygnał, drugi... z każdym kolejnym byłam coraz bardziej zdenerwowana.
-Ola co się stało?- zapytał zdziwiony Mikołaj. Nigdy bez ważnego powodu nie dzwoniłam do niego, kiedy miał służbę.
-Mikołaj- powiedziałam połykając łzy. Proszę cię przyjedź.
-Ola ale co się dzieje? Czemu płaczesz? Zaczęło się?- wypytywał coraz bardziej spanikowany
-Nie jeszcze nie ale boję się. Kamil...- nie byłam w stanie dokończyć zdania.
-Kamil? Ale co z nim?
-On tu był. Pod naszym mieszkaniem. Zostawił mi list na wycieraczce.- zdołałam tylko tyle powiedzieć.
-Ola nie otwieraj nikomu. Zaraz do ciebie przyjadę.- wykrzyczał zdenerwowany.
Czekając na Mikołaja położyłam się w salonie na kanapie, przytuliłam się do miękkiego koca i sama nie wiem kiedy zasnęłam. Znów śnił mi się ten koszmar sprzed kilu miesięcy. Obudziłam się z krzykiem. Usłyszałam jak ktoś podchodzi do mnie. Na szczęście to był Mikołaj.
-Nie płacz skarbie. Nic ci się nie stanie.- powiedział tylko i mnie przytulił.
Nie byłam w stanie nic powiedzieć.
-Chodź pojedziemy na komendę. Nie możesz zostać teraz sama. Poza tym muszę sprawdzić jakim cudem ten człowiek zostawił ci list. Przecież powinien siedzieć zamknięty w zakładzie psychiatrycznym-dodał.
Pojechaliśmy na komendę. Tam czekał już na mnie zdenerwowany ojciec.
-Rozmawiałem z kierownikiem zakładu. Był bardzo zdziwiony pytaniem o Napierskiego. Kilka miesięcy temu pojawiła się tam policjantka z papierami, że zostaje przeniesiony do innej placówki. Obdzwoniłem wszystkie ale nikt o nim nic nie wiedział.
-Ja to możliwe?- zapytał wkurzony Mikołaj. Jakiś psychopata znów zagraża jego ukochanej.
Nagle przypomniały mi się ostatnie słowa Emilii, zanim została zaprowadzona do aresztu.
-Przeszłość do ciebie powróci- powiedziałam na głos. Obaj panowie popatrzyli na mnie pytającym wzrokiem.
-To ostatnie słowa Emilii kiedy rozmawiałyśmy po jej aresztowaniu.Nie rozumiałam wtedy o co jej chodzi - powiedziałam do nich. Nagle wszystkie elementy tej układanki zaczęły do siebie pasować.
-Mikołaj to ona pomogła uciec Kamilowi. Podejrzewam też, że to on był tym mężczyzną, który pomógł jej po tym wypadku- dodałam.
-Ola możesz mieć rację. Nie wiemy jednak gdzie szukać Napierskiego, a ty nie możesz zostać sama w domu. Na wolności jest już kilka miesięcy i nie wiadomo co do tej pory wymyślił.
-No to co teraz? Mam zamieszkać na komendzie?- zapytałam zła.
-Nie córciu ale dostaniesz ochronę. Poza tym już podałem wszystkim rysopis Napierskiego. Prędzej czy później znajdą go- powiedział do mnie ojciec.
-Dobrze ale co teraz? Mam tu czekać aż Mikołaj skończy pracę?
-Chodź, pojedziesz ze mną córciu a jak Białach skończy to odbierze cię ode mnie. Może tak być?
-Dobrze tato- odparłam i przytuliłam się do niego. Pamiętam, że od dziecka jak się czegoś bałam albo było mi smutno, to wtulałam się w jego ramiona. Dawały mi poczucie bezpieczeństwa.
Pojechaliśmy do mieszkania z ojcem. Potem wróciłam z Mikołajem do naszego domu. Byłam tak zmęczona, że usnęłam nie wiadomo kiedy. Niestety znów mi się śnił ten sam koszmar....
-Ola,kochanie nie płacz. To tylko sen- Mikołaj próbował mnie uspokoić
-Wiem- powiedziałam tylko i wtuliłam się w niego. Zasnęłam, tym razem już spokojnie...
Kilka dni później...
Nadal nie złapano Kamila. Wciąż dostaję od niego listy. Już nie boję się ich tak jak na początku. Zbierałam się właśnie na wizytę do szpitala. Tomek dzisiaj chce mnie zbadać. Martwi go cała ta sytuacja i jak ona wpływa na moją ciążę. Niestety Mikołaj nie może mi towarzyszyć, więc dzisiaj pilnuje mnie Marzena. Nawet ją lubię. Mamy wiele wspólnych tematów, no i nie podrywa Mikołaja. W oko wpadł jej natomiast Jacek, któremu ona też się podoba. Czekałyśmy właśnie przed gabinetem lekarskim, kiedy podeszła do nas jakaś starsza pani i powiedziała, że na rejestracji wybuchła jakaś awantura. Widziałam, że Marzena nie wie co ma robić.
-Idź, nic mi się nie stanie przez te 5 min. Poza tym jesteśmy w szpitalu, więc raczej Kamil tu nie przyjdzie- powiedziałam do niej.
-Jesteś pewna, że mogę cie tu zostawić?
-Ależ oczywiście- odparłam.
Marzena poszła ze starszą panią. Ja siedziałam czekając na spóźniającego się Tomka. Zaczytana w książkę, nie zauważyłam jak ktoś siada obok mnie
-Witaj Aleksandro- usłyszałam znienawidzony głos. Odwróciwszy głowę ujrzałam Kamila. To nie był ten sam człowiek co na początku. Miał wyraźny obłęd w oczach. Nie byłam w stanie się poruszyć ani nic powiedzieć. Zresztą nie wiem co mogłabym powiedzieć temu człowiekowi.
-Mówiłem ci, że to nie koniec- powiedział zdenerwowany moją obojętnością
-Daj mi spokój- krzyknęłam, próbując wstać. Wtedy poczułam nóż przy boku.
-Radzę ci się uspokoić. Tym razem nikt ci nie pomoże. Wstawaj wychodzimy- dodał
Wtedy zauważyłam idącego w moją stronę Tomka. Popatrzyłam na niego ze strachem. Domyślił co się dzieje. Niestety Kamil go zauważył. Bojąc się że ucieknę, zaciągnął mnie do pierwszego lepszego gabinetu. Nikt teraz nie wiedział co się ze mną stanie. Ja też nie...
O nie, jak mogłaś tak skończyć? Mogli się domyśleć, że to pułapka, ale cóż...
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział
Pozdrawiam
Nadia
Dzięki. Na pewno zajrzę. Ostatnie opowiadanie właśnie się pisze... Możliwe, że ukarze się dzisiaj wieczorem lub jutro rano... A od 2 września nowa seria...
OdpowiedzUsuńZapraszam do czytania i komentowania :)
Dzięki. Na pewno zajrzę. Ostatnie opowiadanie właśnie się pisze... Możliwe, że ukarze się dzisiaj wieczorem lub jutro rano... A od 2 września nowa seria...
OdpowiedzUsuńZapraszam do czytania i komentowania :)
Super opowiadanie! Jak moglaś skończyć w takim momencie? Jezu opowiadanie było cudowne a ty je tak zepsułas!!!!!! Mam nadzieję że Tomek zadzwoni oo policję.. I uratują Olcie.. Ta jeszcze mzoe w tym gabinecie zacznie rodzić hahah
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na wiecje
Paulina